Jedna decyzja marszałka Sejmu Szymona Hołowni i jeden jego uśmiech do obiektywu, jedno zdjęcie wykonane przez Fundację Ocalenie i trzy zdania komentarza. To niby bardzo niewiele, ale jednak wystarczająco dużo, by narobić nieodwracalnych szkód dla naszego wspólnego bezpieczeństwa. Ani druga osoba w państwie, ani „aktywiści” tego nie zrozumieją i dalej będą zachęcać do łamania polskiego oraz międzynarodowego prawa. A jeśli nieco się cofają, to wyłącznie z osobistych względów wizerunkowych.
Zdjęcie Szymona Hołowni wśród cudzoziemców zaproszonych na sejmową Wigilię zapewne nie wywołałoby takiej burzy, gdyby nie podpis, jakim opatrzyła go Fundacja Ocalenie:
Lysette, 3 pushbacki: „W życiu bym nie pomyślała, będąc w lesie na granicy białorusko-polskiej, że któregoś dnia zostanę zaproszona do polskiego Sejmu. Że znajdę się w gronie osób specjalnie zaproszonych. Taka myśl nie przeszłaby mi nawet przez głowę.”
Ten wpis z jednej strony był dowodem, iż osoby, które nielegalnie przedarły się do Polski przez granicę z Białorusią, po wyborach z 15 października będą mogły liczyć nie tylko na bezkarność, lecz wręcz na specjalne traktowanie przez najwyższe władze. Z drugiej, był zachętą i czytelnym sygnałem wysłanym do gangów przemytników oraz służb rosyjskich i białoruskich, wykorzystujących ten proceder do hybrydowej walki z Polską: działajcie dalej, nie będziemy z wami walczyć.
Nie sposób było rozumieć tego inaczej, skoro na spotkaniu tym Hołownia mówił:
Chcę, aby każdy, kto znajdzie się tu, gdzie bije serce polskiej demokracji, czuł się jak u siebie. Dziękuję wszystkim, którzy pojawili się dziś na Wigilii w Sejmie. To było dla mnie bardzo ważne spotkanie, bo to dla Was pracujemy. Niech to będą dobre Święta, bez polityki!
Nic dziwnego, że na głowę Hołowni posypały się gromy.
ZDJĘCIE DO KOSZA
Nie minął tydzień, a fundacja usunęła zdjęcie ze swoich mediów społecznościowych.
Dlaczego? Wytłumaczyła to w specjalnym oświadczeniu z 28 grudnia:
23 grudnia część tych osób została publicznie oskarżona przez osoby ze środowisk politycznych i medialnych o nielegalne przebywanie w Polsce. W efekcie fundacyjne kanały w mediach społecznościowych, w których zostały opublikowane zdjęcia z wizyty w sejmie, zalała fala nienawistnych komentarzy, skierowanych przeciwko osobom, które w tym wydarzeniu uczestniczyły.
(…) Zdecydowaliśmy się usunąć z naszych kanałów zdjęcie marszałka Szymona Hołowni w otoczeniu naszych klientek i klientów, ponieważ część z nich poczuła się zagrożona po lekturze komentarzy pełnych obraźliwego języka, wzywających do wyrzucenia ich z Polski czy nawołujących wręcz do fizycznej przemocy.
Wezwania do jakiejkolwiek przemocy są oczywiście niedopuszczalne. Jednak warto rozróżnić rzekomy rasizm od złości na ostentacyjnie lekceważenie polskich przepisów przez drugą osobę w państwie i hołubienie przezeń ludzi, którzy wielokrotnie (3 pushbacki!) szturmowali polską granicę, biorąc udział w hybrydowej operacji wschodnich reżimów.
Osoby, które granicę białorusko-polską przekraczają w sposób nieuregulowany robią to, ponieważ nie mają możliwości dostania się na przejście graniczne. Nie są do niego dopuszczane przez białoruskie służby.
— pisze fundacja.
Ale przecież te osoby doskonale wiedzą, że czeka je nielegalna przeprawa przez zieloną granicę i będą zdane na „opiekę” w lesie białoruskich służb specjalnych. Gdy ruszają ze swoich krajów do Unii Europejskiej – via Rosja i Białoruś – mają świadomość, że staną się towarem w rękach przemytników ludzi. Na migranckich forach wymieniają się najświeższymi informacjami, dostępnym trasami przez lasy, czy namiarami na „kurierów” (czyli przemytników).
Nie jest więc tak, że lądują w Moskwie czy Mińsku i zamierzają kierować się docelowo do przejścia granicznego z Polską. Nic z tych rzeczy!
ABSURDALNE PORÓWNANIE
Ciekawe jest też wielokrotne użycie w oświadczeniu Fundacji Ocalenie sformułowania „nieuregulowany sposób przekroczenia granicy”. Dlaczego sięgnięto po taki wytrych, nie oddający charakteru naruszenia granicy państwowej, zamiast pisać o nielegalnym przekroczeniu? Zapytaliśmy o to Kalinę Czwarnóg, członka zarządu fundacji. W odpowiedzi usłyszeliśmy:
Rozumiem te wątpliwości. My raczej staramy się wobec osób, które przekraczają granicę nie przez przejście graniczne, stosować termin „nieuregulowany”. Przejście w takim miejscu przez granicę jest najczęściej wykroczeniem, tak samo jak np. przejście przez jezdnię w niedozwolonym miejscu. A nie mówimy przecież, że ktoś nielegalnie przeszedł przez jezdnię. I tak samo nie stosujemy tego określenia wobec osób, które przekraczają zieloną granicę. „Nieuregulowany” to jest też termin stosowany generalnie przez środowisko NGO-sowe również za granicą. To jest po prostu taki język, którego my używamy na co dzień.
Potrzeba naprawdę dużej wyobraźni – albo po prostu złej woli – by działania nielegalnych migrantów w ramach operacji białoruskich służb porównać do przejścia przez jezdnię w niedozwolonym miejscu.
Jeśli działacze organizacji pozarządowych naprawdę nie widzą różnicy między tymi zachowaniami, to znaczy, że – wbrew aurze, jaką wokół siebie roztaczają – nie mają pojęcia o przepisach.
Art. 264. § 2. kodeksu karnego stanowi:
Kto wbrew przepisom przekracza granicę Rzeczypospolitej Polskiej, używając przemocy, groźby, podstępu lub we współdziałaniu z innymi osobami, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Jakże inny to przepis niż ten dotyczący przechodzenia przez jezdnię poza obszarem „zebry”, o czym mówi Prawo o ruchu drogowym, a za co grozi ledwie mandat w wysokości 50 lub 100 zł.
To oczywiście tylko drobnostka, ale dobrze oddaje odwracanie pojęć, jakie stosują tzw. aktywiści, by bronić ludzi łamiących prawo.
MARSZAŁEK NA USTACH
Wróćmy jednak do kwestii poważniejszej – gigantycznych strat wizerunkowych i realnego igrania z bezpieczeństwem naszego kraju.
W rozmowie z portalem wPolityce.pl Kamila Czwarnóg przekonuje, że nie było żadnych nacisków ze strony otoczenia marszałka Sejmu, by zdjęcie usunąć, a jedynym powodem był dyskomfort migrantów:
Nikt nam tego nie sugerował. To było motywowane przede wszystkim tym, jak się poczuły osoby, które były na tym zdjęciu. A poczuły się zagrożone. I szanując ich samopoczucie, z troski o nie, usunęliśmy to zdjęcie. Nie cieszy nas to, że taką decyzję musiałyśmy podjąć.
Jednocześnie przyznaje, że pomysł na to spotkanie nie wyszedł od nich. Zapytana, kto wyszedł z inicjatywą zaproszenia podopiecznych fundacji do Sejmu, odpowiada:
Odezwała się do nas osoba od pana marszałka.
Współgra to z powszechnym odczuciem komentatorów, według których organizując sejmową Wigilię dla osób w potrzebie, Hołownia grał na siebie. Nawet „Rzeczpospolita” pisała tydzień przed Świętami:
Impreza ma być elementem planu Hołowni zmiany wizerunku Sejmu, który ma też poprawić notowania samego marszałka, rozważającego start w kolejnych wyborach prezydenckich.
Ale nie o taką „poprawę” zapewne panu marszałkowi chodziło. O jego zachowaniu głośno było również za granicą. Dość powiedzieć, że na popularnym w serwisie X profilu „End Wokeness” wpis w tej sprawie zobaczyło aż 1,3 mln użytkowników. Komentarz brzmiał:
Polski rząd robi sobie teraz selfie z nielegalnymi osobami w parlamencie. Polska umiera na naszych oczach.
Portal brusselssignal.eu zaś pytał:
Polityczne samobójstwo? Marszałek polskiego parlamentu gościł „nielegalnych imigrantów” na oficjalnym przyjęciu bożonarodzeniowym
W Polsce oburzenie na Hołownię było dość powszechne. Zwłaszcza, że w tym samym czasie, gdy marszałek fotografował się z nielegalnymi migrantami, minister obrony łamał się opłatkiem z żołnierzami strzegącymi granicy przed „turystami Łukaszenki”.
MILIONY NA KONTACH
Czy ktoś zatrzyma to szaleństwo? Niestety, nie zanosi się.
Liczymy, że dzisiejsze spotkanie to zapowiedź zmian w polskiej polityce. A to zaproszenie odczytujemy jako deklarację, że nowa władza od osób z doświadczeniem uchodźczym nie odwróci się, tylko tak jak dzisiaj w Sejmie będzie pracować nad włączaniem, integracją i ciepłym przyjęciem.
To fragment komunikatu Ocalenia z chwili, gdy zdjęcie z Hołownią jeszcze wisiało na profilu fundacji.
I możemy być pewni, że „aktywiści” będą naciskać na nowe polskie władze. Zwłaszcza, że rozwijają swoją działalność. Są wszak coraz bogatsi. W sprawozdaniu finansowym za 2022 r. fundacja wykazała 29,5 m,ln zł przychodów z działalności statutowej (3-krotnie więcej niż przed rokiem, gdy było to 10,7 mln zł). Czystego zysku osiągnęła 14,2 mln zł.
Przy okazji swoich podsumowań Ocalenie dostarcza dowód, że ci, którzy nielegalnie przekraczają granicę, to w znaczącej większości mężczyźni, a nie kobiety z dziećmi, jak chcieliby wtłoczyć do głów opinii publicznej:
W sprawozdaniu merytorycznym za 2022 r. w rozdziale „Działania na granicy polsko-białoruskiej” czytamy:
W 2022 r. z Fundacją skontaktowało się co najmniej 1412 osób potrzebujących wsparcia. Bezpośrednia pomoc została udzielona 487 osobom (w tym co najmniej 51 kobietom oraz 33 dzieciom i osobom niepełnoletnim) podczas 179 interwencji w terenie.
Skąd Fundacja Ocalenie bierze pieniądze? Na swojej stronie internetowej wymienia 25 podmiotów, które (poza indywidualnymi darczyńcami) ją wsparły. Lista obejmuje jednak 18 lat działalności, więc trudno stwierdzić, która z instytucji (np. Kancelaria Prezydenta RP, Senat RP, Mazowiecki Urząd Wojewódzki czy Ministerstwo Edukacji Narodowej) przekazała granty w ostatnim czasie, a która przed wielu laty. W spisie znajdujemy jednak również takie podmioty jak: Open Society Foundation (George’a Sorosa), Unię Europejską (a w jej ramach: Europejski Fundusz Społeczny w ramach PIW EQUAL, Europejski Fundusz na rzecz Uchodźców, Europejski Fundusz na rzecz Integracji Obywateli Państw Trzecich, Fundusz Azylu, Migracji i Integracji), Fundację im. Stefana Batorego czy Ambasadę USA. Można więc zakładać, że wobec radykalnego zwiększenia w ostatnim czasie zaangażowania tychże w rozluźnianie polityki azylowej, w najbliższym czasie Fundacja Ocalenie może być spokojna o stan swojego konta.
ZLIKWIDOWAĆ FRONTEX!
W serwisie X zdjęcie w tle profilu Fundacji Ocalenie przedstawia las, w którym między drzewami prześwitują słoneczne promienie, a na pierwszym planie widnieje hasło „All refugees welcome”, czyli „Wszyscy uchodźcy są mile widziani”. Jeden z programów fundacji nosi wręcz nazwę Refugees Welcome Poland.
Trudno o jaśniejszy przekaz: Polska przyjmie wszystkich uchodźców, jacy zechcą stawić się na naszych granicach. To kontynuacja skompromitowanego hasła Angeli Merkel „Herzlich willkommen”, za które dziś CDU dołuje w sondażach, bo w wyniku tej samobójczej polityki Niemcy walą się pod migracyjną presją.
Lewackie organizacje w wielu państwach wciąż jednak kroczą w tym kierunku, a Fundacja Ocalenie maszeruje razem z nimi. W lipcu 2021 r. przyłączyła się do sieci Abolish Frontex, która w swoich postulatach ma m.in. zatrzymanie deportacji nielegalnych migrantów, zaprzestanie „militaryzacji granic” (czyli de facto zaprzestanie ich ochrony), przesunięcie środków przeznaczanych na zabezpieczanie granic do programów usługowych dla migrantów, a przede wszystkim – jak sama nazwa wskazuje – likwidację Frontexu, czyli Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej. Celem jest umożliwienie swobodnego przekraczania granic UE przez każdego, kto o tym zamarzy.
Jak wielkie jest zagrożenie? W północnej Afryce czekają setki tysięcy młodych mężczyzn gotowych do tego, by wsiąść na łodzie i dobić do brzegów włoskiej Lampedusy czy hiszpańskiej Teneryfy. Wciąż jesteśmy na początkowym etapie najazdu na Europę. Presja będzie się tylko zwiększać, wraz z kolejnymi decyzjami zachodnioeuropejskich stolic i wraz z przyrostem demograficznym na Czarnym Lądzie. Jak alarmują eksperci ds. migracji, do 2050 r. liczba mieszkańców Afryki ma wzrosnąć o miliard, a już dziś połowa młodych Afrykańczyków chce wyemigrować na Stary Kontynent.
Zapytaliśmy zatem Kalinę Czwarnóg, czy Fundacja Ocalenie popiera postulaty organizacji Abolish Frontex. W odpowiedzi usłyszeliśmy:
Parę lat temu rzeczywiście przystąpiłyśmy do tej nieformalnej koalicji. Ze względu na brak czasu nie jesteśmy w niej jakoś bardzo aktywną organizacją członkowską. Natomiast rzeczywiście Abolish Frontex zwraca uwagę na to, że polityka migracyjna, polityka azylowa Unii Europejskiej jest wadliwa i należy ją radykalnie zmienić. Z tym się zgadzamy. Tak samo jak z krytyką wielu działań Frontexu. Oczywiście rozumiem, że dla niektórych osób w dość radykalny sposób te postulaty są ujęte, natomiast sens tego, by domagać się tych zmian jest jak najbardziej spójny z tym, jakie wartości my reprezentujemy.
W czyim interesie działa zatem sowicie dotowana Fundacja Ocalenie i współpracujący z nią marszałek Sejmu? Na pewno nie w interesie bezpieczeństwa Polaków.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/676401-fundacja-ocalenie-robi-krok-w-tyl-ale-mleko-juz-rozlala