Aleksiej Nawalny został zamordowany przez reżim Władimira Putina i jest to kolejna, krwawa ofiara zbrodniczej Rosji. Sam opozycjonista nie doczekał się jeszcze rzetelnej biografii, co w kontekście jego zmieniających się poglądów byłoby nieocenioną podstawą do dalszych ocen. To co w końcu myślał o ludziach z Azji Środkowej? Uważał ich za podludzi, czy jedynie troszczył się o ich status ubezpieczeniowy podczas imigracji w Rosji? Przyklaskiwał fałszerstwom wyborczym Jelcyna czy jednak był szczerym demokratą? Chciał Rosji wielkiej czy tylko oczyszczonej z korupcji? Zagadnienia te doczekają się kiedyś wiarygodnego opracowania.
Na pewno nie są wystarczająco wiarygodne teksty polskich komentatorów i polityków, spisane na zakropionym rzęsistymi łzami papierze. Za Nawalnym płacze Donald Tusk, Paweł Kowal, Adam Eberhardt, Agnieszka Romaszewska i wiele innych. Były szef OSW w ogóle rozbił bank pytając retorycznie czy Ukraińcy nie woleliby w Rosji Nawalnego niż Putina. Prezydencki delegat na Mołdawię nie zna zatem nastrojów Ukraińców na froncie, którzy o tyle wolą obecnego Wołodię, bo korupcją i kleptokracją osłabił on kraj i armię. Idealizowaniu zamordowanego opozycjonisty poszło zatem za daleko. O co tu naprawdę chodzi?
Opłakiwacze szydzą z teorii spiskowych, wedle których miałby być Nawalny agentem FSB i częścią wyreżyserowanego spektaklu, przy czym bardziej umiarkowana teoria o tym, że był narzędziem Kremla, jest trudna do odparcia. Kiedy chcieli to go podtruli, kiedy chcieli to go aresztowali i kiedy zechcieli - podczas obrad Monachijskiej Komnferencji Bezpieczeństwa jako symbolicznemu adresatowi tego mrocznego gestu - to go i zamordowali. Nawalny wykazał się odwagą wracając ze względnie bezpiecznych Niemiec do Rosji, ale też wykazał się dla części zachodnich elit czymś znacznie ważniejszym - swoją wizją Europy od Lizbony po Władywostok.
Uczeń Michnika
Nie wolno wyprzeć się tego poglądu Nawalnego, skoro wyznał go osobiście przed… Adamem Michnikiem, podczas spotkań w Moskwie latem 2015 roku.
Choć Rosjanin sam przyznał wtedy, że każda sekunda jego życia jest rejestrowana przez FSB, cudownie spotkał się wtedy z naczelnym „Gazety Wyborczej” i przez nikogo nie niepokojony odbył z nim cykl rozmów.
Całość została spisana w dość żałosnej książeczce „Dialogi”, w której szef GW kilkadziesiąt razy wyraża swoją aprobatę i zachwyt wobec poglądów rosyjskiego działacza. Zgadzają się z tym, że Jarosław Kaczyński jest rusofobem, że rosyjska kultura i nauka są wspaniałe, że język rosyjski powinien zabrzmieć nad Wisłą (poezją, nie rozkazami wojskowych), ale także - uwaga - i w tej sprawie, że w Donbasie i na Krymie powinno odbyć się referendum, by mieszkańcy zdecydowali czy chcą być częścią Ukrainy czy Rosji.
Michnik: Myślę, że jedyne dobre rozwiązanie kwestii krymskiej to organizacja referendum pod kontrolą międzynarodową. Dopuszczam nawet możliwość podobnego w Donbasie.
Nawalny przytaknął temu rozwiązaniu. Z poglądów Nawalnego wybija takie przekonanie, że chciałby on zrealizować wiele celów Putina, ale chciał, by dotrzeć do nich innymi metodami. „Demokratycznymi”, „legalistycznymi” czy też po prostu łatwiejszymi do przełknięcia przez Zachód. Nawalny podkreślał, że chce kulturowej ekspansji Rosji, chce zabezpieczenia języka rosyjskiego na Ukrainie czy w państwach bałtyckich - ale demokratycznie. Putin chciał tego samego - tyle że wrzaskami i lufami czołgów.
Choć wielogodzinne rozmowy Michnika i Nawalnego są spijaniem sobie z dziubków wzajemnych adoracji i kompolementów, jest to wywiad do bólu ugrzeczniony i wygładzony, to i tam wybija imperializm Nawalnego i jedna groźna dla Polski koncepcja. W pewnym momencie Rosjanin idzie tak daleko w zbrojeniowych oczekiwaniach Rosji, że nawet Michnik musi powiedzieć: „Nie zgadzam się”. Nawalny chce parytetu jądrowego Rosji i USA, chce odpowiednim arsenałem nuklearnym zagwarantować rodakom „bezpieczeństwo”.
FSB przy „okrągłym stole”
Arcyciekawym wątkiem jest rozmowa o polskim Okrągłym Stole. Michnik przekonuje Nawalnego, a ten poradę przyjmuje automatycznie, że w przypadku dojścia do władzy Rosjanin będzie musiał dogadać się z częścią aparatu państwowego, zwłaszcza służb. Tu dochodzimy do zderzenia bajki o Nawalnym z twardą rzeczywistością - nawet coś tak niemożliwego jak prezydentura dla opozycjonisty nie przyniosłaby Rosji świętości lecz kolejną hybrydę postsowieckiej rzeczywistości. Dodając do tego deklarację, że Nawalny nie chciałby państwowej destalinizacji, bo ona się niejako sama zrobi, mamy tu potworka lepiej przenoszącego ZSRS do nowej Rosji niż PRL do III RP.
Europa od Lizbony po Władywostok
Ale najpoważniejszym wątkiem jest wizja Michnika i Nawalnego dotyczącego wstąpienia „demokratycznej” Rosji, Rosji przyszłości, Rosji Nawalnego, do Unii Europejskiej. Miałby wtedy powstać obszar szczęśliwego liberalizmu, zachwyt obu rozmówców nad tą koncepcją jest niemal intymny.
Mówi Nawalny:
Rosja prawie czterokrotnie przewyższa Polskę pod względem liczebności obywateli, dlatego jeśli założymy, że Rosja wejdzie do Unii Europejskiej w obecnym systemie jej zarządzania oraz na obecnych zasadach formowania Parlamentu Europejskiego - na tych samych warunkach co pozostali członkowie - to jej rola byłaby po prostu gigantyczna. I zmieniłaby całą Unię.
Rosja swoją wielkością zmieniająca od wewnątrz Unię Europejską na swoją modłę to mokry sen Andropowa, Gorbaczowa i Putina. I ten ostatni zamordował więźnia politycznego po to, by zachodnie elity w nadchodzącym Resecie 2.0 musiały przełknąć nie europejską buźkę Nawalnego ale azjatyckją mordę Władimira Władimirowicza. Nad tym, że będą musieli sobie ubabrać łapska rozmowami z ekipą Putina płaczą ci, którzy Nawalnego ogłaszają dziś świętym.
ZOBACZ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/682175-moda-na-lzy-po-nawalnym-rzesiste-i-slone-jak-reset-z-rosja