Pismo Michnika przekonuje Polaków, że „Kaczyński dał Tuskowi rząd, który może wszystko”. Odłóżmy na bok pokrętną logikę tego wywodu, wszak wszystko sprowadza się do tego, że oni uważają iż mogą wszystko.
To nie jest żadna przenośnia: to dosłowne przekonanie i codzienna praktyka. I realizacja planu, który powstał daleko poza Polską. Ale o tym za chwilę.
W Budapeszcie odbyło się niedawno Forum Przyjaźni Węgiersko-Polskiej pod hasłem „w najtrudniejszych chwilach idziemy razem” (co jest cytatem z przemówienia prezydenta Andrzeja Dudy).
Świetna okazja do wymiany opinii na temat sytuacji w obu krajach, w Europie i na świecie.
Różnice między polskimi i węgierskimi konserwatystami oczywiście istnieją, są szczerze nazywany po imieniu - to głównie stosunek do wojny na Ukrainie. Ale i tu warto pamiętać o licznych przekłamaniach w tej sprawie, o świadomym wulgaryzowaniu węgierskiego stanowiska przez media lewicowe.
Punktów wspólnych jest jednak dużo więcej.
Wynotowałem trzy główne wnioski z debat i spotkań na tym forum.
1. Główny podział polityczny w Europie i nie tylko biegnie pomiędzy zwolennikami zachowania państw narodowych a rewolucjonistami-globalistami zmierzającymi do utworzenia ponadnarodowych marksistowskich konstrukcji, gdzie demokracja i wolność słowa będą radykalnie ograniczone lub wręcz fikcyjne. Pamiętajmy: zagrożenie dla demokracji oznacza zagrożenie także dla niepodległości.
2. Zwolennicy globalizmu dysponują potężnymi środkami i podejmują coraz bardziej bezczelne próby ingerencji w wewnętrzne sprawy państw narodowych, interweniują finansowo, medialnie i politycznie. Taka zewnętrzna ingerencja nie udała się przed ostatnimi wyborami na Węgrzech w roku 2022, udała się niestety w Polsce w roku 2024.
3. W obliczu pojawiających się wyzwań rządzące struktury umieją przyjmować dowolne pozy i zakładają różne maski. Gdy społeczeństwa czują się np. skrajnie zmęczone zalewem migrantów, partie „chadeckie” dokonują na chwilę retorycznego zwrotu - co jednak w niczym nie zmienia trwającej dekady polityki. Wszyscy czują zatem, że ta Europa nie myśli o nich, nie jest dla nich. Rolnicy na ulicach, emeryci w Belgii, pracownicy administracji w Hiszpanii, wszyscy wiedzą, że zostali zdradzeni. Opór narasta ale wciąż nie znaleziono drogi do połączenia różnych nurtów - a tylko to dałoby skuteczność.
Żartowano przy okazji, że wzajemnej przyjaźni między naszymi narodami nie zdołali zniszczyć Turcy, Habsburgowie i komuniści, nie uda się to więc także liberałom i Donaldowi Tuskowi.
Co ważne, słuchając o tym, co dzieje się w Polsce, węgierscy publicyści przypomnieli iż identyczny plan przedstawiała węgierska opozycja przed wyborami w 2022 roku. Niektórzy politycy lewicy pytani wtedy jak zamierzają wprowadzić wszystko, co zapowiadają, skoro obowiązuje tyle konstytucyjnych ograniczeń, tyle urzędów funkcjonuje w trybie kadencyjnym, odpowiadali iż zawieszą Konstytucję, będą rządzić dekretami, a Bruksela nawet palcem nie kiwnie.
Wtedy FIDESZ utrzymał władzę więc nic z tego nie wyszło. PiS władzę straciło - i u nas ten scenariusz jest wdrażany. Co warte odnotowania, ta operacja wdrażania zamordyzmu została przygotowana przez międzynarodówkę sorosową. Z którą zresztą Węgrzy walczą - także pytając społeczeństwo czy chcą w różnych sprawach (propaganda gender, migracja, prawo) **”tańczyć jak im Bruksela zagwiżdże”?
ZOBACZ ZDJĘCIA TEJ KAMPANII - KONSULTACJI SPOŁECZNYCH:
Zamordyzm bezprawia wprowadzany w Polsce jest ważną lekcją dla konserwatystów w całej Europie. Najwięksi naiwniacy już nie wierzą Brukseli. Widzą to także amerykańscy konserwatyści i słyszą, że to test czy można takie metody zastosować wobec uczestników ruchu społecznego skupionego wokół Donalda Trumpa.
Dla węgierskich rządzących konserwatystów z FIDESZ wydarzenia w Polsce to szansa by pokazać społeczeństwu, że wszystkie te unijne troski o praworządność to zwykłe oszustwo. Rządom konserwatywnym, narodowym liczy się przecinki w ustawach, czepia się każdego detalu, nakłada kary i blokady pod byle pretekstem, a mściciele spod unijnej flagi mogą złamać każde prawo, rządzić policją i osiłkami, a włos im z głowy nie spadnie.
W kontekście nowych informacji jakie do nas docierają o skali środków i sił przeznaczonych na interwencję przedwyborczą w Polsce coraz wyraźniej też widać iż była to zewnętrzna ingerencja w polskie wybory. I że spróbują tego na Węgrzech na skalę dziś niewyobrażalną. Tu też trzeba wniosków. Owszem, rządy premiera Orbana są silniejsze (także dlatego iż wcześniej zdobył władzę, a kraj jest w innym miejscu mapy) ale też będą zaatakowane pełnoskalowo przy najbliższej okazji.
Fala hejtu i sztucznie wywołanej paniki moralnej po błędnym ułaskawieniu osoby odpowiedzialnej za tuszowanie pedofili przez byłą już panią prezydent Katalinę Novak dała przedsmak siły, którą dysponuje lewica na Węgrzech. A pamiętajmy, że zmęczenie rządzącymi, zużycie władze wszędzie odgrywa ważną rolę - to był istotny czynnik także w Polsce.
Ten ciężki okres kiedyś minie. Ale nic już nie będzie takie samo. Skoro Tusk uznał iż może - mając zwykłą większość w Sejmie - wziąć wszystko, dosłownie wszystko i że wszystko mu wolno, to każdy kolejny rząd tak zrobi.
Nie mamy już żadnej Konstytucji, dawny ustrój nie obowiązuje. Nowy jest brutalnie prosty: masz władzę, używasz jej tak mocno jak tylko pozwala pozwala napotkany opór społeczny. Żadne inne bezpieczniki nie obowiązują. Dziś pismo Michnika oklaskuje ten bandytyzm bezprawia. Ale pamiętajcie - kiedyś przyjdą inne rządy. I nie będą już tak delikatne i praworządne jak były w latach 2016-2023.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/682250-zamordyzm-bezprawia-wprowadzany-w-polsce-jest