„Po zamieszkach i grabieżach pod koniec listopada, wywołanych atakiem nożownika na dzieci przed szkołą w centrum Dublina, irlandzkie władze postanowiły przyspieszyć procedowanie ustawy o mowie nienawiści” - pisała na początku grudnia na łamach wPolityce.pl Aleksandra Rybińska. Publicystka zauważyła wtedy, że „możemy się oczywiście cieszyć, że nas to nie dotyczy, że daleko nam w Polsce do takiego poprawnego politycznie terroru. Jeszcze”. Temat podjął teraz Wojciech Mucha. „Cóż, ‘ideały Unii Europejskiej’ i u nas zdają się być dla obecnych władz źródłem prawdy. W połączeniu z obecnymi działaniami władzy (atak na media, dziennikarzy i przeciwników) byłoby to doposażenie jej w potężne narzędzie nacisku” - napisał dziennikarz w serwisie X.
Aleksandra Rybińska: „Więzienie za mema?”
Aleksandra Rybińska w swoim tekście szczegółowo przedstawiła, Co przewiduje ustawa o mowie nienawiści.
W myśl nowych przepisów każda celowa lub lekkomyślna wypowiedź lub zachowanie, które „może podżegać” do przemocy lub nienawiści wobec osoby o wyszczególnionych cechach będzie penalizowana. Zbiór cech, które będą podlegały ochronie obejmuje m.in. rasę, kolor skóry, pochodzenie etniczne i orientację seksualną. Osobie uznanej za winną grozić może kara grzywny albo pozbawienia wolności do lat 5. Ustawa została celowo sformułowana szeroko. Brakuje w niej wyraźnie zdefiniowanego pojęcia nienawiści, z którą nowe przepisy mają walczyć. Pewna wskazówkę dał sam premier Varadkar, gdy zadeklarował, że uczestnicy listopadowych protestów „byli pełni nienawiści”. Nienawiścią może być więc wszystko, w zależności od tego, kto dokonuje oceny. Do więzienia można także pójść za posiadanie książek i filmów uznawanych za obraźliwe, nawet jeśli dana osoba nikomu ich nie udostępniała. Zostanie uznana za winna dystrybucji tych treści, „aż zostanie udowodnione coś przeciwnego”. To samo dotyczy memów, zdjęć i filmików na telefonie. Przy czym wystarczy przypuszczenie, że dane działanie, lub dana rzecz „mogły” kogoś obrazić, by zostać ukaranym
— czytamy.
Ustawa stanowi bez wątpienia najbardziej radykalne ustawodawstwo tego rodzaju, jakie widzieliśmy dotąd na Zachodzie. Jak czytamy w niej „rasizm i ksenofobia stanowią bezpośrednie naruszenie zasad wolności, demokracji, poszanowania praw człowieka i podstawowych wolności oraz praworządności, czyli zasad, na których opiera się Unia Europejska i które są wspólne dla państw członkowskich”. Nietrudno sobie wyobrazić jakie będą jej skutki: cenzura, w tym prewencyjna
— alarmowała publicystka tygodnika „Sieci” i portalu wPolityce.pl.
Red. Rybińska wskazała, że przekonał się już o tym znany zawodnik MMA Conor McGregor.
Napisał na Twitterze, że rozumie „frustrację Irlandczyków” wobec rosnącej przemocy, takiej jak atak nożownika na dzieci w Dublinie, choć „nie popiera zamieszek, wandalizmu i plądrowania sklepów”. Dodał, że jeśli rząd nie zapewni Irlandczykom bezpieczeństwa, „to on to zrobi”. To wystarczyło, by Irlandzka policja wszczęła przeciwko niemu śledztwo w sprawie mowy nienawiści. Uwagi McGregora spotkały się także z natychmiastową odpowiedzią ze strony wicepremiera Irlandii Micheála Martina, który określił je jako „całkowicie haniebne”
— czytamy we wspomnianym tekście.
Możemy się oczywiście cieszyć, że nas to nie dotyczy, że daleko nam w Polsce do takiego poprawnego politycznie terroru. Jeszcze. W końcu Koalicja Obywatelska ma podobne totalitarne zapędy, a to KO z przybudówkami za chwilę będzie nami rządzić. Dosłownie kilka dni temu Barbara Nowacka z KO zapowiedziała, że za „kilka tygodni” powstanie ustawa o mowie nienawiści, która miałaby chronić społeczność LGBTQ+, rzekomo „szykanowaną z ambony i z urzędów”
— napisała Aleksandra Rybińska na początku grudnia.
SPRAWDŹ SZCZEGÓŁY: Więzienie za mema? Irlandzkie władze ograniczą wolność słowa. Przyszły Polski rząd ma podobne, totalitarne zapędy
Cenzorskie zapędy
Od publikacji wspomnianego tekstu zmieniło się to, że KO z przybudówkami rzeczywiście już rządzi. Temat irlandzkiego prawa, które wprowadza dotkliwe kary i ograniczenia swobód obywatelskich w imię zwalczania tzw. mowy nienawiści, także w kontekście rządów centrolewicowej koalicji w Polsce, podjął teraz Wojciech Mucha.
Jak wskazał dziennikarz Mucha, w irlandzkich rozwiązaniach całkowicie rozmywa się pojęcie płci, które nie jest już związane z biologicznym stanem człowieka, a wynika z nowych konstrukcji społecznych i indywidualistycznych czego skutkiem jest, że każdy definiuje płeć na swój własny sposób.
Oto zgodnie z proponowanymi w Irlandii przepisami jeśli posiadamy książkę, zdjęcie, mem, gazetę lub cokolwiek krytycznego wobec „chronionej” grupy – w tym mniejszości rasowych i seksualnych, osób transpłciowych i migrantów już możemy być winni przestępstwa z nienawiści. (ilustracja w załączeniu). Chodzi o „Przestępstwo przygotowywania lub posiadania materiałów mogących podżegać do przemocy lub nienawiści wobec osobom ze względu na ich cechy chronione”. Tak, posiadania
— napisał Mucha na platformie X.
Dziennikarz przybliżył też opinie irlandzkiego polityka z Partii Wolności Daithí Ó Fallamháina, który stwierdził, że nowe rozwiązania prawne nie są autorskim szaleństwem rządu w Dublinie, ale wynikają ze ściśle określonych dyspozycji Unii Europejskiej, które Irlandia - chcąca być unijnym prymusem - wdraża bez większego namysłu.
Oto jak zwraca uwagę @DFallamhain z Irlandzkiej Partii Wolności (wypowiedź w kolejnym twicie) impuls dla nowej irlandzkiej ustawy o tzw. mowie nienawiści pochodzi wprost z UE, co może mieć również i dla nas pewne znaczenie, biorąc pod uwagę deklaracje nowej władzy o rzekomym „powrocie” do głównego nurtu polityki UE
— napisał Wojciech Mucha.
W irlandzkim projekcie znajdują się np. wprost odniesienia do tajemniczego „harmonogramu”. Ów „harmonogram” to nic innego jak dokument, w odniesieniu do którego należy rozumieć (czytać) ustawę. Harmonogram to decyzja ramowa Rady UE z 2008 roku. Sprawa jest zawiła, jak to bywa w przypadku unijnego prawodawstwa i ich „zaleceń”. Otóż dokładne brzmienie irlandzkiej ustawy o tzw. mowie nienawiści nie zostało wprost podyktowane tamtejszemu rządowi przez UE. Jak przekonuje Fallamháin, „UE uchwala tzw. dyrektywy, które zawierają zarys tego, co musi zostać włączone do prawa państw członkowskich UE”
— dodał.
Jak zauważył cytowany przez Wojciecha Muchę polityk irlandzki, to właśnie szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen usilnie forsowała w swym orędziu o stanie UE rozszerzenie katalogu przestępstw wynikających z nienawiści czy z uwagi na rasę, religię, pochodzenie, orientację seksualną itd. Lista ta nieustannie rośnie i nie widać jej końca, co jest poważnym ostrzeżeniem dla wszystkich państw członkowskich UE.
Kontekst polski
Odnośnie kontekstu polskiego, Mucha przybliżył wypowiedzi polityków niwej większości sejmowej, które wskazują, że wprowadzanie np. związków partnerskich to „cywilizacyjna konieczność”, a kolejną sprawą jest zajęcie się przez rząd Tuska tzw. mową nienawiści.
Istnieje wobec tego uzasadnione podejrzenie, że i w polskim wypadku może zostać zastosowany scenariusz irlandzki, w którym rząd Tuska bezwiednie zaaplikuje nad Wisłą reformy w duchu cenzury i poprawności politycznej.
Totalistom w Polsce to jednak nie wystarcza, więc można się spodziewać, że i u nas za chwilę podobny „projekt” się pojawi. Czy będzie kalką z irlandzkiego? Cóż, „ideały Unii Europejskiej” i u nas zdają się być dla obecnych władz źródłem prawdy. W połączeniu z obecnymi działaniami władzy (atak na media, dziennikarzy i przeciwników) byłoby to doposażenie jej w potężne narzędzie nacisku
— napisał Mucha.
I choć nie wiemy co wymyśli lewica, NGO-sy, różne kasty prawnicze i inne tzw. strajki kobiet i osób, które już zabierają się do pichcenia nam tego „prawa”, to lepiej już chowajcie więc książki, kasujcie memy, myślcie nad tym, co piszecie i mówicie. To rada na 2024 r.
— podkreślił.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/676576-przepisy-o-walce-z-tzw-mowa-nienawisci-wisza-nad-polska