Szkoda, że w tej osobliwej sprawie Ludwig von Mises miał rację aż tak dosłownie, gdy pisał, że demokracja i kapitalizm są na siebie skazane i w tym sensie, że i tu, i tu człowiek wolny wybiera sobie produkt, który kupuje lub na który głosuje. Od czasów Misesa jednak (zmarł w 1973 r.) kapitalizm się o tyle zmienił, że jego marketing jest szalenie agresywny, wdzierający się do człowieka z najgorszymi produktami pokazanymi tak przekonująco, że ludzie to kupują - tak jak i politycy stali się często produktem wypuszczonym niemalże z taśmy fabrycznej na zamówienie jakiegoś biznesmena, oligarchy czy innego gracza. Można więc sprzedać ludziom płyn na porost włosów, który nie działa ale można też sprzedać młode pokolenie na odnowę polityki, które politykę zepsuje już do cna. I szkoda, że tak jak wiecznie społeczeństwo będzie nabierać się na reklamy, tak wiecznie będzie się nabierać na narracje wyborcze.
Pięć produktów różnej jakości
Adam Gomoła i Aleksandra Wiśniewska to takie twarze, które miały prezentować pokolenie „Z”, a za ich ideowością, „nadzieją na nową politykę” czy odbudowaniem zniszczonego Mosulu (co przypisywała sobie młoda posłanka KO) stoją bogaci rodzice i kilka niezłych sloganów partyjnych. Za Robertem Biedroniem ocierającym łzy prześladowania setkami tysięcy euro z Brukseli stoi nachalna machina lobby LGBT, która ma swoje pomysły na biznesy w Polsce, za Hołownią stoi Jacek Cichocki i paru TVNiarzy, a za Tuskiem ten czy inny niemiecki kanclerz. Każde z nich jest takim produktem, cudownym płynem na porost włosów, że właściwie nieważne co jest w buteleczce, czy przypadkowy detergent, czy oranżada czy zabarwiona woda, ważne że te etykiety doprawiono im w bardzo pociągającym stylu, aż chce się potrzymać w dłoni, aż chce się wylać na głowę i patrzeć kiedy będzie można zapleść całe warkocze. Gomoła i Wiśniewska mają więc nalepkę „świeżej młodości”, Biedroń „tolerancyjnego kochasia”, Hołownia „perorującego komika” a Tusk „prawdziwego Europejczyka” - i wystarczy.
Zwyczajne oszustwo
I jednocześnie na drugiej półce sklepu z polskimi politykami jest do sprzedania może nie cudowny płyn na porost włosów, ale leczniczy szampon o nieco zużytej etykiecie, też trzeba przyznać, że dość drogi, bo kupienie go skutkuje znoszeniem licznych szykan i wścieklizny we wszechobecnych mediach, ale jednak naprawdę on pomaga na te cholerne włosy. I oczywiście można postawić tu zagadnienie, że producent szamponu powinien postarać się o lepszą etykietę, ale równocześnie trzeba intensywnie edukować konsumentów, że ten nigeryjski książę co prosi w mailu o jednorazową pożyczkę, że te garnki przedstawiane na osiedlowym pokazie, że te reklamy magicznych kosmetyków na stronach internetowych czy wreszcie ten filoniemiecki polityk albo uczciwa polityka po wsze czasy, obiecywana przez jakiegoś dzieciaka, to po prostu zwyczajne oszustwo.
Edukacja ta wymaga jednak sięgnięcia po klasyków, bo przecież pisał o tym Tukidydes, Machiavelli, Wawrzyniec Goślicki, Szymon Konarski czy - z łatwiej przyswajalnych - nawet i Sienkiewicz ze swoim „czerwonym suknem”, z którego magnaci chcą sobie tyle wykroić, „by na płaszcz starczyło”. Gomoła i Tusk to jednak nic nowego pod słońcem. Zamysł minister Nowackiej, by jednak powyższych autorów tak zupełnie odłożyć do lamusa, ma i taki sens, że łatwiej będzie Polakom wciskać kolejne trefne produkty - choćby i polityczne.
MOCNY SPÓR PiS i PO. ZOBACZ!:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/685193-co-wspolnego-maja-ze-soba-gomola-tusk-biedron-i-holownia