”Naukę w Europie, uniwersytety, zawdzięczamy chrześcijaństwu. Obecnie chce się młodych ludzi tej inspiracji do rzeczowego poznawania świata pozbawić, wyrzucić na margines, sprowadzić do szeroko rozumianych mitów, kreowanych współcześnie pseudoreligii, nowych koncepcji człowieka, męskości i kobiecości. To ma swoje konsekwencje” – ocenia w rozmowie z portalem wPolityce.pl zapowiadane przez MEN zmiany w szkolnych programach nauczania prof. Mieczysław Ryba, historyk i wykładowca Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
wPolityce.pl: Przyglądamy się zapowiadanym przez Barbarę Nowacką zmianom, których konsekwencji ona sama zdaje się nie dostrzegać. Czym – w pana opinii - grozi spychanie na margines edukacji młodych ludzi wszystkiego, co związane jest z patriotyzmem i mądrym rozumieniem historii oraz tym, co związane z religijnością?
Prof. Mieczysław Ryba: Przede wszystkim musimy pamiętać, że szkolnictwo jako takie w ogromnej mierze w naszej kulturze cywilizacji jeszcze w średniowieczu organizowało się ze inspiracji Kościoła i przy kościołach. To dlatego że kondycja człowieka w chrześcijaństwie jest taka, że świat jest stworzony z intencją przez Boga, racjonalny . I to zachęca człowieka do ażeby badać tę rzeczywistość, czyli poznawać ten zamysł Boga. To jest fundamentalna rzecz. Pamiętamy, że niektórych kulturach nauka się nigdy się rozwinęła. Naukę w Europie, uniwersytety zawdzięczamy właśnie chrześcijaństwu. Obecnie chce się młodych ludzi tej inspiracji do rzeczowego poznawania świata pozbawić, wyrzucić na margines, sprowadzić do szeroko rozumianych mitów, kreowanych współcześnie pseudoreligii, nowych koncepcji człowieka, męskości i kobiecości itp. To ma swoje konsekwencje.
Po drugie - nasza kultura jest usadowiona na chrześcijaństwie także w wymiarze moralnym, kulturze, sztuce itp. Wyrzucanie tego poza nawias niszczy podstawy kultury i cywilizacji i naszej cywilizacyjnej wspólnoty. Trzeba więc powiedzieć, że zapowiadane przez minister edukacji uderza fundamentalnie nie tylko w wykształcenie młodych ludzi, ale w naszą wspólnotę narodową jako taką.
Zwraca Pan uwagę - w jednym z nagrań na stronie Klubu KIK w Lublinie - również na przełożenie tych zmian na nasze bezpieczeństwo narodowe, kiedy wychowamy sobie kosmopolitów.
Wydaje się, że taka właśnie jest wizja instytucji Unii Europejskiej. Jej wytyczne idą w kierunku, by odnarodawiać ludzi, czyli wyrzucić z kultury wspólnoty narodowej, żeby to wychować sobie nowego obywatela Europy. Taki ktoś nie będzie przywiązany do niczego i do nikogo, wykorzeniony, niezdolny do tego, by poświęcić się dla innych. Jak więc ktoś taki ma – kiedy przyjdzie taka potrzeba – wziąć do ręki broń, stanąć do obrony ojczyzny?
To przekłada się także na wspólnoty takie jak rodzina?
W takiej wizji nowego obywatela Europy nie promuje tradycyjnego małżeństwa, więzi ani z rodzicami i innymi członkami rodziny, ani z narodem, ani z Kościołem. Kosmopolita, to człowiek wyzuty z relacji, który może być wszystkim i wszędzie, a w istocie, w sensie kleszczowym staje się nikim. W takiej wizji człowieka wyobcowanego rodzina, tak jak i Kościół, stają się wspólnotami opresyjnymi, które ograniczają człowieka w kreowaniu siebie, swojej seksualności, i z których trzeba człowieka wyrwać, wyzwolić.
Koresponduje to z ostrzeżeniami na łamach portalu wPolityce profesora UJ Andrzeja Waśko, że dziś mamy jedynie przedsmak niebezpieczeństwa. Prawdziwa reforma zostanie wprowadzona w latach 2026-2027, po rozpoczęciu w 2025 roku wprowadzania w UE tzw. Europejskiego Obszaru Edukacji. Czyli rezygnacja w ogóle z własnej historii czy kultury na rzecz historii/kultury ogólnoeuropejskiej?
Nie stworzymy w ten sposób – jak by chciano - nowego Europejczyka, ale człowieka bez właściwości, bez relacji, wykorzenionego, wyzutego z własnej tradycji i kultury. Zaczną się tworzyć trybalistyczne wspólnoty plemienne w odniesieniu do drobnych aktualnie modnych ideologii, które się tam gdzieś będą tworzyć i się tworzą na tysiące. W ten sposób wracamy do czasów prymitywnych. Tak to byłaby „nowa Europa i nowi Europejczycy”. To będzie nowy chaos, niewyobrażalny jeśli bierzemy pod uwagę straty kulturowe i rany społeczne, które się tworzy w ramach ideologii neomarksistowskiej i rewolucji kulturalnej. Taki projekt wspólnej historii, wspólnej tożsamości miałby skrajnie nihilistyczny wymiar, który niszczy wszelką wspólnotowość z definicji, bo takie ma założenie.
W takim projekcie, kiedy my wyzujemy się z naszej kultury i historii, wcale nie jest pewne, że tak samo wyzują się ze swojej kultury czy historii Niemcy czy Francuzi. Wtedy prosta droga do narzucenia nam ich historii, kultury, wartości, tradycji.
Prawdopodobnie oni są bardziej wyzuci ze swojej historii i kultury, niż my. Z pewnością trzeba jednak widzieć takie zagrożenie ze strony Rosji. Jedną z fundamentalnych dla obronności kraju rzeczy jest morale. Nie tyle nawet działa, czołgi czy samoloty, co ludzie, którzy chcą bronić własnej ojczyzny i są w stanie poświęcić dla niej zdrowie, życie, wszystko. Jeśli tę wspólnotę narodową i tę motywację zniszczymy, przegramy nawet mając najlepszą broń.
MEN - by rozmawiać na temat Europejskiego Obszaru Edukacji - został zaproszony przed dwoma dniami na posiedzenie prezydenckiej Rady ds. Rodziny, Edukacji i Wychowania. Nikt z ministerstwa nie był przyjściem zainteresowany. O czym to świadczyć?
Najprawdopodobniej szefostwo resortu edukacji zdaje sobie sprawę z ideologicznych założeń tego projektu, którego z tego powodu lepiej nie konsultować, nie rozmawiać o nim. To by mogło stać na drodze jego wdrażania.
Jak – wobec planów, o których mówimy - nie dać się wykorzenić, nie zmarnować potencjału patriotyzmu, który był w ostatnich latach w Polakach budowany?
Trzeba uświadamiać sobie zagrożenia, o których mówimy, trzeba uświadamiać sobie, kim jesteśmy. I reagować na każdym poziomie – od poziomu rodzicielskiego, nauczycielskiego do – w końcu – szeroko rozumianego poziomu politycznego.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/683073-prof-ryba-zapowiedzi-men-kreacja-nowego-europejczyka