„To jest zemsta. To co się dzieje, to jest zjawisko może w jakimś Bantustanie, a nie w cywilizowanym kraju NATO i UE” – powiedział portalowi wPolityce.pl Witold Waszczykowski. W ten sposób były szef polskiej dyplomacji skomentował decyzję Sikorskiego o odwołaniu hurtem 50 ambasadorów, bez uzgodnień z prezydentem. Były minister spraw zagranicznych uchylił rąbka tajemnicy naszym czytelnikom, wyjaśniając jak złożona i długotrwała jest procedura odwołania i powołania ambasadora.
Min. Radosław Sikorski zdecydował o zakończeniu misji przez ponad 50 ambasadorów oraz o wycofaniu kilkunastu kandydatur zgłoszonych przez poprzednie kierownictwo resortu. Decyzję o hurtowym odwołaniu ambasadorów skrytykował Witold Waszczykowski z rozmowie z portalem wPolityce.pl.
Sikorski nie ma na podorędziu 50 dyplomatów zdolnych do tego, aby w ciągu 3-4 miesięcy, jeśli procedury byłyby przyspieszone, do przejęcia tak dużej ilości placówek. Wraz ze zmianą ambasadorów idą przecież kolejne decyzje kadrowe. To co się dzieje, to jest zjawisko może w jakimś Bantustanie, ale nie w cywilizowanym kraju NATO i UE
— powiedział nam były szef polskiej dyplomacji i podał przyczynę takiego zachowania koalicji i rządu Tuska.
To jest zemsta, jak się czasami mówi, o pewnym zwierzęciu z brzytwą. To jest chęć błyskawicznego czyszczenia zagranicznego przedpola przed prezydencją w UE w roku 2025 oraz przed wyborami prezydenckimi. To jest ruch polityczny, niemający nic wspólnego z profesjonalizmem
— oświadczył Waszczykowski.
Sikorski i Tusk omijają procedurę
Były minister spraw zagranicznych wielokrotnie dokonywał wymiany ambasadorów i wie, jak powinny tego typu procedury zgodnie z prawem wyglądać.
Wysłanie ambasadorów do placówek dyplomatycznych jest skomplikowaną procedurą. Inicjatywa wychodzi o oczywiście od ministra spraw zagranicznych i jest konsultowana z kancelarią premiera i prezydenta. Jeśli są wstępne zgody, to wtedy rozpoczyna się cała procedura urzędnicza. Wysyła się dokumenty danego ambasadora po parafki do obu kancelarii oraz zasięga się opinii Sejmu, gdzie ma miejsce przesłuchanie kandydata. Jeśli te wszystkie procedury zostają dopełnione, wówczas wysyła się kandydaturę ambasadora do państwa przyjmującego, by uzyskać zgodę na jego przyjazd. Zgoda od państw przyjaźnie nastawionych powinna przyjść w ciągu miesiąca. Jeśli po 3-4 miesiącach, a maksymalnie po pół roku, tej zgody nie ma, to uznaje się, że odpowiedź jest negatywna. Rzadko bowiem przychodzi bowiem odpowiedź w stylu „nie przyjmiemy”. „Negatem” decyzji jest po prostu kilkumiesięczna cisza. W takiej sytuacji ambasadora się wycofuje i proponuje nową kandydaturę
— podkreślił w rozmowie z nami Waszczykowski. Podobnie rzecz się ma z odwołaniem dyplomaty z placówki.
Odwołanie ambasadora, także powinno być uzgodnione z kancelarią premiera i prezydenta. Ostatecznie prezydent podpisuje tę nominację. W niektórych przypadkach prezydent może zastrzec, ze nominację ambasadorską wręczy osobiście. W rutynowych przypadkach robi to szef dyplomacji
— zauważył były szef MSZ, który ma pełną świadomość tego, że praca na stanowisku ambasadora nie jest dożywotnia.
Stanowisko ambasadora nie jest stanowiskiem pracy chronionej i nie ma czegoś takiego jak kadencja. Przyjęło się, że ambasador jedzie na placówkę na ok. 4 lat i tych zasad się przestrzega także ze względu na jego rodzinę. Na przykład, odwołanie ambasadora koreluje się choćby z rokiem szkolnym jego dzieci. Ambasadorzy nie pełnią służby na placówce dłużej, co ma zapobiec utożsamianiu się z interesami państwa goszczącego
— oświadczył polityk, nie kryjąc, że każda nowa władza ma pełne prawo do wymiany ambasadorów. Musi jednak przestrzegać prawa.
Minister z premierem może po konsultacji z prezydentem może formalnie odwołać nieograniczoną ilość ambasadorów. Podkreślam, tylko po konsultacji z prezydentem i na pewno nie taką ławą, czyli gremialnie, jak to się dzieje teraz. To grozi destabilizacją polityki zagranicznej
— podkreślił dobitnie Witold Waszczykowski.
Nie można „en bloc”
Będąc szefem polskiej dyplomacji w bardzo trudnym dla Polski okresie, Witold Waszczykowki także dokonywał zmian kadrowych w ambasadach. Zawsze jednak najważniejszy był interes państwa, a nie polityczne korzyści.
W 2015-16 roku oczekiwano wymiany ambasadorów. W lipcu 2016 roku w Warszawie miał się odbyć szczyt NATO. Zaplanowana była także pielgrzymka Ojca Świętego i 2 mln młodych ludzi. Miałem dylemat czy wycofać ambasadorów wiedząc, że procedura wysłania nowego ambasadora to 6-8 miesięcy. Nasze placówki byłyby do lipca 2016 roku pozbawione ambasadorów, którzy mają przecież mają możliwość dotarcia do najwyższych władze danego kraju
— przypomniał były szef MSZ.
Proszę sobie wyobrazić, żeby w takiej sytuacji, przed szczytem NATO nie byłoby naszego ambasadora w Waszyngtonie, Londynie, Brukseli czy przy siedzibie NATO. Musiałem zatem znosić ataki, że w Waszyngtonie siedzi Schnepf, w Hiszpanii Arabski, a Marek Prawda przy UE. Ale warto było to zrobić, by nie doprowadzić do zawieruchy. W rezultacie wymieniłem ponad 60 ambasadorów, ale ten proces trwał ponad 2 lata. Nie można „en bloc” wymienić w jednej chwili aż 50 ambasadorów. Tworzy to olbrzymi galimatias w kraju. 50 ważnych placówek na świecie nie ma ambasadora tylko są tam niżsi rangą urzędnicy
— podsumował Witold Waszczykowski w rozmowie z portalem wPolityce.pl
CZYTAJ TAKŻE:
Robert Knap
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/685444-waszczykowski-sikorski-czysci-przedpole-przed-prezydencja