Wraz z powstaniem rządu Donalda Tuska zmalała presja imigracyjna na polsko-białoruską granicę. Spójrzmy na liczby.
Według oficjalnych komunikatów Straży Granicznej próby forsowania wschodniej bariery trwają nadal.
Funkcjonariusze Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej w trakcie minionego weekendu (09 - 11.02.2024 r.) odnotowali trzy zdarzenia, podczas których 28 migrantów usiłowało nielegalnie przekroczyć polsko – białoruską granicę. 7 osób na widok polskich służb wycofało się w głąb Białorusi.
-czytamy na stronie SG. Codziennie kilka osób jest zawracanych znad granicy.
W dniach 9-11 lutego 2024 r. było to w sumie 28 osób. Średnio 9 dziennie.
7 lutego granicę próbowała przekroczyć jedna osoba, w dniach 2-3 lutego miało miejsce 17 prób nielegalnego przejścia przez granicę.
Strumień imigrantów nadal się sączy, ale w analogicznym okresie 2023 roku była to cała rzeka przybyszy.
Od 10 do 12 lutego zeszłego roku odbyło się 110 zarejestrowanych prób przekroczenia granicy, ale oprócz tego część cudzoziemców zawróciła na widok patroli SG, dzień później, 13 lutego doszło aż do 69 prób. W czasach PiS Łukaszenka pchał około pięciokrotnie więcej ludzi niż obecnie. Kiedy liczba imigrantów zaczęła spadać?
Tuż przed wyborami piętnastego października liczba nielegalnych prób przekroczenia granicy przekroczyła sto dziennie. 11 października 104 osoby próbowały przejść z terenów białoruskich do Polski, dzień wcześniej: 105 osób, w dniach 6-8 października 204 ludzi. To około dziesięć razy więcej niż dziś. Dziś jest spokojniej - bo rządzi Tusk?
Grupa Granica nadal alarmuje średnio wiarygodnymi komunikatami o krzywdzie jakiej imigranci mieliby doznawać od mundurowych - ale media nie reagują. Politycy PO też milczą na ten temat. Napięcie ewidentnie spadło.
Ani władze, ani media nie poinformowały o jakichkolwiek działaniach, które miałyby pokrzyżować plany Łukaszenki. Znamy jednak jedno posunięcie ministra spraw zagranicznych Radka Sikorskiego, który zdecydowanie wzmocnił pozycję Łukaszenki w jednej sprawie.
Gest Sikorskiego wobec Łukaszenki
26 stycznia MSZ zawiesił w programie Poland. Business Harbour. To przedsięwzięcie od 2020 roku dawało szansę programistom z Białorusi na łatwy wyjazd ze swojego kraju i znalezienie pracy w Polsce. Później obszar rozszerzono o dodatkowej kraje Europy Wschodniej, ale w przypadku Białorusi chodziło także i o to, by branża IT w Mińsku nie musiała pracować na dyktaturę Łukaszenki, a mogła bezpiecznie znaleźć inne miejsce dla swojej kariery - Polskę. Od dwóch tygodni na stronie programu widnieje napis: „Program Poland. Business Harbour został wstrzymany”
Na stronie ministerstwa znajdujemy następujące wyjaśnienie:
W ocenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Program Poland. Business Harbour nie spełnił pokładanych w nim nadziei. W przestrzeni publicznej podnoszone były m.in. zastrzeżenia dotyczące wykorzystania wiz wydanych w ramach Programu do celów niezgodnych z jego założeniami
Brak jednak precyzyjnych argumentów, wyliczeń czy tez. Przypomina to uzasadnienia wobec wstrzymania takich projektów jak CPK czy elektrownia atomowa: że „audyt”, że „ekspertyza”, że potrzeba czasu. A jednak droga, którą Łukaszence wyciekali cenni informatycy została zamknięta. Wg dziennika „Rzeczpospolita” do lipca 2022 roku aż 47 tys. cudzoziemców z takim wykształceniem i doświadczeniem przebywało w Polsce. Przy obecnej polityce rządu ten zasób pozostałby w Europie Wschodniej.
Mińsk - Warszawa
Nie można jednoznacznie wykazać, że przysługa jaką Sikorski wyświadczył Łukaszence została spłacona zatrzymaniem presji migracyjnej. Operacja „Śluza” jest procesem, a nie punktowym wydarzeniem, należy też doliczyć inercję postsowieckich systemów zarządzania, w grę wchodzą inne czynniki, które wpływają na politykę Mińska. Trudno jednak mieć wątpliwości - rząd Tuska pomógł Łukaszence, a Łukaszenka rządowi Tuska.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/681609-dlaczego-lukaszenka-wyswiadcza-te-przysluge-rzadowi-tuska