Wartości rzetelnej informacji i dostępu do niej nie można przecenić. Bez tego nie ma żadnej szansy na normalne państwo, na minimum wolności. To się zaczyna cenić wtedy, gdy zaczyna tego brakować. (…). Wszyscy, młodsi i starsi, zasługują na wiedzę. Jak ją zdobyć bez dostępu do informacji? To niemożliwe – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Anna Łabno, pytana o jednostronny atak na prezydenta, w dwóch programach informacyjnych TVP i TVN, w których występowali ci sami eksperci.
wPolityce: W dwóch dużych wieczornych programach informacyjnych: neo-TVP oraz w TVN, pojawiły się identyczne głosy tych samych ekspertów, którzy bezpardonowo zaatakowali prezydenta Andrzej Dudę. Chciałbym, na początku naszej rozmowy, tym razem prosić panią o refleksję odbiorcy mediów, a nie naukowca zajmującego się tematyką ustrojową.
Prof. Anna Łabno: Moja refleksja jest jednoznaczna. Unikam mediów, które serwują nam tego typu wrażenia. Pytam jednak, gdzie jest ta niezależność i ta „nowość”, które miały występować w mediach publicznych? Przecież o to chodziło, a wszystko wskazuje na to, że tak się nie stało.
Pochylmy się więc nad tymi formułowanymi wobec prezydenta zarzutami, które pojawiają się w tych samych mediach i są prezentowane przez tych samych ekspertów. Pierwszy z nich dotyczy sprawy ułaskawienia ministrów Kamińskiego i Wąsika. Czy rzeczywiście mamy do czynienia z deliktem konstytucyjnym głowy państwa?
Tę sprawę można rozstrzygnąć tylko w jeden sposób. Mamy bowiem do czynienia z prerogatywą prezydenta. Skorzystał ze swojego uprawnienia, a zatem jest ono niepodważalne i nie ma żadnych środków prawnych, by w jakikolwiek sposób zmienić tę sytuację. Warto tu odwołać się do bogatej literatury w tym temacie. W jednym z podręczników dla karnistów przeczytamy, że ta prerogatywa jest rozumiana szeroko, a to znaczy, że może być stosowana na każdym etapie postępowania karnego w sądzie.
Tu pojawia się zarzut dotyczący faktu, iż prezydent ułaskawił obu polityków po nieprawomocnym wyroku sądu.
Czytam, że prezydent „nie miał uprawnień”, by w tej sytuacji, taką decyzję podjąć. Tak z litery prawa, jak i z literatury na ten temat wynika jednak, że pan prezydent miał prawo ułaskawić tych polityków po wyroku w I instancji. Nie ma żadnych podstaw, by krytycznie to oceniać, z punktu widzenia prawnego. Taka decyzja może być oceniana w kontekście politycznym, komuś może się ta decyzja nie podobać.
I każdy ma prawo do takiej oceny.
Oczywiście, ale jest to ocena polityczna, czy publicystyczna i ona nie ogranicza prezydenta w żaden sposób. Zasadnicze wątpliwości budzi decyzja Sądu Najwyższego, który zadecydował o wznowieniu tej sprawy, która w błyskawicznym tempie zakończyła się w Sądzie Okręgowym w Warszawie.
Decyzje sądów zapadły wbrew zapisom konstytucji.
Prezydent działał w sposób absolutnie uprawniony.
Kolejny zarzut wobec głowy państwa, to „odmowa przyjęcia przysięgi od prawidłowo powołanych sędziów Trybunału Konstytucyjnego i powołanie tzw. dublerów”.
Już na wstępie należy powiedzieć, że pan prezydent nie powołuje sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Jest to wyłączne uprawnienie Sejmu, a prezydent podejmuje działania dopiero wtedy, kiedy postępowanie zakończy się przed Sejmem. Prezydent nie kontroluje i nie „sprawdza” niczego, gdyż nie ma żadnych możliwości prawnych do pojmowania takich czynności. Jego czynności należą po porostu do ostatniego etapu w procesie powołania sędziów do TK. Taką też czynność wykonał.
Czyli mamy do czynienia z fałszem założycielskim tej teorii o rzekomym łamaniu konstytucji przez prezydenta w kontekście obsady TK?
Można tak powiedzieć. Pamiętajmy, że to jest bardzo ważny, pomimo, że końcowy, etap tej procedury. Sędzia musi złożyć przysięgę. Zanim to nastąpi, nie możemy mówić, iż jest uprawnionym di zasiadania w TK. Prezydent nie ma jednak możliwości dyskwalifikowania takiego, przedstawionego mu z imienia i nazwiska, wybranego sędziego TK. Trzeba pamiętać, że Sejm i Prezydent RP to dwie niezależne od siebie władze. Nie ma możliwości wykonywania kontroli bez jasnych podstaw prawnych, w oparciu o które, prezydent mógłby działać.
Z tego wynika kolejny „zarzut” tych samych ekspertów wobec prezydenta, czyli twierdzenie, iż głowa państwa „aprobował” zmiany w Trybunale Konstytucyjnym.
Prezydent wykonuje tylko te czynności, które wynikają z konstytucji i ustaw. Żadnych dorozumianych kompetencji pan prezydent nie posiada. Można było snuć takie rozważania na podstawie tzw. małej konstytucji, która poprzedzała ustawę zasadniczą z 1997 roku, ale zostało to wykluczone. Przypomnijmy, że taka była tendencja, by pozbawić prezydenta, ewentualnych możliwości, aktywnego włączenia się w wykonywanie polityki.
To też uderzające, że twórcy i współtwórcy konstytucji z 1997, dziś zarzucają prezydentowi bierność, czy też „łamanie” ustawy zasadniczej.
Prezydent nie ma do tego uprawnień. Popełniłby delikt konstytucyjny, gdyby takie działania podejmowałby. Działania, powtórzę, niezgodne z konstytucją i ustawami.
Pozostając przy TK, dziwi mnie inny zarzut, który formułują ci sami krytycy, z którego wynika, że prezydent nie wetował ustaw niezgodnych z konstytucją. To oczywista nieprawda, gdyż weta pana prezydent są powszechnie znane. Przecież o tym, czy ustawa jest zgodna z konstytucją, decyduje tylko Trybunał Konstytucyjny.
Mamy do czynienia z próbą uderzenia w prezydenta za pomocą środków, po które on sam sięgnąć nie może. Może on odesłać ustawę do TK, ale jednak podejmuje tę decyzję samodzielnie i bierze za nią odpowiedzialność. Podobnie jak sędzia, który ma prawo przekazać pytanie prawne do Trybunału Konstytucyjnego. Nie ma tu normy, którą mógłby prezydent naruszyć. Mówimy o uprawnieniu prezydenta o przekazaniu ustawy do Trybunału lub o wecie. Prezydent nie jest żyrandolem.
Pojawia się też zarzut wobec prezydenta dotyczący Krajowej Rady Sądownictwa i jej kształtu.
W Europie mamy dwa możliwe rozwiązania dotyczące tego organu. Albo jest to organ, którego cały skład jest wynikiem decyzji sędziów, chodzi o tę sędziowską część Rady, albo jest to decyzja parlamentów. Każde z tych rozwiązań ma swoje plusy i minuty. Wydaje się, że więcej plusów ma wybór kształtu KRS, który obecnie obowiązuje w Polsce. Ogranicza on zdominowanie składu tej piętnastki sędziów przez ich własne środowisko. Nie tylko politycy mieli zastrzeżenia do poprzedniego kształtu Rady. Pojawiały się one także w literaturze. Można reformować ten organ, ale skład, który istnieje obecnie, w żadnym wypadku nie może być uznany za niekonstytucyjny. Rozważane są inne warianty i to jest oczywiste, ale z punktu widzenia pana prezydenta, nie dokonał on żadnego nadużycia prawa, już nie wspominając o jakimś naruszeniu prawa. Obecny skład KRS jest absolutnie zgodny z konstytucją.
Czy w takim razie, ten jednostronny atak ekspertów na prezydenta, nie jest związany bardziej z bieżącą polityką, a nie z akademicką dyskusją na temat kształtu naszego ustroju?
To jest niepokojące zjawisko, dlatego, że pozycja prezydenta w Polsce jest równa pozycji, którą zajmuje Parlament. Jest on wybierany w wyborach powszechnych. Było to już kwestionowane i pojawiły się projekty dotyczące eliminacji prezydenta, jako podmiotu politycznego i prawnego. Byłam temu przeciwna i jestem przekonana o tym, że prezydent reprezentuje tę większość społeczeństwa, a ta nie zawsze popiera to co proponuje i uchwala większość sejmowa. Przepisy konstytucji wskazują, ze prezydent może być przeciwwagą dla parlamentu.
W takiej sytuacji się właśnie znaleźliśmy.
To oznacza, ze prezydent, w oparciu o swoje swoje kompetencje, które przyznaje mu konstytucja, powinien bronić pewnych zasad i wartości, wynikających z ustawy zasadniczej. W przypadku konfliktów prawnych, które się w Polsce ujawniają, powinien stać w obronie litery prawa, która go wybrała.
W ten sposób zatoczyliśmy koło w naszej rozmowie. Mówi pani o prawach, a prawo do informacji jest jednym z ważniejszych dla świadomego społeczeństwa. W kontekście tego jednostronnego i subiektywnego ataku tych samych ekspertów, w kilku redakcjach telewizyjnych, można już chyba mówić o problemie w dostępie do tego prawa.
Wartości rzetelnej informacji i dostępu do niej nie można przecenić. Bez tego nie ma żadnej szansy na normalne państwo, na minimum wolności. To się zaczyna cenić wtedy, gdy zaczyna tego brakować. Najważniejszą sprawą jest, o czym kilkakrotnie mówiłam, byśmy umożliwili działanie wszystkim ośrodkom, które przekazują rzetelną informację. Wszyscy, młodsi i starsi, zasługują na wiedzę. Jak ją zdobyć bez dostępu do informacji? To niemożliwe.
Rozmawiał Wojciech Biedroń
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/676788-nasz-wywiad-prof-labno-o-ataku-tvp-i-tvn-na-prezydenta