Wczoraj mogliśmy zobaczyć dwie sceny, które wyraźnie ukazują całą obłudę świata „uśmiechniętej Polski”. Tego samego świata, który rządzący chcą nam narzucić jako jedyny możliwy model życia w tym kraju.
W Sejmie, kilka posłanek, razem z panią minister ds. równości Katarzyną Kotulą i aktywistkami, tańczyły na znak protestu przeciwko przemocy wobec kobiet. Zostawmy już kwestię sensowności takich działań i ich rzeczywistego wpływu na ograniczanie przemocy wobec kobiet.
Chodzi o coś innego.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Dyskoteka w Sejmie? Nie, to „walka o prawa kobiet” wg lewicy! Posłanki ruszyły w tany. „‘Mam Talent’ bez udziału marszałka Hołowni”
O to, że „dyskoteka” ta zagrała w polskim parlamencie w Środę Popielcową. W dniu, w którym dla katolików rozpoczyna się Wielki Post - okres postu, modlitwy i cichej refleksji nad sobą przed świętami Wielkanocnym. I co z tego, ktoś zapyta? Jak taniec, i to w dobrym celu, może komuś przeszkadzać? Sejm – będzie kontynuował ten „ktoś” – jest instytucją świecką i jak wszystkie inne instytucje polityczne musi być wyznaniowo neutralny.
To prawda.
Istnieje jednak duża różnica pomiędzy neutralnością religijną a obrażaniem czyichś uczuć religijnych lub po prostu brakiem troski o nie.
Fakt, że w parlamencie państwa w większości katolickiego, którego państwowości bez katolicyzmu po prostu nie da się zrozumieć, w Środę Popielcową rozbrzmiewała ogłuszająca muzyka dyskotekowa – jest przesłaniem politycznym, czy raczej kulturowym, które chcieli przesłać organizatorzy tego wydarzenia. Gdyby tak nie było, mogliby wybrać dowolny inny dzień na swoje działanie.
Ale nie zrobili tego, właśnie dlatego, aby głośniej zabrzmiało przesłanie, które, brzmi ni mniej ni więcej, tylko: „Teraz my”! Przypomnijmy, zgody na nie udzielił marszałek Sejmu, Szymon Hołownia, który deklaruje się jako katolik.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Co za buta! Tak rzecznik MSZ odpowiedział dziennikarzowi. Mocna reakcja w sieci: „Arogancja”, „Żenujące”, „Słoma z butów wyłazi”
Wroński ignoruje dziennikarza
Druga scena miała miejsce w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, po konferencji prasowej. Zespół TV Republika został zignorowany przez rzecznika MSW Pawła Wrońskiego, który zabronił dziennikarzowi Michałowi Jelonkowi zadać pytanie ministrowi Radosławowi Sikorskiemu. Kiedy Jelonek dochodząc do głosu zapytał Wrońskiego „czy normą będzie sytuacja, w której jedna redakcja będzie zadawała trzy pytania, a jego redakcja żadnego”, usłyszał od byłego dziennikarza „Gazety Wyborczej”:
Proszę pana, to jest dobra idea.
Rzecznik instytucji państwowej, opłacany również przez widzów TV Republika, z której Wroński się wyśmiewa, zachowuje się tak, jakby nadal pracował w GW.
Przyzwyczajenie do arogancji, po doświadczeniu pracy dla prywatnych mediów nie może mieć miejsca, gdy pełni się funkcję rzecznika prasowego, który powinien być do dyspozycji wszystkich obywateli i wszystkich mediów.
Dlaczego Wroński tak się zachowuje?
Bo wie, że może i że nie poniesie za to żadnych konsekwencji. Jego poprzednik Łukasz Jasina dobrze napisał na portalach społecznościowych. Gdyby on tak zachował się wobec dziennikarzy TVN, w ciągu pięciu minut media by go zniszczyły.
Dwie typowe sceny z życia „uśmiechniętej Polski”. I pytanie, które samo ciśnie się na usta:
Czy naprawdę musicie być aż tak bezczelni?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/681964-czy-naprawde-musicie-byc-az-tak-bezczelni