„Nie wyobrażam sobie, aby w polityce leśnej nie uwzględniano również aspektów regionalnych. Widzimy, jak tragiczne były skutki takiej polityki dla lasów europejskich – na przykładzie chociażby pożarów w Grecji, Francji czy Czechach. Jeżeli nie będziemy dziś prowadzili aktywnej ochrony lasów, to skończy się to wielką katastrofą ekologiczną” - mówi portalowi wPolityce.pl Edward Siarka, poseł Suwerennej Polski i były wiceminister klimatu i środowiska.
wPolityce.pl: Premier Donald Tusk poinformował dziś o powołaniu Witolda Kossa, „znanego leśnika z zachodniopomorskiego, kiedyś dyrektora regionalnego” na nowego prezesa Lasów Państwowych. Jego poprzednika Józefa Kubicę szef rządu oskarżył o „upartyjnienie Lasów Państwowych na skalę niespotykaną w historii”. Jak oceni Pan zmiany w kierownictwie LP i tego rodzaju wypowiedzi premiera Tuska?
Edward Siarka: Myślę, że jeśli idzie o wypowiedzi pana Tuska, to w kampanii posługiwał się kilkoma hasłami, które miały uderzać przede wszystkim w zrównoważoną gospodarkę leśną. Było to m.in. słynne hasło, które niestety społecznie się przebiło, ale zupełnie nie miały nic wspólnego z rzeczywistością, czyli sugestie, jakoby wyrzynało się polskie lasy, i drugie: jakoby większość drewna w Polsce była przez Lasy Państwowe sprzedawana do Chin.
Ani jedno, ani drugie z tych stwierdzeń nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Jeśli chodzi o pozyskanie, to Lasy Państwowe, od lat mniej więcej na tym samy poziomie, pozyskują ok. 40 mln m3 drewna, zaspokajając potrzeby branży drzewnej w Polsce. Jeśli idzie o eksport, to Lasy Państwowe nie wyeksportowały ani jednego metra, gdyż jest to po prostu niemożliwe.
Donald Tusk i jego środowisko posługiwali się manipulacjami wynikającymi z faktu, że drewno w portach oczywiście jest przeładowywane, ale w większości dotyczy to surowca przewożonego ze Słowacji lub Czech, i nie są to nie wiadomo jak duże ilości. Minister Gospodarki Morskiej, zapytany przez nas o tę kwestię, odpowiedział, że w 70 proc. to drewno do Polski przyjeżdżało, a nie wyjeżdżało. Głównie na potrzeby Ikei i branż, w których ten obrót się odbywa. Lasy Państwowe nigdy natomiast nie sprzedawały drewna za granicę.
Te hasła stosowane w kampanii przez obecną koalicję rządzącą bardzo mocno trafiały do środowisk wielkomiejskich, ekologicznych, i w ten sposób uderzano w LP, że prowadzona była zła gospodarka, a dziś dalej próbują bronić tych stwierdzeń.
Przypomnę jednak, że to dzięki Lasom Państwowym, które wkrótce będą obchodzić swoje stulecie, zwiększyliśmy nie tylko powierzchnię lasów, ale również ich zasobność. To oczywiste dane, których nikt nigdy nie kwestionował, ale nie przeszkadzało to panu Tuskowi w szkalowaniu dobrego imienia LP. Robiono to często na potrzeby propagandy wyborczej. A przy okazji dorzucono do tego jeszcze jedno hasło, które w tym kontekście się pojawiało, mianowicie: wyłączenia 20 proc. lasów z użytkowania. Próba realizacji takiej polityki dla polskich lasów może skutkować wyłącznie katastrofą.
Czy istnieją obawy, że rząd Donalda Tuska rzeczywiście będzie próbował sprzedać Lasy Państwowe lub przekazać Brukseli część kompetencji w tej sprawie? Na początku zeszłego roku politycy Prawa i Sprawiedliwości przestrzegali, że tego rodzaju zakusy pojawiają się wśród unijnych urzędników.
Niestety, Platforma w przeszłości już próbowała dokonać wielkiego skoku na majątek Lasów Państwowych. To przecież wielkie zasoby, stanowiące 30 proc. powierzchni naszego kraju. To się nie udało, ale kierowane wciąż pod naszym adresem zarzuty „złego gospodarowania” tymi dobrami, cały czas podszyte jest myślą, aby oddać te lasy również pod jurysdykcję unijną.
Niestety, ten proces bardzo szybko postępuje. W moim odczuciu jest to dramatyczne, ponieważ – o ile nie mam nic przeciwko temu, aby Unia tę kwestię monitorowała, bo jest to naturalne, o tyle oddanie lasów bezpośrednio pod biurokrację brukselską jest kompletnym nieporozumieniem.
Nie wyobrażam sobie, aby w polityce leśnej nie uwzględniano również aspektów regionalnych. Widzimy, jak tragiczne były skutki takiej polityki dla lasów europejskich – na przykładzie chociażby pożarów w Grecji, Francji czy Czechach. Jeżeli nie będziemy dziś prowadzili aktywnej ochrony lasów, to skończy się to wielką katastrofą ekologiczną.
Musimy bowiem zdawać sobie sprawę, że lasy w Polsce w ostatnich latach bardzo mocno się zestarzały. To jest ok. 16 proc. drzewostanu, to są głównie drzewostany sosnowe. One też potrzebują przebudowy, aby były bardziej odporne na te zjawiska klimatyczne, które mamy, i bardziej odporne na zjawiska związane z huraganami. A przede wszystkim – abyśmy mogli spełnić ten wymóg związany z pochłanianiem dwutlenku węgla, gdzie w sposób zupełnie nieracjonalny dla Polski cel pochłaniania zwiększono do 38 mln ton ekwiwalentu dwutlenku węgla. Wyzwaniem dla lasów jest dziś to, w jaki sposób te wymogi spełnić.
A jeśli zaczniemy wyłączać je z użytkowania, to – po pierwsze – nie spełnią one warunków klimatycznych, po drugie – nie będą spełniać także tych związanych z ochroną bioróżnorodności. Pokazał to najlepiej przykład Puszczy Białowieskiej, która na naszych oczach całkowicie umarła, ponieważ musieliśmy podporządkować się wyrokom TSUE czy w ogóle biurokracji europejskiej.
Ok. dwóch tygodni temu poseł Paweł Sałek próbował uzyskać od minister klimatu i środowiska odpowiedzi na kilka pytań dotyczących planów obecnego rządu względem Lasów Państwowych, np. czy planowana jest sprzedaż LP lub ich gruntów. Zdaje się, że podczas tamtego posiedzenia Sejmu (21 grudnia) odpowiedzi się nie doczekał?
Nie doczekaliśmy się odpowiedzi i nie wiemy, w jakim kierunku pójdzie w ogóle ta narracja. Sam podział kompetencji w MKIŚ na dzień dzisiejszy nie jest jasny, nie wiadomo więc, kto będzie odpowiadał za lasy.
Prawda jest jednak taka, że to od naszej aktywności bardzo wiele zależy. Kiedy jeszcze odpowiadaliśmy za politykę leśną to grupa podobnie myślących państw UE porozumiewała się z nami, że polityka unijna w kwestii ochrony bioróżnorodności jest kompletnie nie do przyjęcia. Niepokojący jest szczególnie aspekt związany z osłabieniem roli Komitetu ds. Lasów. Jest to ciało złożone ze specjalistów w dziedzinie gospodarki leśnej. Komisja Europejska robi dziś wszystko, aby to ciało osłabić, właściwie oddać je grupie ekologów i widzimy, że na poziomie unijnym tak się dzieje.
Oczywiście, nie mam nic przeciwko działalności ekologicznej, ale ona musi być dobrze rozumiana. Nie może powodować, że w ogóle nie będziemy prowadzić gospodarki leśnej.
Jesteśmy w stanie realizować zarówno cele klimatyczne, jak i te związane z ochroną bioróżnorodności, ale wymaga to różnych aspektów działalności. Jeśli bowiem tymi samymi metodami będziemy chcieli osiągnąć i bioróżnorodność, i kwestię pochłaniania dwutlenku węgla, to skończy się to po prostu katastrofą.
Spróbuję w prosty, zrozumiały sposób wytłumaczyć, dlaczego potrzebujemy ciągłości lasu, a więc młodych drzewostanów. Tak samo jak w społeczeństwie nie możemy mieć samych seniorów, tak w lesie – samych starych drzew. Muszą być „przedszkolaki”, czyli sadzonki, „młodzież” czyli drągowina, i osobniki dojrzałe, i miejsca służące do ochrony bioróżnorodności.
Warto przy tym podkreślić, że Komisja Europejska i inne instytucje unijne też przyznają, że jeśli chodzi o ochronę bioróżnorodności, Polska jest wzorem. Na gruntach LP mamy właśnie wszystkie te obiekty usytuowane. Połowa obszaru Natura 2000 jest na gruntach Lasów Państwowych, które pokrywają wszystkie związane z tym koszty. Ludzie nie zdają sobie z tego sprawy, że spółka prowadzi aktywną gospodarkę leśną, która przyczynia się do tego, że ten las żyje, nie umiera, że mamy ciągłość funkcjonowania lasów.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/676912-co-ekipa-tuska-zrobi-z-lpsiarkato-skonczy-sie-katastrofa