Przedwczoraj rozmawiał o milionach wyborców PiS jako o „problemie” do rozwiązania. Wczoraj w Gdańsku mówił, że chce, by Polacy się uśmiechali. Dziś nazwał PiS okupantem. Można by pomyśleć, że to jakiś koszmar Polski, w której ktoś obejmuje władzę z uśmieszkiem i słowami o zgodzie narodowej, trzymając w ręce pochodnię, którą podpala kraj. Nie ma dyskusji, nie ma argumentów prawnych i ustrojowych, jest za to siła i arogancja. W Polsce myśmy takich sytuacji nie przeżywali, prezydentów, premierów i królów miewaliśmy najróżniejszych ale nie Nerona grającego słodkie pieśni do płonącego Rzymu, ale nie szalonego Makbeta, próbującego zmyć z rąk krew 10 kwietnia.
Mamy w naszych narodowych dziejach absolutne novum. Nowa władz rozbudza emocje esbeckimi metodami - gdy łamie się prawo to zagłusza się sprawę skowytem o nieprzebranych bogactwach, tępocie, upolitycznieniu czy podłym charakterze ofiary, byle rechot czerni przykrył sprzeciw i zamaskował destrukcję.
I jeszcze tu wystudiowane ubolewanie, wygłoszone do sparaliżowanych serwilizmem dziennikarzy przeprowadzających wywiad, że ciężkie mu są słowa, które uczestnicy Marszu Wolnych Polaków kierowali do niego - jakież to obłudne. Człowiek, który przez lata upajał się „j.baćpisem” i „pisowskimi śmieciami” (z piosenki Cypisa) teraz ubolewa nad hasłem „ruda wrona orła nie pokona”?
Może tak jak różne TVNy i Wyborcze zapraszają swoich ekspertów, którzy analizują a to psychikę, a to wiek, a to mimikę Jarosława Kaczyńskiego, może trzeba by zaprosić psychologów i psychiatrów, by wskazali co nakręca nienawiść u Tuska? Znamy tę teorię, że klęska wyborcza 2005 roku dokonała w nim wewnętrznej przemiany, ale czy miałaby ona taką moc aż 20 lat później? A może to jednak trauma 10 kwietnia, bo o ile dla motłochu jest wersja o pijanych pilotach, „jak nie wylądujemy to nas zabiją” czy o brzozie, to on sam wie, że był odpowiedzialny za bezpieczeństwo prezydenta, jak odpowiedzialny jest za to i dzisiaj.
Nas on swoimi słowami nie poniży, ale i tak żółć zalewa Polskę okrzykami jego fanatyków, bluzgami na okazjonalnych demonstracjach i rechotem na widok łamania prawa w instytucjach państwowych. Ktoś by więc naprawdę mógł sięgnąć do praprzyczyny i odpowiedzieć: dlaczego?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/678289-a-moze-to-poczucie-winy-za-10-kwietnia-tak-go-trzyma