„Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz jeszcze tego nie wie, ale idąc ścieżką, którą chce go poprowadzić generał Gocuł, znajdzie się dokładnie w takiej samej sytuacji co ministrowie Klich i Siemoniak” – uważa Mariusz Błaszczak. W polemice z generałem Gocułem, zamieszczonej na portalu Onet, były szef MON stwierdza wprost, że „Gocuł nie rozumie, jak wygląda współczesny proces programowania rozwoju sił zbrojnych i przygotowań państwa do prowadzenia wojny”.
Gocuł atakuje poprzednie kierownictwo MON
Generał Mieczysław Gocuł, były szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, a obecnie główny doradca wojskowy szefa MON, Władysława Kosiniaka-Kamysza, oraz szef zespołu dokonującego audytu w resorcie obrony, udzielił Onetowi obszernego wywiadu. Wymienia w nim szereg zastrzeżeń pod adresem poprzedniej ekipy zarządzającej resortem obrony.
Brak najważniejszych dokumentów o strategicznym znaczeniu to wierzchołek góry lodowej problemów, jakie zastaliśmy w Ministerstwie Obrony Narodowej
— powiedział m.in. Gocuł.
Generał wymienił również listę – jego zdaniem – nieracjonalnych zakupów wojskowych, dokonanych przez poprzedników.
Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz jeszcze tego nie wie, ale idąc ścieżką, którą chce go poprowadzić generał Gocuł, znajdzie się dokładnie w takiej samej sytuacji co ministrowie Klich i Siemoniak
— napisał w odpowiedzi Mariusz Błaszczak na platformie X.
Jego zdaniem, Kosiniak-Kamysz będzie „pozbawiony jakichkolwiek możliwości działania, co w obliczu wojny i obecnej sytuacji bezpieczeństwa może mieć tragiczne skutki”.
To niebezpieczna gra
W zamieszczonej również na portalu Onet polemice, Błaszczak szczegółowo odniósł się do zarzutów Gocuła.
Najpierw rozprawia się z zarzutem używania „pilnej potrzeby operacyjnej”. Jak zauważa, została ona określona w dokumentach wewnętrznych MON i jest zgodna z przepisami powszechnie obowiązującymi. Co więcej, „była używana także w czasach, gdy szefem Sztabu Generalnego był gen. Mieczysław Gocuł”.
Czy zdaniem gen. Gocuła, sytuacja, w której za naszą wschodnią granicą trwa pierwsza od dziesięcioleci pełnoskalowa wojna, a Polska stała się krajem frontowym, nie jest wystarczająca do tego, by stosować przewidzianą przez prawo procedurę pilnego pozyskiwania sprzętu wojskowego? Czy w obliczu tego, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, rzeczywiście stać nas na prowadzenie wieloletnich analiz, których efektem wielokrotnie było opracowanie założeń sprzętu, którego nie może wyprodukować żaden producent na świecie, bądź na ostatnim etapie prac koncepcyjnych okazywał się przestarzałym?
— zapytał Błaszczak w polemice.
Według niego Gocuł „jest wyraźnie zwolennikiem poprzedniego systemu, który sprawiał, że Minister Obrony Narodowej nie mógł podjąć żadnej decyzji w sprawie zakupu sprzętu z powodu braku jednoznacznej wojskowej rekomendacji, a same postępowania ciągnęły się wiele lat”.
To nie jest troska o dobro finansów publicznych, przejrzystość procedur czy interes Sił Zbrojnych RP. Gen. Gocuł chce po raz kolejny pozbawić ministra jakiejkolwiek decyzyjności kosztem własnych ambicji. To niebezpieczna gra, która odbywa się w epicentrum konfliktu, który toczy się tuż za naszymi granicami
— podkreśli były szef MON.
Zdaniem Błaszczak, forsowany przez gen. Gocuł model, „pozbawia ministra jakiejkolwiek decyzyjności i przywraca paraliżujący proces modernizacji schemat działań”.
To właśnie dlatego rządowi PO-PSL w latach 2007-2015 nie udało się przeprowadzić żadnego większego kontraktu zbrojeniowego poza umową na śmigłowce Caracal
— zwrócił uwagę Błaszczak.
CZYTAJ WIĘCEJ: Mariusz Błaszczak punktuje działania kierownictwa MON: Nie macie jasnego planu i jednego stanowiska w żadnej z najważniejszych spraw
Zupełnie nieprawdziwy zarzut
Następnie przechodzi do zarzutu o braku dokumentów strategicznych. Według byłego szefa MON, „Gocuł nie rozumie, jak wygląda współczesny proces programowania rozwoju sił zbrojnych i przygotowań państwa do prowadzenia wojny”.
Zupełnie nieprawdziwy jest zarzut, jakoby nie było Strategii Bezpieczeństwa Narodowego lub była ona nieaktualna, ponieważ nie uwzględnia obecnych zagrożeń
— zaznaczył Błaszczak.
Według niego, Gocuł udowodnił, „że nie wie nawet, jakie dokumenty planistyczne obecnie obowiązują”.
Warto zauważyć, że pomimo kwestionowania przez gen. Gocuła istnienia kluczowych dokumentów strategicznych, obecne kierownictwo MON w odpowiedzi na interpelację posła koalicji rządzącej Jarosława Wałęsy zadeklarowało realizację swoich priorytetów właśnie w oparciu o dokumenty strategiczne przygotowane przeze mnie we współpracy z Prezydentem RP, czyli o Strategię Bezpieczeństwa Narodowego RP i Program rozwoju Sił Zbrojnych RP na lata 2021-2035
— podkreśla były szef MON.
CZYTAJ WIĘCEJ: Co z kontraktami dla armii? Błaszczak: Wizyta prezesa Lockheed Martin w Polsce to akt desperacji, koreański ambasador nie wie co robić
Oczekuję od kierownictwa MON jednolitego stanowiska
Kolejny zarzut dotyczył budowy trzystutysięcznej armii. Błaszczak przypomniał, że jego plan „stworzenia najsilniejszej armii lądowej w Europie, w skład której wchodziłoby co najmniej 300 tys. żołnierzy zawodowych, wojsk obrony terytorialnej i dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej, oparty był o analizy prowadzone przez Sztab Generalny Wojska Polskiego, które znalazły odzwierciedlenie w Programie Rozwoju Sił Zbrojnych oraz Pakiecie Wzmocnienia Sił Zbrojnych RP”.
Jestem przekonany do tej wizji wzmacniania Wojska Polskiego. Pomysł ten zyskał także aprobatę środowiska wojskowego, z którym pracowałem
— dodał.
Jak zaznaczył, właśnie ten plan jest krytykowany przez gen. Gocuła. Zwrócił jednak uwagę, że obecny szef sztabu generalnego gen. Wiesław Kukuła „ostatnio zaprezentował program zakładający budowę właśnie 300-tysięcznego wojska uzupełnionego o 150 tys. żołnierzy aktywnej rezerwy”. Natomiast min. Władysław Kosiniak-Kamysz w tym samym dniu, w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej”, również mówił o planie budowy 300-tysięcznej armii, „ale z uwzględnieniem rezerwy aktywnej”.
W ciągu kilku dni resort obrony narodowej przedstawił trzy różne wizje wzmacniania liczebnego Wojska Polskiego. (…) Jako były minister obrony narodowej oczekuję od kierownictwa MON jasnego, jednolitego stanowiska w tej fundamentalnej sprawie
— stwierdził Błaszczak.
CZYTAJ WIĘCEJ: Błaszczak celnie odpowiada Sikorskiemu. „Cieszę się, że wreszcie to przyznał. To rząd PiS zaczął modernizację polskiej armii”
Podejście jak z PRL
Ostatni z zarzutów, który odpiera polityk Prawa i Sprawiedliwości, dotyczy zbyt dużej liczby zakontraktowanego sprzętu.
To zarzut, z którym spotykałem się w kampanii wyborczej, której zresztą aktywnym uczestnikiem był gen. Gocuł, występujący przecież na konwencji Platformy Obywatelskiej
— przypomniał Błaszczak.
Jak zauważa były szef MON, „rynek sprzętu zbrojeniowego to nie supermarket, gdzie towary są wystawione na półkach i każdy bierze to, na co ma ochotę i pieniądze”.
Ten rynek jest niewielki, nieodpowiadający potrzebom poszczególnych państw, a trzeba pamiętać, że po ataku Rosji na Ukrainę to zapotrzebowanie tylko wzrosło
— stwierdził.
I przypomniał, że rząd PiS po objęciu władzy „zastał Wojsko Polskie oparte głównie na sprzęcie postsowieckim”.
W momencie wybuchu wojny zdecydowaliśmy się na przekazanie dużej ilości tego sprzętu na rzecz walczącej Ukrainy mając świadomość, że Ukraińcy walczą nie tylko o swoją niepodległość, ale także o zatrzymanie dalszego marszu Putina na Zachód Europy
— przypomniał.
Jak dodał, była to także szansa „na zastąpienie postsowieckiego sprzętu, którego remont był kosztowny lub w związku z ograniczeniem relacji handlowych z Federacją Rosyjską często niemożliwy, nowoczesnym sprzętem spełniającym wymagania współczesnego pola walki”.
Odbyło się to przy akceptacji praktycznie wszystkich sił politycznych w Polsce i przy szerokiej zgodzie społecznej
— podkreślił Błaszczak.
Aby szybko uzupełnić tę lukę, aktywnie pracowaliśmy na różnych rynkach zbrojeniowych i przyśpieszyliśmy proces modernizacji technicznej konsekwentnie realizowany od 2015 r.
— dodał.
W tym kontekście wymienił m.in. wynegocjowanie kontraktów z Koreą Południową, zgodę rządu USA na sprzedaż 500 HIMARS-ów, czy kontrakt na czołgi Abrams. Dodał też, że równocześnie budowany był skuteczny i wielowarstwowy „system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej Patriot i Mała Narew. Kupiliśmy armatohaubice Krab, transportery Borsuk i okręty Miecznik”.
Podejście, które zakłada realizowanie procesów jeden po drugim w sytuacji, gdy można to robić równocześnie, jest marnotrawieniem czasu. To podejście rodem z PRL-u, które zwalnia z odpowiedzialności i zaangażowania
— podkreślił na koniec Mariusz Błaszczak.
Onet/kot
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/683655-blaszczak-do-gocula-nowy-szef-mon-jak-kilch-i-siemoniak