Marek Jurek, były marszałek Sejmu, wziął udział w organizowanej przez PiS demonstracji pod nazwą „Protest Wolnych Polaków”. W rozmowie z portalem wPolityce.pl tłumaczy, dlaczego zdecydował się wziąć udział w tym zgromadzeniu.
Polska jest w groźnej sytuacji, mamy rząd, a przede wszystkim premiera, który w swojej działalności podważa podstawowe wartości narodowe, ale również konstytucyjne. Byłem na tej demonstracji po to, aby bronić suwerenności i wolności politycznej. Dla mnie to nie była kwestia poparcia dla PiS-u, ponieważ wobec rządów PiS-u i konkretnych decyzji tamtej władzy byłem wielokrotnie krytyczny
— zaznacza Marek Jurek.
Dla mnie głównym impulsem do udziału w tym zgromadzeniu była przede wszystkim sprawa uwięzienia Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Samego uwięzienia, jak i najścia za Pałac Prezydencki, co jest taką demonstracją gotowości do brutalnego używania siły
— dodaje.
Były marszałek Sejmu zwraca uwagę na zagrożenia, wynikające z obecnie rozwijającej się sytuacji w Polsce. W jego opinii by przeciwdziałać niekorzystnym procesom, potrzeba czasu solidarności między ludźmi o prawicowych poglądach.
Jesteśmy w bardzo poważnej sytuacji, odpowiedzią musi być jakiś nowy czas solidarności, społeczeństwo daje do tego wyraźny sygnał, trzeba tylko oczekiwać od opozycji, że stanie na wysokości zadania. Przede wszystkim potrzebna jest solidarność jako nasza wspólna dyspozycja do obrony naszych praw, budowania siły społecznej, odbudowywania większości, która istnieje. Ten kryzys polityczny w państwie był poprzedzony kryzysem w społeczeństwie. Jeżeli okazało się, że w ostatnich wyborach za głównymi kierunkami polityki państwa, wskazanymi w referendum, głosowało ponad milion ludzi więcej niż na PiS, Konfederację i Polskę Jest Jedna razem wzięte, to w jakimś sensie można powiedzieć, że mamy dwie większości – tę większość, która utworzyła rząd, i tę drugą, prawicową, która wskazuje kierunki polityki państwa. Trzeba tę większość odbudować na gruncie politycznym
— mówi.
To jest czas solidarności społeczeństwa ze swoimi reprezentantami, ale to musi być również czas solidarności ze strony polityków opozycyjnych, którzy nie powinni koncentrować się na budowie pozycji swojej partii, tylko zrobić wszystko, by odbudować większość, bo obecna sytuacja jest dramatyczna. Ze strony UE mamy grę na podział polskiego społeczeństwa, na to, że nie będziemy mieć mocnej reprezentacji zdolnej do obrony suwerenności państwa. To jest czas wielkiej odpowiedzialności opozycji, która daleko przekracza jej interesy wyborcze
— podkreśla.
Były marszałek Sejmu krytycznie odnosi się do działań premiera.
Stwierdzenie Donalda Tuska, że na jego liście będą kandydować tylko ludzie, którzy kwestionują orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 1997 roku o ochronie życia jako koniecznym składniku praworządnej demokracji, to są rzeczy w sposób jawny uderzające w porządek konstytucyjny. Ten rząd tworzy też zagrożenie dla suwerenności biorąc pod uwagę, że dzisiaj mamy do czynienia z trendem w UE, który zmierza do konfiskaty suwerenności państw narodowych
— zauważa.
Jurek: Bodnar jako RPO usprawiedliwiał i patronował łamaniu praw obywatelskich
Marek Jurek punktuje też obecnego ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, w szczególności za działania, gdy jeszcze był Rzecznikiem Praw Obywatelskich.
Ministrem sprawiedliwości zostaje polityk, który będąc RPO usprawiedliwiał i patronował łamaniu praw obywatelskich - nachodzeniu kościołów, przerywaniu Mszy św., co jawnie uderza w bezpośrednie, konstytucyjne gwarancje wolności religii, ale również w przepis konkretyzujący ochronę prawno-karną wolności religii, który wyraźnie chroni prawo ludzi, by kult boży i modlitwa były prawnie chronione przed wszelkiego rodzaju demonstracjami antyreligijnymi
— mówi.
Ten sam RPO na forum Parlamentu Europejskiego, czego byłem bezpośrednio świadkiem, kiedy atakowano prawo do życia w Polsce, on odmawiał potwierdzenia, jakie jest orzecznictwo TK z 1997 roku. Pytany o nie mówił, jakie są od niego wyjątki, nie mówiąc, jaka jest norma.. Do tego mimo apeli środowisk prorodzinnych był sojusznikiem rewolucji genderowej, kiedy konstytucja wyraźnie gwarantuje, że każda rodzina ma prawa żądać ochrony dziecka przed demoralizacją. W swojej ostatniej książce nazwałem go po prostu rzecznikiem obywatelskiego bezprawia, a nie RPO
— dodaje.
Były marszałek Sejmu ocenia też działania koalicji Donalda Tuska wobec mediów publicznych.
Jeżeli chodzi o media publiczne, to wiele ich programów informacyjnych z czasów rządów PiS mi nie odpowiadało, chociaż napisałem krytyczną wobec PiS-u książkę „100 godzin samotności albo rewolucja październikowa nad Wisłą”, w której zaznaczyłem, jak w 2020 roku w czasie nachodzenia kościołów władza przez 100 godzin milczała i wówczas jedynie dziennikarze TVP pokazali społeczeństwu, co dzieje się naprawdę, to znaczy tę falę brutalnej agresji w stosunku do wiary, a bardzo często do ludzi
— mówi. Dodaje jednak, że obecna władza zabrała się nie tylko za zmiany, jeśli chodzi o część informacyjną mediów publicznych, ale także za inne sektory ich działalności. I tak zakończono działalność portalu Tygodnik TVP, który - jak zaznacza były marszałek - „był znakomitym portalem kulturalnym”. Do tego przypomina o działaniach nowych władz wobec regionalnych rozgłośni radiowych.
Dla mnie, jako byłego przewodniczącego KRRiT, ważnym problemem jest uderzenie w istnienie regionalnej radiofonii publicznej - to jest spełnienie marzeń środowiska KLD, z którego wychodzi się Donald Tusk, i jednocześnie koszmaru, przed którym staraliśmy się Polskę bronić, dlatego że stworzenie regionalnej radiofonii publicznej to był pierwszy krok w kierunku decentralizacji Polski, wyprzedzający jeszcze reformę samorządową z 1997 roku
— przypomina.
not. as
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/678167-marek-jurekbylem-na-protescie-po-to-by-bronic-suwerennosci