Kolejne zapowiedzi wielkich rozliczeń rządów Zjednoczonej Prawicy do jakich mają doprowadzić politycy rządzącej obecnie, wyraźnie wskazują na jedną rzecz – ekipie Donalda Tuska po prostu nie mieści się w głowie, że politykę można prowadzić w sposób uczciwy. Widać wyraźnie ten sposób rozumowania – skoro my tak robiliśmy, to wy na pewno też.
W Platformie Obywatelskiej są pewni, że prezes NBP Adam Glapiński bezprawnie pomagał rządowi PiS. Skąd ta pewność? No przecież pomagać rządowi PO miał prezes Marek Belka, o co prosił go w słynnej restauracji „Sowa i przyjaciele” pełniący ówcześnie funkcję szefa MSWiA Bartłomiej Sienkiewicz. Dla drużyny Tuska jasne jest także, że Daniel Obajtek naraził Orlen na straty przed wyborami obniżając ceny benzyny, skoro żadnych oporów przed utrzymywaniem cen poniżej poziomu rentowności w gorącym przedwyborczym okresie nie miał prezes Orlenu Jacek Krawiec. Czy także ze wspomnianej ekstrapolacji swoich win na politycznego rywala bierze się ten powtarzany przez Tuska do znudzenia zarzut o złodziejstwie PiS-u?
Najbardziej martwi zajadłość z jaką przypuszczono w ostatnich dniach atak na prezesa NBP Adama Glapińskiego. Prawda nie jest ważna, tu chodzi o to, żeby udało się wkleić w świadomość osób, które na co dzień nie interesują się polityką albo niewiele z niej rozumieją, że w NBP źle się dzieje. Taki cel miała m.in. grafika opublikowana na platformie X (d.Twitter) przez oficjalne konto Platformy Obywatelskiej. Widzimy na niej hasło „W 2023 roku NBP zarządzane przez Adama Glapińskiego zanotowało niemal 21 mld straty”. Pomijając fakt, że NBP to bank, więc poprawnie należało napisać „zarządzany” i „zanotował” to sam zarzut jest – nie bójmy się adekwatnego słowa – idiotyczny! Strata Narodowego Banku Polskiego bierze się bowiem z umocnienia złotówki wobec dolara i euro, a więc mocno upraszczając spadku wartości aktywów walutowych NBP. Nie jest więc to sytuacja alarmująca, czy też wynikająca z błędów w zarządzaniu bankiem. Informacja podana przez konto PO została już nawet skorygowana przez serwis X, który zamieścił stosowne sprostowanie pod wpisem i obśmiana przez internautów, którzy wskazują, że Platforma Obywatelska najwyraźniej nie ceni zbytnio inteligencji swoich wyborców. I w sumie można by wzruszyć ramionami i śmiać się razem z większością użytkowników internetu, ale sprawa wcale nie jest zabawna.
Nie wahają się używać fake-newsów
Coraz wyraźniej widać bowiem jakie intencje przyświecają politykom nowej władzy i sprzyjającym jej mediom w sprawie ataków na prezesa NBP. Cel jest jasny: to wprowadzenie euro w Polsce, co raz na zawsze pozbawi nas samodzielności ekonomicznej i możliwości wpływu na kształtowanie polityki monetarnej. To dlatego obśmiany przez setki osób wpis i skorygowany nawet przez serwis „Gazety Wyborczej” wciąż nie został i nie zostanie zapewne usunięty z konta PO. Nie chodzi wcale o fakty, każda amunicja, nawet ta fake-newsowa przydaje się w mniemaniu atakujących w osiągnięciu celu. Jednak wprowadzenie euro w Polsce nie jest teoretycznie sprawą prostą, wymaga choćby zmiany Konstytucji. Wprowadzenia euro nie chce także zdecydowana większość Polaków, wg najnowszego sondażu IBRIS aż 63 procent mieszkańców naszej Ojczyzny jest przeciwna temu, by złoty został zastąpiony przez wspólną europejską walutę.
Tylko Niemcy i Holendrzy zyskali na euro – wyliczyli… Niemcy
Solidarność regionu Śląsko-Dąbrowskiego na swoim portalu przypomniała niedawno badanie niemieckiego Centrum Polityki Europejskiej we Freiburgu (CEP), w którym policzono, jak przyjęcie wspólnej waluty wpłynęło na dobrobyt w poszczególnych krajach UE.
Raport „20 lat euro: zwycięzcy i przegrani” ukazał się w 2019 roku, jednak w momencie publikacji nie przebił się do polskiej debaty publicznej. Być może stało się tak dlatego, że wówczas temat wprowadzenia euro w naszym kraju w zasadzie nie istniał. Dziś, gdy ta kwestia powraca, warto sięgnąć po te wyliczenia. A są to wyliczenia porażające
— czytamy na stronie solidarnosckatowice.pl.
Według wyliczeń CEP na przyjęciu euro w latach 1999-2017 zyskali tylko Niemcy i Holendrzy, a cała reszta poniosła dotkliwe straty!
Przeciętny mieszkaniec Niemiec wzbogacił się w badanym okresie o ponad 23 tys. euro, a Holender o 21 tys. euro. Jeden kraj, czyli Grecja „wyszedł na zero”, cała reszta straciła i to sporo. Przeciętny Francuz zbiedniał z powodu przyjęcia wspólnej europejskiej waluty o 56 tys. euro, a Włoch aż o 73,5 tys. euro.
Dalej CEP wyjaśnia skąd tak znaczne straty państw europejskich, które przyjęły wspólną walutę. Okazuje się, że odebrała ona im te wszystkie atuty, które wciąż ma swoich rękach Polska.
Z raportu CEP wynika, że jedną z głównych przyczyn spadku dobrobytu po przyjęciu euro było obniżenie międzynarodowej konkurencyjności. Przed wprowadzeniem euro kraje mogły, przy wykorzystaniu narzędzi suwerennej polityki monetarnej, dewaluować swoje waluty, co sprawiało, że eksportowane produkty były tańsze na światowym rynku. Przyjmując wspólną, straciły taką możliwość. – Problem rozbieżnej konkurencyjności krajów strefy euro pozostaje nierozwiązany – napisali autorzy badania.
To m.in. z takich przyczyn obecny prezes NBP prof. Adam Glapiński powiedział kiedyś, że Polska wejdzie do euro „po jego trupie” i póki będzie odpowiadał za nasz bank centralny nigdy na to nie pozwoli. Ta jasna i twarda deklaracja powoduje teraz nieustanne próby wykazania, że prof. Glapiński powinien ustąpić ze stanowiska. Pozostaje mieć nadzieję, że Polacy nie dadzą się zwieść tej fałszywej i podłej narracji.
A jeśli ktoś chce posłuchać jak bez żenady demolowana jest niezależność banku centralnego niech odświeży sobie opublikowaną już 10 lat temu bez żadnych cięć rozmowę ówczesnego szefa NBP Marka Belki z ówczesnym szefem MSWiA Bartłomiejem Sienkiewiczem.
Cała rozmowa Belki z Sienkiewiczem
Tam bez ogródek wyartykułowane jest wprost żądanie, by NBP pomogło załatać Platformie dziurę budżetową przed wyborami. A prezes Belka zamiast się oburzyć i posłać Sienkiewicza „do wszystkich diabłów” negocjuje z nim warunki układu, żądając w zamian dymisji ministra finansów Jacka Rostowskiego, która kilka miesięcy po zarejestrowanej rozmowie staje się faktem. I tacy ludzie mają dziś czelność atakować prezesa Adama Glapińskiego za rzekome sprzyjanie rządowi PiS. Widać, że ewidentnie mierzą swoich politycznych rywali swoją miarą i na tym kończy się prawdziwość ich zarzutów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/683403-wielki-powrot-tasm-u-sowy