Szaleństwo Zielonego Ładu postępuje coraz śmielej. Jego autorzy z uporem prześcigają się w uzasadnianiu jego założeń, choć opór społeczny rośnie. Rafał Trzaskowski twierdzi, że „planeta płonie” i za chwilę będziemy się bić o wodę. Frans Timmermans dwa lata temu oświadczył, że napaść Putina na Ukrainę była „manewrem dywersyjnym” mającym na celu „odwrócić uwagę od problemu klimatycznego”, a von der Leyen kilka miesięcy temu przywoływała raport „Klubu Rzymskiego”, według którego należy wszelkimi metodami ograniczyć zaludnienie, by ocalić planetę. Ta ostatnia sprawa, powraca w rożnych wariantach z nową siłą. Bo choć raport ma już ponad 50 lat, skutki zawartej w nim koncepcji są potężne, a Europa nie potrafi podnieść się z katastrofy demograficznej. Skoro więc nawet w obecnych realiach, von der Leyen zdecydowała się przywołać jego treść, warto pamiętać, jaki los zaplanowano wówczas dla Polski i że pozornie rozproszone elementy, stanowią jedną spójną całość.
Przewodnicząca Komisji Europejskiej wygłosiła mowę na sesji plenarnej otwierającej konferencję Beyond Growth. I choć miała ona miejsce w maju 2023 roku, na nowo zaistniała w sieci. Internauci przypomnieli fragment wystąpienia, w którym von der Leyen odnosi się do raportu „Granice wzrostu”, wydanego w 1972 roku przez Klub Rzymski – tajemniczy międzynarodowy think-tank, od roku 1968 zrzeszający naukowców, polityków i biznesmenów pochłoniętych „globalnymi problemami świata”.
CZYTAJ WIĘCEJ: „Zatrzymać wzrost gospodarczy i wzrost liczby ludności”. Von der Leyen cytowała wnioski z kuriozalnego raportu. Przypomniano nagranie!
Mózg zachodnich ruchów ekologicznych
Klub Rzymski, po pięciu latach nieoficjalnej działalności, zarejestrował się jako organizacja międzynarodowa w Genewie. W latach 80. szeroko współpracował z ZSRR i innymi krajami socjalistycznymi. To właśnie ta organizacja stoi za skompromitowaną dziś, ale obowiązującą wszystkie kraje świata, problematyką globalnego ocieplenia i nakazu redukcji CO2. Ten ekologiczny mózg zachodnich ruchów chroniących środowisko wydał w roku 1972 raport „Granice wzrostu”, zawierający analizę przyszłości ludzkości wobec wzrostu populacji i wyczerpujących się zasobów naturalnych. Ogłosił w nim, że jeśli nie powstrzymamy przyrostu demograficznego na Ziemi, niechybnie padniemy ofiarami „końca świata spowodowanego śmiercią głodową ludzkości”. Strategia została obmyślona bardzo precyzyjnie. O tym, jak powinna się do niej ustosunkować Polska, pouczył nas osobiście jeden z jej twórców.
Depopulacja i zmarginalizowanie Polski
W grudniu 1974 roku w Jabłonnie pod Warszawą odbyło się międzynarodowe seminarium na temat kierunków modelowania matematycznego społeczeństw. Na konferencję, zorganizowaną pod patronatem UNESCO przez Ministerstwo Nauki oraz Instytut Organizacji i Kierowania PAN, przybył jeden z autorów raportu Dennis L. Meadows. Siejąc grozę w kwestii przeciążenia Ziemi nadmiarem ludności, przestrzegł nas, żebyśmy zmniejszyli liczbę obywateli.
Jeżeli chodzi o Polskę, to sądzę, że macie zbyt duży przyrost ludności. 15 mln ludności gwarantowałoby równowagę
– powiedział w rozmowie z Andrzejem Bonarskim na łamach warszawskiej „Kultury”. Lektura wywiadu nie pozostawia wątpliwości, że mamy do czynienia z chorym snem szaleńców. Snem, który niestety został uznany za naukową wykładnię. Na dowód fragment rozmowy opublikowanej w styczniu 1975 roku:
Bonarski: Jak pan sobie wyobraża drastyczne zahamowanie rozrodczości?
Meadows: Państwo o ustroju socjalistycznym ma w tej mierze szczególne możliwości. Aparat administracyjny i społeczny może stworzyć warunki przeciwdziałające nadmiernemu przyrostowi ludności.
Czy nie wydaje się panu, że każda rodzina może chcieć kiedyś mieć dzieci i ma do tego prawo?
Absurd.
Nie sądzę, by dało się tak całkowicie lekceważyć tradycję i biologię.
Łatwo ją zmienić.
A więc odmawia pan ludziom prawa wolności posiadania potomstwa.
Sądzę, że społeczeństwo – zwłaszcza wasze – winno rządzić się logiką. Społeczeństwo winno mieć wpływ na siebie samo. Choćby przez podatki, poprzez utrudnianie nadmiernego wzrostu ludności środkami administracyjnymi. Można stworzyć całą politykę sterującą rozrodczością.
Jakże to symptomatyczne i znajome. Jak widać, stare XIX-wieczne teorie Thomasa Malthusa, anglikańskiego pastora i ekonomisty, który w „Eseju o populacji” usiłował wyjaśnić bezrobocie i nędzę nie przyczynami społecznymi, lecz zbyt szybkim przyrostem ludności, miały się dobrze zarówno za PRL, jak i dzisiaj. A przecież już w latach 60-tych Prymas Tysiąclecia z całą mocą powtarzał, że jeśli chcemy myśleć o dalekiej przyszłości naszego narodu, jeśli chcemy silnej Polski, to musimy dążyć do 50 milionów! Jasno mówił także, że Niemcy wciąż mają plan wyniszczenia narodu polskiego i dlatego należy dążyć do wzrostu ludności.
Neo-TVP stawia za wzrór Francję, która wpisała aborcję do konstytucji
Neomarksizm i wszelkie ideologie rewolucji kulturowej żywią się doskonale tymi coraz bardziej popularnymi koncepcjami, które stały się doktryną polityczną obecnej UE. Pustkę duchową wypełniają watą ekologizmu, a koncepcję depopulacji realizują poprzez chorą strategię przewrotu społecznego, osadzonej na fałszywej koncepcji wolności u praw kobiet sprowadzonych do antykoncepcji i aborcji.
O tym, jak dalece zapędzono się już w tej walce, świadczy ostatnia decyzja francuskiego parlamentu, który zdecydował o wpisaniu aborcji do konstytucji. Entuzjastyczna reakcja polityków mówi wszystko. Długi marsz przez instytucje powiódł się doskonale. Zabijanie dzieci nienarodzonych stało się konstytucyjnym prawem i żaden przyszły rząd Francji nie będzie mógł go już zakwestionować.
Ten sam kierunek próbuje obrać polska Lewica. I choć „koalicja 13 grudnia” wie, że nie ma jeszcze powszechnego przyzwolenia społecznego na podejmowanie tak radykalnych kroków w Polsce, obiecuje swoim wyborcom aborcję na żądanie. Jednym z pierwszych projektów, które przyjęła była niekontrolowana dostępność „pigułki po” nawet dla 15-latek. Państwo Donalda Tuska z impetem przystąpiło do finalizacji rewolucji kulturowej. Wykorzystuje do tego wszystkie mainstreamowe narzędzia. Neo-TVP wpisało się w tę rolę doskonale. Oto wczorajszy materiał w głównym programie informacyjnym:
Kto na tym zarabia?
Globalistyczne programy antypłodnościowe są opracowywane przez ogólnoświatowe gremia i organizacje międzynarodowe, następnie zaszczepiane w umysłach całych społeczeństw za pomocą pozarządowych aktywistów lub lobbystów, karmiących ślepe masy pieśnią o prawach reprodukcyjnych, wyzwoleniu kobiet czy walce z HIV/AIDS. Do czego prowadzą? Ostatecznie do rozstrzygnięć eugenicznych, do eliminowania urodzeń ludzi chorych i biednych, do ograniczania podstawowych praw osób, które są zbyt słabe, by mogły się obronić same. Wszystko to właśnie w imię „praw człowieka”.
W lipcu 2012 roku, z inicjatywy rządu brytyjskiego oraz Fundacji Billa i Melindy Gatesów, odbył się w Londynie Szczyt Planowania Rodziny. Na obrady zjechało 150 globalnych liderów agendy zdrowia i praw seksualno-reprodukcyjnych, która zrzesza przedstawicieli rządowych, sponsorów, organizacje społeczne i wyznaniowe, ośrodki badawcze oraz przedsiębiorców. Co postanowiono? Wszczęcie „globalnego ruchu”, dzięki któremu 120 mln kobiet w wieku reprodukcyjnym (15–49 lat) w 69 najbiedniejszych krajach świata uzyska „dostęp do nowoczesnych metod informacji, usług i dostaw antykoncepcyjnych do 2020 roku”. Na 8-letnią operację przeznaczono prawie 4,5 mld dolarów. Drugim celem, jaki wyznaczono, jest utrzymanie zaopatrzenia dla 260 mln kobiet w 69 krajach, stosujących dziś nowoczesną antykoncepcję. To zadanie z kolei miało kosztować 10 mld dolarów. Plan biznesowy był więc prosty. W ciągu 8 lat wciągnąć w aktywność antykoncepcyjną 380 mln kobiet w 69 krajach świata. Wszystko to dla ich dobra i w imię ich osobistej wolności.
Skąd ta determinacja ubrana w mętną nowomowę „zdrowia reprodukcyjnego” i argumentację „naglącej potrzeby”? W raporcie UNFPA napisano wówczas wyraźnie, że w ciągu 15 lat popyt na antykoncepcję powinien wzrosnąć o 40 proc. Wskazywano też, że nadciąga moment, „gdy największa rzesza młodzieży, jaką widział świat, ok. 1,5 mld młodych ludzi, stanie się seksualnie aktywna”. Uczestnicy szczytu podjęli oficjalne decyzje o „zwiększonym zaangażowaniu finansowym rządów i innych uczestników, a także zmianach wielu praw, polityk oraz czynników związanych z usługami i zasadami, które znacznie utrudniają możliwość korzystania z usług antykoncepcyjnych”.
Wszystko jest więc jasne. Seks staje się towarem nie tylko w sensie dosłownym. Wystarczy odpowiednio zaprogramować społeczeństwa, doprowadzić do obniżenia wieku inicjacji, wdrożyć szerokie programy antykoncepcyjne i biznes zakwitnie. W świadomości każdego człowieka, już od pierwszych lat jego życia, ma zostać wyryte proste skojarzenie każdego aktu seksualnego z konkretnym towarem: pigułką antykoncepcyjną, prezerwatywą, środkami wczesnoporonnymi czy aborcją. Genderowy walec się toczy, a programy depopulacyjne coraz dramatyczniej odbijają się w kryzysie demograficznym kolejnych państw Europy, w kompletnej dekonstrukcji społeczeństw i destrukcji jednostek, niezdolnych do normalnego życia w wiernych i stabilnych relacjach.
Wszystkie te z pozoru rozproszone działania są w swej istocie bardzo spójne. Celem zaprogramowanej dekady temu przez marksistów rewolucji kulturowej jest zniszczenie Zachodu, doprowadzenie do destrukcji, zgnilizny moralnej i demontażu cywilizacji łacińskiej. Patrząc na postępujące procesy, trudno oprzeć się gorzkiej konstatacji, że od kompletnego upadku dzieli nas tylko krok. Ci sami politycy, którzy nie mają żadnego sensownego pomysłu na rozwój gospodarki, wzmocnienie państwa, konstruktywny program społeczny, posiadają wyjątkową determinację w niszczeniu ludzkiej godności, chrześcijańskich wartości i tożsamości jednostki. Wysoce uderzająca zależność. W imię rzekomej wolności i histerycznej ekologii, posuną się do wszystkiego, nie przyjmując do wiadomości, że niszczą przy tym człowieka, depcząc cały fundament jego rozwoju. Będziemy chronić owady, przechodzić na przymusowy wegetarianizm i ograniczać hodowlę bydła, a jednocześnie z kaprysu i wygody zabijać dzieci nienarodzone. Bezduszność komunistów, we wszystkich możliwych wcieleniach, zawsze była ich cechą charakterystyczną.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/684228-chcieliby-polakow-bylo-tylko-15-mln-ke-promuje-ekoaborcje