Do studia telewizji wPolsce zaproszono dwóch młodych działaczy partyjnych: Oskara Szafarowicza z PiS i Wojciecha Sawoniewicza z Nowej Lewicy. Choć rozmowa miała dotyczyć wyborów samorządowych, jej przebieg okazał się zaskakujący. Szafarowicz kandyduje do rady miasta Warszawa z pozycji 7 na liście PiS w dzielnicy Praga-Południe, zaś Sawoniewicz do rady dzielnicy Mokotów z pozycji 1 na liście lewicy - jednak po kilku zdaniach na temat samej stolicy obaj młodzi politycy zaczęli spierać się o klimat i „Zielony Ład”. Sawoniewicz zarzucał PiSowi zgodę na unijną politykę, którą dziś PiS krytykuje, Szafarowicz referował przebieg głosowań w Brukseli i aktywności komisarza Timmermansa, które nie mają z PiS nic wspólnego. Szafarowicz przywołał dane o kosztach „Zielonego ładu” dla Polaków:
To są tak naprawdę idee ekoaktywistów od lat, ale także wielkich koncernów, które za tym zdecydowanie lobbują. I to pokazuje też stawkę zarówno tych wyborów samorządowych, jak i później wyborów europejskich, bo głos na Koalicję Obywatelską, Trzecią Drogę bądź Lewicę, wrzucenie kartki do urny za nimi, jest równoznacze z pozbawieniem się 32 tysięcy złotych rocznie, bo tyle każdego pracującego Polaka będzie kosztował „Zielony ład”. Według Instytutu Rousseau ta radykalna wersja „Zielonego ładu” tyle nas wyniesie. (…) To będzie zubożenie każdego z nas wyższymi cenami energii, zniszczeniem polskiego rolnictwa, a być może nawet wywłaszczaniem. Ponieważ unijna dyrektywa nakłada gigantyczne koszty przymusowych remontów domów - nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych na jeden dom. Także wielkie koszty ogrzewania, nawet 7 tysięcy złotych rocznie dla domu jednorodzinnego, a dodatkowo wyższe koszty ogrzewania. To jest wielki program łupienia obywateli, zubożenia i pozbawienia nas wolności osobistej.
Sawoniewicz domagał się zwrócenia uwagi na szerszy kontekst i troskę o planetę i o klimat, bez czego skutki mogą być katastrofalne.
„Zielony ład” w obecnym kształcie potrzebuje korekt. Między innymi dlatego, że obecnie rolnictwo potrzebuje większej gospodarności, to znaczy nie możemy pozwolić na to, żeby wytwarzanie jedzenia było droższe niż samo to jedzenie. Założeniem „Zielonego ładu” jest doprowadzenie, zatrzymanie tej pędzącej katastrofy klimatycznej. I tutaj się nie możemy spierać. To znaczy ja rozumiem próbę ideologizacji tego, że kryzys klimatyczny się zbliża, ale na nic nam 32 tysiące złotych rocznie, jeśli, jeśli taka liczba istnieje, jeśli nasze dzieci, nasze wnuki będą musiały walczyć o wodę.
Prowadzący Jakub Maciejewski zaczął dopytywać Sawoniewicza o kwestię innych stron świata, które nie przejmują się „zeroemisyjnością”. Działacz lewicy stwierdził, że czuje się odpowiedzialny za kraj i wspólnotę polityczną, której jest członkiem, po czym powiedział, że powstrzymanie ocieplania klimatu to nasz obowiązek. Dodał także:
Klimat się zmienia przez człowieka i teraz człowiek musi to zatrzymać, czy nam się to podoba, czy nie. Jeśli nie zatrzymamy katastrofy klimatycznej, to rolnicy będą w jeszcze gorszej sytuacji. To znaczy na spalonej ziemi nie wyrośnie zboże. Susze dotykają Polskę nie przez to, że Ursula von der Leyen sobie coś wymyśliła, tylko dlatego, że jest coraz większy problem z zatrzymywaniem się wody w ziemi. Jest coraz większy problem z retencją. Używa się coraz twardszych, gorszych dla środowiska nawozów. Rozumiem postulaty rolników. Ja wiem, że chleb jest z mąki, wiem skąd jest mąka, wiem, że to wszystko trzeba wyhodować. Naprawdę musimy rozmawiać o rozwiązaniach długoterminowych.
POSŁUCHAJ CAŁEJ ROZMOWY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/687362-burza-wokol-zielonego-ladu-kazdy-zaplaci-32-000-zl