W czasie, kiedy przez całą Europę przetaczają się protesty rolników sprzeciwiających się realizacji restrykcyjnych przepisów Zielonego Ładu, w Parlamencie Europejskim przyjęte zostało rozporządzenie w sprawie odbudowy zasobów przyrodniczych. To kolejne obciążenie dla europejskiego rolnictwa. Nie dość, że cele są nierealne czasowo, są też niezwykle kosztowne. Ta propozycja obnaża też hipokryzję lewicowo-liberalnej większości, która pod wpływem wzburzenia rolników niby robi krok w tył w kwestii obowiązkowego ugorowania, z drugiej idzie dwa kroki do przodu, forsując w PE obowiązek odbudowy zasobów przyrodniczych.
EPL - partia Zielonego Ładu
Od miesiąca w całej Europie trwają protesty rolników przeciwko ogromnym obciążeniom nakładanym na sektor rolno-spożywczy przez przepisy Zielonego Ładu. Od tygodni trwają też próby zrzucania odpowiedzialności za ten szkodliwy dla europejskiego rolnictwa projekt. Fakty jednak są takie, że zmiany te od początku forsowały i popierały partie tworzące Europejską Partię Ludową, co potwierdził jej przewodniczący Manfred Weber, mówiąc że EPL jest „partią Zielonego Ładu”. Także w PE, w 2020 r. cała PO i PSL głosowały za rezolucją w sprawie Zielonego Ładu. Wszyscy europosłowie z PiS głosowali przeciw. Dziś politycy Koalicji 13 grudnia kluczą i wybielają się, ale faktów nie zakrzyczą.
Trzeba też przypomnieć, że w Komisji Europejskiej osobą odpowiedzialną za opracowanie, prezentację i implementację Zielonego Ładu był Frans Timmermans, były przewodniczący KE. To jego głos był niezwykle istotny w każdym akcie prawnym związanym z tzw. „wpływem środowiskowym”: w reformie WPR (gdzie domagał się maksymalnego zwiększania ambicji „zielonej architektury” i wprost naciskał, aby jak największy procent budżetu WPR był przypisany realizacji celów ochrony środowiska i klimatu); we wszystkich składowych pakietu „Gotowi na 55 proc.”, przy opracowaniu założeń strategii „Od pola do stołu”, w tym rozporządzenia w sprawie redukcji pestycydów, czy wreszcie w rozporządzeniu w sprawie odbudowy zasobów przyrodniczych – które prezentował i nadzorował osobiście.
Nierealistyczne założenia rozporządzeń, na które nie ma finansowania
Rozporządzenie jest częścią składową Zielonego Ładu, osadzoną na „Strategii na rzecz bioróżnorodności 2030” oraz strategii „Od pola do stołu”. Wprowadza wiążące na poziomie państw członkowskich cele w zakresie przywrócenia części zagospodarowanych lub zdegradowanych obszarów lądowych i morskich do ich pierwotnego stanu. Do roku 2030 r. państwa członkowskie będą musiały zrekultywować co najmniej 30 proc. swoich siedlisk, które są w złym stanie, do roku 2040 – 60 proc., a do roku 2050 – 90 proc. Nowe rozporządzenie określa przy tym restrykcyjne cele dla niektórych wskaźników różnorodności biologicznej w sektorze rolnym, a także dla odbudowy gleb organicznych na osuszonych torfowiskach wykorzystywanych w rolnictwie. Głosowałam przeciwko tym rozwiązaniom argumentując, że cele te są nierealistyczne czasowo, niedostosowane do warunków krajowych, niezwykle kosztowne i szczególnie szkodliwe dla terenów rolniczych.
Warto zaznaczyć, że na realizację zaplanowanych działań nie są przewidziane odrębne środki finansowe, a obecnie dostępne środki krajowe i europejskie będą niewystarczające. Ponadto, zawarta w rozporządzeniu zasada „niepogarszania stanu siedlisk”, także poza obszarami Natura 2000, uderzy w gospodarkę oraz inwestycje głównie na obszarach rolnych i leśnych, ale także miejskich – właściwie na obszarze całego kraju. Cele odbudowy mogą być szczególnie kłopotliwe na terenach rolniczych: art.11 określa szczegółowe i restrykcyjne cele w zakresie różnorodności biologicznej dla ekosystemów rolnych (m.in. odbudowa i utrzymywanie populacji owadów zapylających lub siedlisk ptasich) oraz wymogi ponownego nawodnienia terenów będących osuszonymi torfowiskami. Na szczęście, dzięki między innymi głosom europosłów PiS, wymogi tego artykułu udało się znacząco złagodzić w stosunku do propozycji wyjściowej.
Eurowybory szansą na zatrzymanie szaleństwa
Nowe przepisy ponadto pomijają aspekt społeczny, w tym ingerują w regulacje dotyczące własności prywatnej. Cele rozporządzenia są także sprzeczne z priorytetami w zakresie bezpieczeństwa żywnościowego i energetycznego. Dodatkowo, realizacja celów odbudowy naturalnej łączności rzek może być ekonomicznie nieuzasadniona i prowadzić do utraty ważnych funkcji gospodarczych systemów rzecznych, takich jak żegluga śródlądowa, zaopatrzenie w wodę czy wytwarzanie energii odnawialnej. Wreszcie - rozporządzenie wygeneruje ogromne i niewykonalne obowiązki w zakresie planowania, zarządzania, monitorowania i sprawozdawczości.
Szkoda, że jego główny autor, F. Timmermans, rezygnując w ubiegłym roku ze swojej funkcji, zdezerterował przed wszelką odpowiedzialnością za swoje nierealistyczne pomysły, jakie zafundował Europie, w tym naszym rolnikom, ale od tej odpowiedzialności nie uciekną partie lewicowo-liberalne w PE. Niemniej główna odpowiedzialność spoczywa jednak na szefowej KE, której rodzina polityczna - Europejska Partia Ludowa – uznaje Zielony Ład za swoisty przewrót kopernikański i której przewodniczący Weber porównuje nawet te zapisy do lądowania człowieka na Księżycu. Szansą na to, żeby zatrzymać to szaleństwo wynikające z Zielonego Ładu, będą wybory czerwcowe do Parlamentu Europejskiego.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/684763-zielony-nielad-do-kosza