Rolnicy, pokrzywdzeni i niszczeni przez Zielony Ład oraz zalew produktów z Ukrainy, są przedstawiani jako szkodnicy, egoiści i pomocnicy Putina.
CZYTAJ WIĘCEJ: Kolejny atak na protestujących rolników! Środa: Zero solidarności! „Bogaci, bardzo roszczeniowi, manipulowani przez Rosję”
Głupota wynurzeń Magdaleny Środy jest już legendarna. Zupełnie nie dziwi więc jej wezwanie do odmowy solidarności z protestującymi rolnikami. Podobno to „bogata i bardzo roszczeniowa klasa społeczna”. Ci kułacy mają „ogromne dopłaty z Unii, ale gardzą nią, nie płacą podatków, gardzą rządem”. Internacjonalizm u rolników leży i kwiczy: „nie mają żadnej wrażliwości na to, co dzieje się w Ukrainie: przedkładają swój interes ekonomiczny nad sprawy życia i śmierci naszych sąsiadów”.
Jakby tego było mało, ci straszni rolnicy „współdziałają ramię w ramię z konfederatami i myśliwymi (trudno powiedzieć co gorsze), są przeciwko wszelkim prawom, które humanizują stosunek do zwierząt, przeciw zielonej Europie (w ogólności ekologię mają w d…)”. Ci wręcz wyzyskiwacze „domagają się absurdalnych gwarancji sprzedaży własnych produktów (można iść w ich ślady i domagać się od rządu zakupienia wszelkich produktów intelektualnych, muzycznych, artystycznych etc.) no i co najważniejsze: są (świadomie lub nie) manipulowani przez Rosję”.
Sporo profesorów w Polsce, w tym Magdalena Środa, tak ma, że niewiele rozumie z otaczającej rzeczywistości. Celowo. Gdyby rozumieli, nie mogliby wypisywać i wygadywać piramidalnych głupot, a to przecież jest ich podstawowe zajęcie. Nie praca badawcza, tylko jakieś pseudo-publicystyczne dyrdymały. Z tego powodu idiotyczny jest postulat kupowania przez rząd „wszelkich produktów intelektualnych, muzycznych, artystycznych etc.”). Niby po, że tak właśnie mają rolnicy.
Muzycy czy malarze sobie poradzą, jeśli zamiast sztuki nie uprawiają ględzenia na tle nie-wiadomo-czego. Żeby publiczność dała się przekonać, iż nie chodzi o kicz czy wyraz kompletnego beztalencia, tylko o to, że coś, co wydaje się bohomazem bądź bezsensownym brzdąkaniem wiedzie do kosmicznych wręcz interpretacji. Co do „produktów intelektualnych”, to one w większości przypominają wypociny Magdaleny Środy, więc płacenie za to byłoby wyłudzeniem i oszustwem.
Magdalena Środa i tak niczego nie zrozumie z tego, dlaczego rolnicy protestują, bo zrozumienie przeszkodziłoby jej w funkcjonowaniu w roli „autorytetu”, czyli ignorantki. Jednak warto kilka istotnych kwestii wskazać, choćby dlatego, żeby ignoranci nie mieli decydującego głosu. Faktem jest, że mamy (w całej Europie) spadek opłacalności z działalności gospodarstw rolnych. I faktem jest, że wpływają na to m.in. wysokie ceny środków ochrony roślin, nawozów oraz energii, co spowodowała głównie rosyjska agresja na Ukrainę.
Żeby pomóc Ukrainie, Unia Europejska zgodziła się na swobodny dostęp do wspólnego rynku wielu ukraińskich produktów rolnych. A unijni rolnicy nie mają szans, by rywalizować z tymi z Ukrainy, bo duszą ich regulacje Zielonego Ładu. Unijni rolnicy muszą ograniczać stosowanie pestycydów, ugorować część ziemi, raportować o tym, co i na jakim gruncie uprawiają. No i nie dysponują w pełni własną ziemią.
Wielcy producenci rolni (bo nie rolnicy) z Ukrainy mają większość przywilejów państw członkowskich, a nie mają właściwe żadnych obowiązków, w tym dotyczących bezpieczeństwa żywności Są zwolnieni z ograniczeń fitosanitarnych czy dotyczących dobrostanu zwierząt, co przecież wpływa na cenę produktów. O produkcji rolnej na Ukrainie decydują wielkie agroholdingi (mające po kilkaset tysięcy hektarów), należące do międzynarodowego kapitału (amerykańskiego, francuskiego, brytyjskiego, holenderskiego, niemieckiego, a także rosyjskiego), często zarejestrowane w rajach podatkowych, np. na Cyprze czy w Luksemburgu. Aż 53 proc. produkcji rolnej Ukrainy pochodzi z agroholdingów. Są one także właścicielami infrastruktury w portach, linii kolejowych, magazynów.
Nawet ci ukraińscy rolnicy, którzy mają kilkusethektarowe gospodarstwa nie mogą samodzielnie eksportować zbóż, a zależą od pośrednictwa wielkich firm. Te wielkie mają gdzieś potrzeby wojenne, nie dostarczają produktów na front. Za to urządzają zmowy cenowe, pobierają wysokie prowizje, odkupują tanio ziemię od przeciętnych ukraińskich rolników. Jeśli dodać do tego, że na Ukrainie jest dużo czarnoziemów, niższe są koszty pracy i tańsze środki produkcji, można bez ograniczeń korzystać ze środków ochrony roślin zawierających substancje, których od lat w Unii Europejskiej nie można stosować, to rolnicy z UE są na straconej pozycji. Polscy rolnicy także, a może przede wszystkim.
Komisja Europejska otwarcie dąży do tego, by zmniejszyć powierzchnię upraw, co tylko podraża produkty rolne. Robi się to na przykład poprzez przymusowe ugorowanie ziemi, poprzez przywracanie terenów podmokłych, torfowisk, które zamieniono w żyzne gleby, w bardzo wydajne pastwiska. Właściwie cała produkcja zwierzęca jest przedstawiana jako działalność wręcz przestępcza. Wciska się ludziom kit, że gazy wypuszczane przez zwierzęta są głównym zabójcą klimatu. A produkcja mleka to zadawanie krowom cierpień.
Gdy się nałoży na siebie szaleństwa Zielonego Ładu i chroniony przez Komisję Europejską dumping cenowy oraz nieuczciwą konkurencję produktów z Ukrainy, mamy coroczny spadek dochodów z produkcji rolnej nawet o 20 proc. i coraz gorsze warunki funkcjonowania rolnictwa w UE. Ignoranci typu Magdaleny Środy nie muszą ani tego wiedzieć, ani się tym przejmować, jednak rządy państw członkowskich oraz Komisja Europejska powinny. Na naszych oczach dzieje się bowiem wielka granda. A pokrzywdzeni i niszczeni rolnicy są przedstawiani jako szkodnicy, egoiści i pomocnicy Putina. Tylko – za przeproszeniem – żreć chcieliby ci krytycy za grosze, a najlepszy model rolnika to chyba chłop pańszczyźniany.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/682955-magdalena-sroda-hejterka-rolnikow