Tuż po tym jak Tusk został premierem rządu Platformy, Ruchu Hołowni, PSL-u i Lewicy, stwierdził na jednej z konferencji prasowych, iż jest na tyle mocnym politykiem, że teraz nie da „ograć się” w Brukseli.
Niestety wszystko wskazuje na to, że jest ogrywany w Brukseli regularnie w polskich sprawach, być może dlatego, że się nimi albo zupełnie nie interesuje, albo wystarczą mu wspólne zdjęcia z najważniejszymi unijnymi politykami i poklepywanie przez nich po plecach. Mija już 3 miesiące rządów Donalda Tuska, a w takich „gorących” sprawach decydujących się właśnie w Brukseli, dotyczących transportowców, rolników, a ostatnio także zakładów zbrojeniowych produkujących amunicję, został ograny jak dziecko.
Ograny ws. finansowego wsparcia produkcji amunicji
Pod koniec poprzedniego tygodnia, wybuchła sprawa unijnego wsparcia finansowego dla zakładów zbrojeniowych produkujących amunicję, aby mogły powiększyć swój potencjał produkcyjny. Z Polski o te środki wnioski w terminie do 13 grudnia, złożyły trzy firmy, Dozamet, Mesko i Nitrochem, otrzymała tylko ta pierwsza i to tylko 2,1 mln euro, zaledwie 0,4% całej rozdysponowywanej kwoty, która wyniosła 500 mln euro. Głównym beneficjentem okazały się Niemcy, których zakłady ulokowane w tym kraju otrzymały aż 121 mln euro, a niemieckie firma Rheinmetall, mająca swoje zakłady także na Węgrzech i w Hiszpanii dodatkowo odpowiednio 22 mln euro i 25 mld euro, w czołówce znalazły się także firmy z Francji i Włoch, a nawet firma z będącej poza UE, Norwegii. A przecież komisarz za to odpowiedzialny Francuz Thierry Breton był w Polsce, był także przyjmowany przez członków obecnego rządu, co więcej Polska jak o kraj frontowy, dokonała niezwykłego wręcz jak na swoje możliwości wsparcia wojskowego dla Ukrainy i potrzebuje odbudowy swoich zasobów.
Niestety okazuje się, że nie pomogła ani ponoć „mocna” pozycja Tuska w Brukseli, nie pomogły również argumenty merytoryczne, w tym rozdziale unijnych środków na rozwój możliwości produkcyjnych amunicji, zostaliśmy potraktowani absolutnie po macoszemu. Ba politycy rządzącej koalicji po ujawnieniu tego skandalu, rozpoczęli narrację o „niewydolnej polskiej zbrojeniówce” ( między innymi wiceminister obrony Cezary Tomczyk z Platformy), co może oznaczać, że potrzebny jest zagraniczny inwestor. Jak przewiduje były minister obrony, poseł Mariusz Błaszczak, może za chwile się okazać, ze polskie firmy chcąc uczestniczyć w unijnym programie amunicyjnym, powinny zostać przejęte, choćby przez wspomniany niemiecki koncern Rheinmetall.
Ograny ws. polskich rolników
Tuskowi nie poszło także w Brukseli w sprawach polskich rolników, wprawdzie doszło do pewnych modyfikacji umowy o bezcłowym handlu UE-Ukraina, które w zamyśle mają bardziej niż do tej pory chronić unijny rynek, ale tak naprawdę niewiele to zmieni w sytuacji kiedy Ukraina na zablokowany eksport produktów rolnych przez Morze Czarne i może je wywozić w zasadzie tylko drogą lądową przez kraje przyfrontowe, takie jak Polska. Między innymi prawdopodobnie zostaną wprowadzone limity importowe dla drobiu, cukru ,jaj , miodu, a także zbóż, tyle tylko, że okresem referencyjnym dla tych produktów mają być lata (2021-2023 ), a więc także te dwa ostatnie, kiedy ukraiński eksport na przykład na polski rynek był parokrotnie większy niż przed agresją Rosji na Ukrainę (czyli wpływ na destabilizację rynku, będzie się liczyć od znacznie większej wartości importu z Ukrainy, niż to było przed wojną). Wprowadzono także klauzule ochronne dla innych produktów rolnych, ale dany kraj członkowski musi wykazać destabilizację rynku nadmiernym importem ukraińskich produktów rolnych, tyle tylko, że ostateczną decyzję w tej sprawie będzie podejmować wg własnego uznania Komisja Europejska, której przewodnicząca od jakiegoś czasu zdecydowała się bardziej chronić interesy ukraińskich eksporterów produktów rolnych, niż rolników krajów członkowskich w szczególności tych z krajów przyfrontowych.
Ograny ws. transportowców
Podobnie w sprawach transportowców, nie ma żadnego postępu, obowiązuje ciągle umowa UE- Ukraina, liberalizująca dostęp przewoźników ukraińskich do unijnego rynku, co w sytuacji kiedy nie muszą oni spełniać wielu unijnych wymogów, powoduje, że są bardziej konkurencyjni na unijnym rynku. Polscy transportowcy domagają się przywrócenia zezwoleń komercyjnych dla ukraińskich firm na przewóz rzeczy (poza pomocą wojskową i humanitarną), zawieszenia licencji dla firm ukraińskich, które powstały po inwazji Rosji na Ukrainę, a także dokładnego ich skontrolowania, oraz zawieszenia tzw. kolejki elektronicznej po stronie ukraińskiej. Mimo, że nowy minister infrastruktury zobowiązał się do załatwienia tych spraw, w styczniu podpisując porozumienie z transportowcami o zawieszeniu protestu na granicy, do tej pory w unijnym rozporządzeniu, nic nie zostało zmienione, a transportowcy od początku marca, wrócili razem z rolnikami do protestów na granicach.
A więc gdy przyszło to załatwienia w Brukseli realnych interesów polskich rolników, transportowców, czy zakładów zbrojeniowych, okazało się, że pozycja polityczna premiera Tuska, nie jest wcale taka mocna, jak mu się wydaje. Rzeczywiście jest serdecznie witany przez przewodniczącą Ursulę von der Leyen czy Manfreda Webera, poklepywany po plecach przez Macrona, czy Scholza, jak ostatnio na spotkaniu Trójkąta Weimarskiego w Berlinie, ale gdy przychodzi co do czego, albo o polskie interesy wcale nie zabiega, albo jest ogrywany bez skrupułów.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/685497-tusk-mial-nie-dac-ograc-sie-brukseliogrywaja-go-jak-chca