6 stycznia „The Spectator” opublikował tekst Edwarda Stawiarskiego poświęcony postrzeganiu obecnego konfliktu zbrojnego na Ukrainie przez jednego z najbardziej opiniotwórczych przedstawicieli „partii wojny” – Aleksandra Dugina. Autor rozmawiał z bohaterem swojego tekstu, który stwierdził, iż warunkiem istnienia Rosji jest nieistnienie Ukrainy. Według moskiewskiego ideologa, nie ma pod słońcem miejsca dla obu tych krajów jednocześnie. Innymi słowy, celem prowadzonej obecnie wojny jest likwidacja Ukrainy jako niepodległego państwa i wcielenie jej do Rosji.
Przedwczoraj Gruzja, wczoraj Ukraina
To przypomniało mi moją rozmowę z Aleksandrem Duginem, którą przeprowadziłem w marcu 1998 roku w Moskwie. Powiedział mi wówczas, że Rosja „nie jest zainteresowana w istnieniu niepodległego państwa polskiego w żadnej formie. Nie jest też zainteresowana istnieniem Ukrainy. Nie dlatego, że nie lubimy Polaków czy Ukraińców, ale dlatego, że takie są prawa geografii sakralnej i geopolityki”.
Dugin mówił, że jedynym krajem w Europie Środkowej, który Rosja może traktować po partnersku, są Niemcy, dlatego podział wpływów w tej części kontynentu musi nastąpić w porozumieniu między Moskwą a Berlinem. Koniecznym warunkiem takiego scenariusza jest jednak wypchnięcie Amerykanów z Europy, ku czemu Niemcy będą się stopniowo skłaniać.
Były to czasy, gdy na Kremlu rządził Borys Jelcyn i wiele prognoz Dugina wydawało się wówczas fantasmagoriami. Gdy jednak do władzy doszedł Władimir Putin, sytuacja zmieniła się diametralnie. Wiele geopolitycznych planów snutych przez ideologa eurazjatyzmu wcielono w życie. Wśród tych projektów znajdowało się także zbliżenie niemiecko-rosyjskie, którego symbolem stał się gazociąg Nord Stream 2. Agresja na Ukrainę to tylko logiczna konsekwencja tej polityki. Zresztą uzasadniając swój atak na sąsiedni kraj, Putin użył tej samej argumentacji co Dugin: nie istnieje nic takiego jak naród ukraiński, zaś państwo ukraińskie to sztucznie skonstruowany twór, który powstał na rosyjskiej krzywdzie i niesprawiedliwości, dlatego trzeba raz na zawsze rozwiązać ten problem.
Dugin, jak już wspomniałem, nie poprzestawał na planach likwidacji Ukrainy. Mówił, że Rosja „nie jest zainteresowana w istnieniu niepodległego państwa polskiego w żadnej formie”. Podobnie zagrożenie ze strony Moskwy postrzegał zresztą prezydent Lech Kaczyński, gdy w sierpniu 2008 roku na wiecu w Tbilisi mówił: „dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę!”.
Wiele osób w naszym kraju, z którymi rozmawiam, mówi, że to niemożliwe, że Putin nie odważy się nas zaatakować. Pamiętam, że to samo mówili mi Ukraińcy w 2021 roku.
Ostatni dzwonek alarmowy
Dziś wielu analityków zachodnich (amerykańskich, brytyjskich, szwedzkich etc.) prognozuje, że wybuch kolejnej wojny w Europie jest kwestią czasu. Atak Rosji na Polskę to już nie ćwiczenie z wyobraźni – to dziś opcja jak najbardziej realna. Być może znajdujemy się w analogicznej perspektywie czasowej jak II Rzeczpospolita w 1936 roku. Nie miejmy złudzeń: Francuzi, tak jak wówczas, nie będą chcieli umierać za Gdańsk czy Warszawę. Oczywiście jesteśmy członkiem NATO, ale liczenie tylko na sojuszników może okazać się niewystarczające. W sytuacji tak poważnego zagrożenia powinniśmy budować swój potencjał zbrojny, zwiększając zdolność odstraszania. Czasu mamy coraz mniej. To ostatni dzwonek alarmowy.
Tak poważnemu wyzwaniu może sprostać jednak tylko silne państwo ze społeczeństwem, które nie jest skłócone i podzielone. Tymczasem to, co robi po 13 grudnia obecna koalicja rządowa, sprawia wrażenie prezentu dla Rosji. Obserwujemy, jak rządzący demolują system ustrojowy i prawny państwa, zagrażają jego infrastrukturze odpornościowej, podważają sensowność dotychczasowego wysiłku obronnego. Pod znakiem zapytania stają strategiczne inwestycje, mające zwiększyć bezpieczeństwo militarne, energetyczne czy logistyczne kraju.
Historia pokazuje, że ofiarą rosyjskiego imperializmu padają zazwyczaj państwa słabe, niezdolne do obrony, podzielone, skłócone wewnętrznie. Niestety, obecna władza zmierza w kierunku doprowadzenia Polski do takiego stanu. Władimir Putin może zacierać ręce.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/678939-ofiara-rosyjskiego-imperializmu-padaja-panstwa-slabe