Zwycięstwo już jest, a teraz obecna władza powinna się pozbyć inteligenckich i demokratycznych miazmatów wobec opozycji. Za pysk i won!
Rozmowa z Anną i Jackiem Fedorowiczami w „Gazecie Wyborczej” (22 lutego 2024 r.) jest nieznośna z powodu formy. Ale warta omówienia z powodu bardzo reprezentatywnego, a wręcz paradygmatycznego obrazu kompletnego odlotu artystyczno-inteligenckiego środowiska miłośników władzy Donalda Tuska i Szymona Hołowni. Gdy chodzi o formę, to pytający (Grzegorz Wysocki) urządził z pytanymi (Anna i Jacek Fedorowiczowie) zawody w konkurencji narcyzm z elementami wspomnień kombatantów na deptaku w Ciechocinku. Nieznośne jest to przekomarzanie się, kto jest większym artystą i dlaczego oboje.
Gdy już państwo Fedorowiczowie zmęczyli się własną wielkością i narcystycznym upojeniem nią, oddali się ulubionej rozrywce, czyli kuchennej psychoanalizie Jarosława Kaczyńskiego oraz Prawa i Sprawiedliwości. I po latach przygnębienia wreszcie przyszła radość: „Ona jest ogromna, a będzie jeszcze większa, kiedy Kaczyński zniknie zupełnie z areny politycznej. Dlatego, że jest to szkodnik, który do końca będzie się starał zaszkodzić”. „Dopóki jeszcze działa, to dopóty ja [pan Jacek] jeszcze nie mam pełnej satysfakcji. Natomiast czy się przyczyniłem, to już może nie mnie o tym sądzić”.
Ależ oczywiście, że Jacek Fedorowicz się przyczynił. Wkładał wiele serca w odlotowy teatrzyk (publikowany na portalu „Gazety Wyborczej”), gdzie (chyba) we własnym mieszkaniu przebierał się za różne postacie (także żeńskie). I te postacie tak zabójczo kwiliły o złu, jakie niosą Kaczyński i PiS, że artyleryjski ostrzał Fedorowicza zrobił z nich sito. I nie mają racji malkontenci uważający, że ów teatrzyk to kompromitowanie dorobku znanego satyryka, aktora, artysty plastyka i scenarzysty. „Żarty” były tak wyrafinowane, że na jeden odcinek trzeba by wieloletnich studiów, żeby cokolwiek zrozumieć. To w żadnym razie nie było ględzenie starszego pana bez ładu i składu, a przede wszystkim bez logiki i choćby elementarnego powabu.
Całe wyrafinowanie poszło w odgrywane skecze, więc w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” Jacek Fedorowicz, wspierany przez żonę „Hankę”, mógł już tak z serca przeprowadzić fundamentalne analizy socjologiczne, politologiczne i historyczne. I błyskotliwie wyszło mu, że „PiS to jest jakaś kontynuacja [komuny]. Ale to co się dzieje w ostatnich tygodniach przy nieoddawaniu władzy, to kurczowe trzymanie się biurek, dosłownie pazurami, jest już tak obrzydliwe, tak małe, tak nikczemne, że przerasta wszystko”.
Oczywiście, że jest nikczemne przestrzeganie zasady kadencyjności, a generalnie legalizmu (art. 7 konstytucji), trzymanie się zapisów konstytucji i ustaw tam, gdzie ustawa zasadnicza do nich odsyła. To niewyobrażalne, żeby wobec ogromu dobra, które wnosi Donald Tusk i jego ekipa, ktoś śmiał jeszcze trwać, zamiast własnoręcznie wyp…ć się w kosmos. Wobec dobra prawo i konstytucja nie mają żadnego znaczenia. A ich trzymanie się to „nikczemność” i „obrzydlistwo” (nieprzypadkowo podobny pogląd ma Stefan Niesiołowski, ksywa „Samo Dobro”).
Najgorszy jest oczywiście Jarosław Kaczyński, którego zwolennicy – „jedna trzecia narodu” - nie lubią demokracji i woleliby, „żeby był ein Führer mówiący, co mają robić i za to karmiący”. Tę jedną trzecią trzeba dla dobra dobra i dla dobra demokracji jakoś utylizować. Nawet członków rodziny czy przyjaciół należy się wyrzec. Przecież „gdyby ktoś pół roku temu był wciąż z przekonania zwolennikiem Kaczyńskiego, to by świadczyło o nim tak źle, że po prostu nie, dla mnie [Jacka Fedorowicza] jest niemożliwe. Bo jak rozmawiać ze świadomością, że można tylko o pogodzie albo serialach telewizyjnych?”.
Do kuchennej psychoanalizy pana Jacka swój wkład (psychoanaliza zlewozmywakowa) postanowiła wnieść pani Hanka: „W tej chwili ja się naprawdę boję jednego. Że w tym dziwnym człowieku z Żoliborza, który rozkosznym uśmieszkiem kryje przecież wewnętrzną furię… Że w tym pozornie miłym dziaduniu z brzuchem kotłuje się coś takiego, co może się skończyć rozlewem krwi. Myślę, że oni w gruncie rzeczy dążą do rozlewu krwi”. Idol pani Hanki, Donald Tusk, już przed wyborami 15 października o tym samym mówił, ale niestety PiS go zawiodło. I jeszcze zawiodło w tym, że miało wprowadzić stan wojenny, a tu nic i spokojne, pokojowe oddanie władzy. To nie na nerwy pani Hanki i pana Jacka taka pokojowa bezczelność i nikczemność.
A już absolutnie najgorsze jest to „nieustające zawijanie się przez nich w biało-czerwoną flagę” albo to śpiewanie ‘Jeszcze Polska nie zginęła’”. Zawijać się można zapewne tylko w inne flagi, np. tzw. europejską ewentualnie w niemiecką, bo to to samo, a może nawet więcej. Pisowcy i ich wyborcy podle tego nie rozumieją, więc pan Jacek podpowiada, że „może należałoby ich traktować jak chorych?”. I ciupasem do psychuszki?
Przekonanie, że Donald Tusk to Słońce i Mądrość, to jak u Immanuela Kanta sąd syntetyczny a priori. Ale jest jeszcze inna jasność na niebie, powiedzmy odpowiednik Wenus. Pani Hanka wpada w ekstazę, gdy opowiada o Wenus, czyli o Szymonie Hołowni: „Wspaniałe jest to, jak doprowadza ich do szewskiej pasji! (śmiech) Ten jego spokój, uprzejmość i dobre przygotowanie. Broń wspaniała w starciu z tymi niewykształciuchami, wypyskowanymi, wrzaskliwymi pyszałkami. On sobie z nimi świetnie radzi”. Te ponure, niewykształcone draby (i drabki) nie mają żadnych szans przy wykształconym po kokardę, czyli po maturę panu Szymonie. Nie dość, że to krynica mądrości, to jeszcze kopalnia dowcipu na miarę Radosława Sikorskiego (same wyżyny humoru koszarowego).
Gdy już się weszło na wyżyny intelektu i wyrafinowania, to pani Hance i panu Jackowi nie pozostało nic innego, jak w jednym błysku odkryć, że „przecież Kaczyński szybkim marszem prowadził nas na Wschód. Kaczyński to sobie tak wykombinował, że jak rozwali Unię i pójdzie pod skrzydła Putina, to Putin go ochroni. I dlatego otwarcie grał na podporządkowanie Polski Rosji”. Oczywiście. Temu służył reset z Rosją, który premier Kaczyński ogłosił 23 listopada 2007 r., dla niepoznaki występując w przebraniu Donalda Tuska. A potem jeszcze wiele razy podszywał się pod Tuska i robił mu koło pióra.
Nareszcie przyszła nagroda i towarzyszy jej poczucie szczęścia. Pan Jacek „ma zaufanie do grupy Tuska et consortes. To naprawdę nie są głupi ludzie. I wszystko wskazuje na to, że ta zbiorowa mądrość partii, które się skrzyknęły przeciwko Kaczyńskiemu, absolutnie przeważy”. W czasach Gomułki i Gierka także „zbiorowa mądrość partii” przeważyła. I odpowiedniki Kaczyńskiego po wichrzycielskiej stronie wobec „zbiorowej mądrości partii” po prostu wymiękły.
Zwycięstwo już jest, a teraz trzeba się koniecznie pozbyć inteligenckich i demokratycznych miazmatów. Za pysk i won, skoro „nowe władze muszą być sprawcze. I dopóki większość obywateli polskich uważa, że PiS to było zło, z którym trzeba skończyć, to trzeba tu i teraz z tym złem skończyć. I trzeba postępować właśnie tak, jak postępuje Tusk”. Jasne: za pysk i won! To wręcz obowiązek, gdyż „nowa władza działa dla kraju”. Pani Hanka i pan Jacek nie ujawnili jednak, dla którego kraju.
Spadkobierców Kaczyńskiego (zapewne politycznych) pani Hanka i pan Jacek pomogą „ucywilizować”. Kierunek wyznaczył podpułkownik Sienkiewicz i koniecznie „powinno się było zrobić to, co zrobił minister Sienkiewicz. Koniec, kropka”. Ale czy to nie za mało? Czy warto rezygnować z odpowiedników procesu brzeskiego i Berezy Kartuskiej? Pan Jacek uważa, iż „jeżeli zbiorowa mądrość obecnie rządzących dojdzie do wniosku, że jest to [delegalizacja PiS] dobry pomysł, to ja również powiem, że jest”. Zawsze trzeba podążać za zbiorowym mózgiem, tym bardziej jeśli jest kłopot z własnym.
I jakie to przyjemne
— westchnęła rozanielona pani Hanka.
Nie ma czasu na słuchanie pięknoduchów
— podsumowuje pan Jacek w roli Feliksa Dzierżyńskiego z czasów Czeka. Zawsze powinien być za to czas na słuchanie i oglądanie TVN. Pani Hanka „na przykład nie może się odzwyczaić od nawyku oglądania TVN-u”. A pan Jacek wie, że „powinien oglądać TVP Info. Żeby zobaczyć, jak oni sobie dają radę”. Ależ dają! I pani Hanka z panem Jackiem dają radę. Prawie tak, jak noblistka Wisława Szymborska, gdy w „Życiu Literackim” nr 11/61 z 15 marca 1953 r. opublikowała wiersz po śmierci wielkiego Stalina - „Ten dzień”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/683191-milosc-fedorowiczow-do-wladzy-jak-szymborskiej-do-stalina