Powyżej widzimy dwie strony tytułowe tygodników, jakie od dziś znajdą Państwo w kioskach. Co nam mówi ten dwugłos? Czy tylko tyle, że jeden z tytułów jest krytyczny wobec działań ministra sprawiedliwości, a drugi entuzjastyczny? Że mamy jakieś dwa światy, dwa punkty widzenia, dualizm publicystyczny? Nie, to dużo więcej.
Na okładce tygodnika „Sieci” przeczytamy:
Jak to się stało, że były Rzecznik Praw Obywatelskich w roli ministra sprawiedliwości zachowuje się jak rzeźnik praw obywatelskich.
Również „Newsweek” uczynił Adama Bodnara postacią tygodnia. Lecz opisuje go tak:
Z żelazną konsekwencją i siłą spokoju usuwa miny i zasieki, jakie PiS zostawiło nowej władzy, by zapewnić sobie bezkarność.
Z jednej strony mamy więc mocne, acz uczciwe dostrzeżenie, że dawny RPO zrzucił wszelkie maski i pokazuje się jako autorytarny urzędnik, który prawem nie będzie się przejmował (post factum szukał podstawy prawnej do działań kolegów z rządu, podważał wyroki sądów, lekceważył konstytucję, łamał ustawę Prawo o prokuraturze itd.). Z drugiej – ostre opowiedzenie się po stronie bezprawia. Medialne zielone światło, jakie dla zamordystycznych poczynań zapala Bodnarowi gazeta kierowana przez Tomasza Sekielskiego.
Już wielokrotnie pisałem, że rządy nagiej siły i pogardy dla prawa stały się w Polsce możliwe w dużej mierze dzięki wiodącym mediom. Ich szefowie, ale i liniowi dziennikarze zdecydowali: pozwalamy Tuskowi na wszystko, nawet jeśli będzie to grube przegięcie w kwestiach legalności. I pozwalają, przyklaskują, a nawet dopingują. Nie interesuje ich już dokument, którego nazwę Lech Wałęsa od lat nosi zawsze na brzuchu. Chodzi wyłącznie o to, by wyciąć PiS do samego spodu. A nawet nie wyciąć – jak prawidłowo zbiera się grzyby, używając nożyka przy samej ziemi – lecz wyrwać tak, by już nie odrosło.
Dlatego na okładce „Newsweeka” napisano, co napisano. Czym są „żelazna konsekwencja” i „siła spokoju”? Zamknięciem oczu na konstytucję i ustawy (w kwestii decyzji dotyczących prokuratury), na wyroki sądów (potwierdzające, że Mariusz Kamiński oraz Maciej Wąsik wciąż są posłami, dziś nielegalnie uwięzionymi) i na prezydenckie uprawnienia (akt łaski). Można powiedzieć tylko tyle, że Bodnar ignorowanie przepisów rzeczywiście traktuje z żelazną konsekwencją.
A czym są „miny i zasieki, jakie PiS zostawiło nowej władzy”? P R A W E M!
Co bowiem zrobił PiS? W połowie ub.r. zmienił ustawę Prawo o prokuraturze. Według nowych przepisów nie można prokuratora krajowego odwołać bez zgody prezydenta. Dodatkowo część kompetencji prokuratora generalnego przejął prokurator krajowy.
W jaki sposób Prawo i Sprawiedliwość wprowadziło te zmiany? Ustawą – przyjętą przez Sejm i podpisaną przez prezydenta. Tak, jak należy to robić w liberalnej demokracji, jeśli chce się być w zgodzie z ustawą zasadniczą.
Platforma Obywatelska na konstytucję się jednak obraża i już – inaczej niż w ostatnich ośmiu latach – się na nią nie ogląda. Ustaw nie potrzebują. Ani do przejmowania mediów publicznych (na czym się właśnie wykładają po kolejnych decyzjach referendarzy sądowych), ani do władztwa nad całą strukturą prokuratury. Owszem, gdyby poszli drogą legalną, trwałoby to wszystko dużo dłużej, bo trzeba byłoby dogadywać się z prezydentem. Tyle że nowy układ rządowy nawet tego nie spróbował. Nawet nie rozważał.
Aby zyskać na czasie postawili na działania bezprawne, licząc na to, że ich uzurpatorskie zapędy pomogą zalegalizować sądy oraz usłużne media. I to działa. Tylko dzięki temu jeszcze się na tej polityce siły nie wywrócili.
Bodnar przekonał do siebie Tuska, bo udowodnił, że ma plan, co dalej z reformą wymiaru sprawiedliwości, ale przede wszystkim, że będzie dłubał tak długo, aż znajdzie sposób na zabetonowanych ludzi Ziobry
— czytamy w „Newsweeku” o największej zalecie nowego ministra, która miała zdecydować o powierzeniu mu rządowej teki. Czyli naprawdę wystarczyło obiecać wierne wykonywanie stalinowskiego „pokażcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie”.
To ta sama metoda, zaczerpnięta od Andrieja Wyszyńskiego, którą w odniesieniu do Adama Glapińskiego zaprezentował Donald Tusk w wywiadzie dla trzech telewizji. Wiedząc, że nie uda się postawić prezesa NBP przed Trybunałem Stanu, rzucił:
Są także inne drogi dochodzenia do odpowiedzialności prawnej pana Glapińskiego za to, co robił jako prezes. I znajdziemy te sposoby.
Czy „Newsweek” w ogóle zauważa, że mamy w Polsce potężny problem z lekceważeniem prawa przez obóz władzy? Nie. Aby udawać obiektywizm, wspomina o pewnych wątpliwościach, lecz przypisuje je wyłącznie odrywanym od koryta pisowcom (w takim tonie są przedstawiani politycy opozycji):
Opinia, że wszystkie działania Bodnara są zgodne z prawem, jest tak samo powszechna w koalicji rządzącej, jak w PiS powszechne jest przekonanie, że minister sprawiedliwości i prokurator generalny łamie prawo na każdym kroku. Dlatego PiS złożyło wniosek o jego odwołanie. To będzie kolejna porażka, bo działania Bodnara mają wsparcie we wszystkich partiach koalicji.
…i w naszej redakcji – można by jeszcze dodać na koniec tego akapitu.
A jakaś prawda obiektywna, której poszukiwanie winno być celem dziennikarza? Nic, zero. Rewolucja takich zagadnień po prostu nie lubi.
Jedno się „Newsweekowi” udało. Nazywając Bodnara „Jokerem” Tuska, skłaniają do przypomnienia, że to pojęcie ma dwa znaczenia – karciane i popkulturowe. Żadnym minister sprawiedliwości chyba nie byłby zachwycony.
Joker w talii kart oznacza bowiem postać żartownisia, kogoś na wskroś niepoważnego, komu z pewnością daleko do ideału ministra odpowiedzialnego za sprawiedliwość w dużym kraju. Bodnar-Joker kpi więc sobie z prawa, robi żarty z obowiązujących go przepisów. Tyle, że wszystko to w arcypoważnej materii.
Joker ze świata popkultury to zaś nikt inny niż – sięgam tu do definicji wikipedyjnej – „fikcyjny złoczyńca (…) przypominający klauna, bądź komika, Joker jest psychopatycznym seryjnym mordercą, o sadystycznym poczuciu humoru”. Jednym z innych jego przydomków jest The Clown Prince of Crime, czyli Klaun - Książę zbrodni.
Jak Państwo uważają, pasuje do Adama Bodnara?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/679167-joker-czyli-klaun-i-zbrodniarz-o-to-chodzilo-newsweekowi