Dziś odbyło się przesłuchanie Damiana Irzyka, byłego Konsula Generalnego RP w Mumbaju oraz Mateusza Reszczyka, wicekonsula w Konsulacie Generalnym RP w Mumbaju wezwanych w celu złożenia zeznań w toczącym się postępowaniu zmierzającym do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości działań, a także występowania nadużyć, zaniedbań i zaniechań w zakresie legalizacji pobytu cudzoziemców na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej w okresie od dnia 12 listopada 2019 r. do dnia 20 listopada 2023 r. Członek komisji, poseł Andrzej Śliwka stwierdził, że świadek Reszczyk sam przemilczał nieprawidłowości, których miał być świadeiem, a jego wiarygodność jest wątpliwa z powodu jego zaangażowania politycznego po stronie PO. „Świadek zaangażowany politycznie, ewidentnie nacechowany niechęcią do Prawa i Sprawiedliwości” - stwierdził Śliwka.
Milewski punktuje na początku posiedzenia
Poseł Daniel Milewski zaznaczył mna początku, że przewodniczący Szczerba nie słyszy od trzech posiedzeń wniosku PiS o powołanie w charakterze świadka byłego ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua, a prawa członków komisji z PiS są łamane. Apelował, żeby prace trwały tak, jak wcześniej w trybie niejawnym, kiedy sposób prac miał wyglądać o wiele lepiej niż w trybie jawnym.
Piotr Kaleta z kolei wnioskował o wezwanie Radosława Sikorskiego.
Przesłuchanie Damiana Irzyka
Przewodniczący komisji śledczej ds. wiz Michał Szczerba pytał Damiana Irzyka, czy w czasie pełnienia przez niego funkcji Konsula Generalnego RP w Mumbaju była sytuacja, że urzędnicy MSZ kierowali jakieś oczekiwania co do wydawania wiz czy załatwienia jakiejś sprawy powołując się na wiceministra Piotra Wawrzyka.
Tak, pamiętam takie sytuacje. To były dokładnie dwie takie prośby. Pierwsza została skierowana do mnie na mój e-mail imienny 21 listopada 2022 roku. W treści tego maila, który trafił do mnie ze strony wicedyrektor departamentu konsularnego. Była korespondencja, którą zarówno pani wicedyrektor jak i pan dyrektor departamentu konsularnego prowadzili wcześniej z panem sekretarzem stanu Wawrzykiem nt. przyjęcia dwóch grup aplikantów wizowych ze względu na realizowaną w Polsce produkcję filmową. Ten mail był skierowany do mnie i do konsul RP w Nowym Delhi. Lista, która dotyczyła konsulatu w Mumbaju liczyła 35 nazwisk, natomiast lista dotycząca wydziału konsularnego w Nowym Delhi liczyła 13 nazwisk. Mail ministra Wawrzyka trafił najpierw do dyrektora Jakubowskiego, dyrektora departamentu konsularnego, w którym minister Wawrzyk informował, że jest to sprawa bardzo pilna i jest to ekipa filmowa. On został potem przekazany pani wicedyrektor departamentu konsularnego, która dopytała ministra, kto jest osoba kontaktową do umówienia tych aplikantów na złożenie wniosków wizowych, na co minister odpisał, że jest to pan Edgar Kobos. Podał jego numer telefonu oraz powtórnie napisał, że jest to sprawa bardzo pilna, ponieważ zdjęcia mają się zacząć 10 grudnia. Była to pierwsza prośba, która trafiła do konsulatu
— powiedział Damian Irzyk.
Zeznawał też, jaka była rola Edgara Kobosa w całej sprawie, tak jak ją mu przedstawiono i dlaczego to nazwisko pojawiło się tam i w jakim trybie.
Chodziło o osobę, która organizuje ten wyjazd. Tam nie było więcej szczegółów, była prośba o kontakt bezpośredni z Kobosem, żeby umówić szczegóły logistyczne. (…) Pierwszy etap tej sprawy polegał na tym, że przekazałem ten list do wydziału wizowego, który zorganizował sprawny proces złożenia tych wniosków za pośrednictwem punktów przyjmowania wniosków, czyli usługodawcy zewnętrznego. Wnioski te zostały rozpatrzone do 29 listopada. Wtedy też dostałem informację zwrotną od mojego zastępcy, że wizy zostały wydane. Były to wizy jednokrotne, wizy Schengen
— wyjaśniał.
Irzyk opowiadał o tym, co się stało później i dlaczego status tej wizy został zmieniony i w jaki sposób to nastąpiło.
Ważne bym dodał, że mój zastępca powiedział, że decyzję o wizach jednokrotnych podjął ze względu na brak wcześniejszej historii wizowej tych osób. Oznacza to, że te osoby, z wyjątkiem kilku bodajże nazwisk, nie miały w paszportach pieczątek wskazujących na podróże poza Indie, w związku z tym wydał im wizy jednokrotne. Ja taką informację natychmiast przekazałem drogą mailową do dyrektora departamentu konsularnego i do pani wicedyrektor departamentu konsularnego. Na tego maila otrzymałem odpowiedź po kilku godzinach: „Dziękuję. Zróbmy proszę wielokrotne, żeby nie musieli drugi raz przychodzić”.
— zaznaczył Irzyk.
Weryfikacja
Świadek był pytany, czy w sprawie zamiany wiz z jednokrotnej na wielokrotną znów interweniował Edgar Kobos?
Ja z panem Edgarem Kobosem odbyłem rozmowę, w której informowałem go o to, że te decyzje były dla wiz jednokrotnych. On przedstawił mi szereg argumentów przemawiających za tym, że jest wątpliwe, żeby oni zdążyli zrobić te zdjęcia w ciągu jednego pobytu
— oświadczył.
Szczerski dopytywał, czy były sytuacje, kiedy państwo z konsulatu byli proszeni o jakieś przyspieszenie, gdzie pojawiało się nazwisko Edgara Kobosa czy też prośba Piotra Wawrzyka.
Mówimy o drugim przypadku i drugiej grupie. W sprawie tej grupy mail otrzymałem 9 grudnia 2022 roku. To było zrobione w tym samym stylu, który obserwowaliśmy przy pierwszej grupie, tzn. mail był skierowany do więcej niż jednego konsula. Na tym mailu, na rozdzielniku, było pięć czy sześć osób z różnych urzędów konsularnych. W przypadku Mumbaju lista liczyła 83 nazwiska
— zaznaczył.
Dwie rzeczy zwróciły moją uwagę. Pierwsza to oczywiście liczebność tej grupy. To było wcześniej niespotykane, by tak duże grupy miały jechać do Polski w celu robienia zdjęć filmowych. Po drugie, lista konsulatu w Mumbaju była wpleciona w listy do innych konsuli. W przypadku innych konsuli chodziło o wizy do pracy
— dodał.
Irzyk opisał też weryfikację, jaką podjął wobec tych osób.
Tego samego dnia, kiedy otrzymałem maila, poprosiłem swojego zastępcę żebyśmy razem udali się do punktu przyjmowani wniosków, do którego wcześniej umówimy tych aplikantów na złożenie wniosków. Ta wizyta została przez nas zaplanowana na 16 grudnia i trzymaliśmy ją w tajemnicy, tzn. nie informowaliśmy usługodawcy zewnętrznego, że zamierzamy się tam pojawić. Nie informowaliśmy nawet lokalnych pracowników konsulatu o tym, że jedziemy. 16 grudnia rano przyszliśmy do punktów przyjmowania wniosków w Achmedabadzie, gdzie właśnie umówieni byli ci aplikanci. Poprosiliśmy najpierw o rozmowę z szefem tego centrum, który udostępnił nam swój gabinet i który był przy rozmowach, kiedy prosiliśmy aplikantów do siebie w trakcie składania wniosków
— podkreślił.
Poseł Marek Sowa z PO pytał jakie były wnioski o po tej wizycie.
Udało nam się porozmawiać z 10 osobami z 65. Pozostała część grupy została umówiona przez nas na złożenie wniosków w centrum wizowym w Bangalor. Z sześćdziesięciu kilku osób dziesięć nie miało nic wspólnego z branżą filmową i to ustaliliśmy na podstawie rozmów z nimi, które odbywały się za pośrednictwem tłumacza, czyli dyrektora centrum, który mówił w języku gudźarati, ponieważ ci aplikanci nie mówili po angielsku, ani nawet w hindi, byli to po prostu bardzo prości, biedni ludzie
— ocenił Damian Irzyk.
Odwołania i łapówki
Poseł Król chciał się dowiedzieć, czy ws. odmowy przyznania wizy były jakieś odwołania.
Tak. To jest właśnie historia, która mnie najbardziej bulwersowała i dalej mnie bulwersuje. Te decyzje negatywne zostały podjęte przez moich kolegów z wydziału wizowego konsulatu w czasie mojego urlopu, kiedy wróciłem to cała grupa otrzymała już negatywne decyzje i to była pierwsza dekada stycznia. W połowie stycznia otrzymałem telefon od Edgara Kobosa, który bardzo pewnym tonem powiedział, że zaprasza nas na premierę filmu, który powstał w grudniu i jako dowód wysyła zwiastun tego filmu, który był kręcony w okolicach Czerska. Poinformował mnie również, że zamierza złożyć odwołania dla tej drugiej grupy, czyli wnioski o ponowne rozpatrzenie sprawy. Powiedziałem na to, że w przypadku ponownego rozpatrzenia sprawy on może wysłać tych aplikantów do dowolnego centrum w każdej chwili, byle zmieścił się w terminie 2 tygodni, który jest wymagany przy składaniu takiego wniosku
— stwierdził Damian Irzyk.
Świadek komisji odpowiadał, czy któraś z osób, które ubiegały się o wizy, informowała, że wręczyła łapówkę za wizę.
Byli tu oni bardzo ostrożni. Kilka osób wspominało o tym, że zwracali się do jakichś nieformalnych pośredników. Powoływali się często na znajomych albo rodziców, którzy prowadzili te negocjacje odnośnie opłat za ten proces. Jedna osoba, jeśli dobrze pamiętam, mówiła o kwocie 10 tys. euro
— wyjaśniał.
Edgar Kobos dzwonił ponownie po złożeniu tych wniosków. W takim aroganckim tonie wypowiadał się o naszych wymaganiach odnośnie tych wniosków. Nie podobało mu się to, że żądamy, aby w każdym wniosku przedstawiono dowód na posiadanie środków finansowych. To go bardzo bulwersowało i uważał to za nieuzasadnione wymaganie z naszej strony, choć jest to standardowe działanie. Ta rozmowa skończyła się dosyć gwałtownie, czego efektem był długi mail pana Kobosa do dyrektora departamentu konsularnego, w którym wielokrotnie skarżył się na szykany, jakie go spotykają ze strony konsula w Mumbaju
— uzupełnił.
Naciski
Dalej pytania zadawał przedstawiciel PiS w komisji śledczej, poseł Daniel Milewski.
Milewski pytał, czy kiedykolwiek Irzyk czuł się osobą związaną ze Zjednoczoną Prawicą, PiS lub współpracujących z nimi organizacji. Damian Irzyk zaprzeczył. Stwierdził też, że nigdy w kontekście swojej pracy nie był szantażowany.
Naciskano na mnie, ale nie podejmowałem decyzji ze względu na naciski
— odparł Irzyk.
Milewski dopytywał, kto na niego naciskał.
Zaczynając od drugiej grupy mogę od razu powiedzieć, że w dniu 1 lutego, kiedy na naszych biurkach w konsulacie były wnioski o ponowne rozpatrzenie 83 osób, które dostały odmowy w I instancji w pierwszej połowie stycznia, o godz. 13 dostałem na skrzynkę sekretariatu konsulatu claris z centrali z informacją, że następnego dnia za piętnaście godzin ląduje wizytacja, która będzie realizować czynności nadzorcze ministra w zakresie wydawania wytycznych, formułowani instrukcji i żądania dokumentów
— zauważył.
Kto był autorem tego dokumentu?
Nie pamiętam w tej chwili
—odpowiedział.
Po chwili, gdy Irzyk zajrzał do dokumentów, które przyniósł ze sobą na przesłuchanie, stwierdził, że autorem claris był departament konsularny i został podpisany przez jego wicedyrektor.
Milewski chciał się dowiedzieć czego miała dotyczyć ta wizytacja.
Otrzymałem upoważnienie dla pana Pawła Majewskiego, który był zastępcą dyr. biura prawnego i zarządzania zgodnością do sprawowania czynności nadzorczych nad wykonywaniem funkcji konsularnych przez Konsula Generalnego RP w Mumbaju. Upoważnienie zostało podpisane przez ministra spraw zagranicznych pana Zbigniewa Raua
— zaznaczył Irzyk.
Od razu po otrzymaniu tego clarisu zadzwoniłem do pani wicedyrektor departamentu konsularnego Brzywczy i zapytałem skąd ta wizytacja i jakie są jej przyczyny. Otrzymałem odpowiedź, że słusznie się domyślam, że wizytacja ma związek ze sprawą tzw. filmowców. Poinformowała mnie również, że departament konsularny nie ma nic wspólnego z decyzją o wysłaniu tej wizytacji. Powiedziała wręcz, że odmówiła udziału w tym wyjeździe. Ostatecznie zgodziła się na to, by pojechał tam jeden z pracowników departamentu konsularnego jako towarzysz dyrektora Majewskiego. Poinformowała, że dyr. Majewski wypytywał ją o mnie osobiście, moje doświadczenie, ocenę placówki. Dodała na końcu, że dyr. Majewski otrzymał od niej informację, że departament konsularny nie zgłasza do nas żadnych zastrzeżeń i ocenia nas bardzo wysoko, jeśli chodzi o zakres nadzoru. (…) Niczego się nie obawiałem. Wnioski były cały czas na stole. Byłem pewien, że gdy dyr. Majewski je zobaczy, to podzieli naszą ocenę
— dodał.
Stwierdził też, że w toku tej kontroli temat ten się pojawiał.
Oczywiście. Od razu pierwszego dnia tej wizyty odbyło się spotkanie w gronie ja, mój zastępca, dyr. Majewski oraz pracownik departamentu konsularnego. Dyr. Majewski w bardzo ogólny sposób zaczął to spotkanie. W którymś momencie przerwałem mu i powiedziałem, żeby przeszedł do rzeczy, ponieważ w tym czasie byłem chory i nie miałem w tym czasie specjalnie czasu na to, żeby sobie gaworzyć
— stwierdził.
Irzyk zaprzeczył, by po zakończeniu pełnienia funkcji Konsula Generalnego RP, kontaktował się z dziennikarzami, przekazywał im informacje o problemach czy nieprawidłowościach ws. przyjmowania i rozpatrywania wniosków.
Dziennikarzom nie, tylko pracownikom departamentu konsularnego
— podkreślił.
Odpowiedział też na pytanie Daniela Milewskiego o to jak częste i intensywne były jego kontakty z Edgarem Kobosem.
Edgara Kobosa nie poznałem osobiście. Odbyłem z nim maksymalnie trzy rozmowy telefoniczne – jedn ą w grudniu i dwie w styczniu. Trudno mi powiedzieć, jak długie były to rozmowy. Powiedziałbym, że dwie rozmowy mieściły się w 5-10 minutach, jedna była długa i to była nasza pierwsza rozmowa, w grudniu
— stwierdził.
Daniel Irzyk nie był w stanie wskazać jakie przepisy złamano przy potencjalnym naruszeniu procedur.
Nie jestem w stanie wskazać
— ocenił.
Przesłuchanie Mateusza Reszczyka
Przed sejmową komisją śledczą ds. wiz zeznaje też wicekonsul Konsulatu Generalnego RP w Mumbaju Mateusz Reszczyk.
Podczas przesłuchania potwierdził, że ówczesny wiceszef MSZ odpowiedzialny za sprawy konsularne Piotr Wawrzyk wysłał - pod koniec 2022 r. - maila ws. pilnego rozpatrzenia wniosków o przyznanie wiz dla ekipy filmowej, jak zacytował „sprawnie i poza limitem”. Chodziło o grupę 35 osób.
Świadek wyjaśnił, że gdy wpłynął kolejny wniosek o wizy dla kolejnej ekipy filmowej (83 osób), razem z ówczesnym konsulem generalnym Damianem Irzykiem zdecydował o przeprowadzeniu wywiadów wizowych. Wskazał, że o wizy starali się mieszkańcy stanu Gudźarat, jak powiedział - jednego z najbardziej migracyjnych stanów, które podlegają pod konsulat RP w Mumbaju.
Zdołaliśmy przesłuchać kilka osób. Kosmetyczka pracowała na stacji benzynowej od pół roku. Nie wiedziała, w jaki sposób dostała się do obsługi filmowej. Twierdziła, że załatwił to jej ojciec. Choreograf nie potrafił tańczyć. Aktor nie był w stanie pokazać żadnego dorobku filmowego. Pokazał nam jakiś film na Youtubie. Przewinęliśmy do końca, do listy płac i nie było go wśród aktorów. Był również rozwoziciel warzyw
— zrelacjonował Reszczyk.
Jak dodał, ta osoba przyznała się, że za uzyskanie wizy miała zapłacić – w przeliczeniu na złote - ok. 60-70 tys.
Podkreślił, że każda z tych osób chciała dostać się do Europy, ale żadna nie była w stanie podać poprawnie tytułu filmu, przy którym miałaby pracować.
Reszczyk zeznał, że wątpliwości jego i ówczesnego konsula Damiana Irzyka wzbudziły też paszporty 35 „filmowców”, którym zostały wydane wizy. Zwrócił uwagę, że najczęściej były w nich trzy pieczęci: wyjazdowa z Indii, wjazdowa do strefy Schengen w Paryżu i wyjazdowe najczęściej z Madrytu lub Lizbony. Poinformował, że w tym czasie dostał z konsulem Irzykiem informacje, że może istnieć kanał przerzutowy migrantów z użyciem wiz Schengen wielokrotnego wjazdu. W konsulacie Stanów Zjednoczonych w Mumbaju dowiedział się, że Amerykanie są świadomi istnienia tego kanału przerzutowego.
Przerzut do USA?
Podkreślił, że dla mieszkańców stanu Gudźarat są dwa miejsca, do których chcą emigrować: Stany Zjednoczone i Wielka Brytania. Przyznał, że w jego ocenie wizy dla „filmowców” mogły być próbą sprawdzenia, czy można kanałem poprzez Polskę przerzucać ludzi do Stanów Zjednoczonych.
Zapytany, w których konsulatach RP - według informacji wymienianych pomiędzy placówkami - mogło dochodzić do wywierania nacisków, by przyspieszyć procedury wizowe, wyliczył Arabię Saudyjską, Singapur, Hongkong, Tajwan, Tanzanię, Pakistan i Filipiny, „wszystkie kraje, z których przybywa do nas tania siła robocza”.
Na pytanie, czy możliwy był handel polskimi wizami na straganach w krajach afrykańskich, odparł, że taka sytuacja nie jest możliwa, a stragany wynikają ze zdjęć w Google Street View, które pokazują kolejkę.
Reszczyk przyznał też, że nie miał zaufania do Piotra Wawrzyka i prokuratury w trakcie rządów PiS, dlatego uznał, że będzie zbierać materiał dowodowy i w odpowiednim czasie uda się do prokuratury.
Zaznaczył, że pracuje w konsulacie RP w Mumbaju od listopada 2020 r. Jak powiedział, wcześniej nie zdarzało się, by w ciągu nawet pół roku pojawiało się kilka grup filmowych, które nagle chcą produkować filmy w Polsce.
Mówimy tu o skali miesiąca
— dodał.
Zaangażowanie polityczne
Poseł PiS i członek sejmowej komisji śledczej ds. wiz Andrzej Śliwka napisał w mediach społecznościowych, że zeznający przed komisją w charakterze świadka wicekonsul w Konsulacie Generalnym RP w Mumbaju Mateusz Reszczyk jest zupełnie niewiarygodnym świadkiem, a to za przyczyną jego głębokiego zaangażowania politycznego po stronie PO.
Świadek Mateusz Reszczyk, zastępca Konsula Generalnego w Mumbaju: 🔴 to on wydal wizy filmowcom, o które zabiegał Kobos 🔴 był członkiem gabinetu politycznego w MSWiA za czasów Schetyny, Millera, Cichockiego, Sienkiewicza i Piotrowskiej
— napisał na platformie X.
Świadek zaangażowany politycznie, ewidentnie nacechowany niechęcią do Prawa i Sprawiedliwości. Co zdumiewające, pomimo, że widział nieprawidłowości, nie złożył żadnego zawiadomienia do prokuratury, ani nie alarmował o tym MSZ
— dodał Śliwka.
Poseł Śliwka zamieścił też nagranie, w którym Mateusz Reszczyk przyznaje się do swojego zaangażowania politycznego w gabinetach politycznych ministra Grzegorza Schetyny, ministra Jerzego Millera, ministra Jacka Cichockiego, ministra Bartłomieja Sienkiewicza i minister Teresy Piotrowskiej.
Pan Mateusz Reszczyk główny świadek Koalicji 13 grudnia. Miał być niezależnym ekspertem. 😂 A był politycznym funkcjonariuszem za ich czasów i to on wydał wizy o które zabiegał Edgar Kobus dla już słynnych filmowców! Wiedział o nieprawidłowościach. Nigdzie tego nie zgłosił. Sytuacja diametralnie się odwróciła. PO powinna się wytłumaczyć z tych kłamstw
— napisał poseł PiS.
CZYTAJ TEŻ:
pn/Sejm.gov.pl/PAP/X
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/683257-relacja-sliwka-obnazyl-zeznania-wicekonsula-reszczyka