„Myślę, że problem tego, kto stoi za Szymonem Hołownią, jest faktycznym problemem. Do zastanowienia jest, jak to się stało, że Polska 2050 uzyskała tak wysokie poparcie i jak długo ktoś spoza polityki może utrzymywać się na tak wysokiej pozycji, jeśli chodzi np. o wskaźniki zaufania” - mówi portalowi wPolityce.pl prof. Henryk Domański, socjolog z PAN.
wPolityce.pl: Kim jest Szymon Hołownia – już politykiem, czy wciąż jeszcze bardziej showmanem?
Prof. Henryk Domański: Jako empiryk powiedziałbym, że bardziej jest jeszcze showmanem i powiedziałbym również, że mało prawdopodobnym jest, aby uwolnił się od roli showmana czy prezentera, ponieważ najprawdopodobniej za długo nim był.
Co więcej, bycie showmanem i prezenterem przynosi mu wiele satysfakcji i korzyści. Od tego żaden człowiek by nie odstąpił, bo satysfakcja z roli społecznej, z odbioru społecznego, prestiżu czy pewnego autorytetu, to wartości, do których się dąży. I Szymon Hołownia uzyskuje to wszystko dzięki występowaniu w roli kogoś „trzeciego”, kogoś niezależnego od polityki. Na tym, w moim przekonaniu, polega jego sukces.
Zresztą nie jest nawet w jego interesie, żeby zostać na pełną skalę politykiem, ponieważ wówczas czeka go taki los, jaki spotkał Ryszarda Petru czy Janusza Palikota. Również byli osobami „z zewnątrz”. Weszli do polityki i uzyskali z tego tytułu sporą popularność, którą później utracili, nie umiejąc zachować dystansu do tej roli polityka. Hołownia natomiast albo nie potrafi, albo nie chce wyjść z roli showmana. Przypuszczam, że nie chce, ponieważ wie, że na tym polega jego sukces.
Od pierwszych dni na stanowisku marszałka Sejmu lider Polski 2050 wzbudza silne emocje. W przypadku środowisk lewicowo-liberalnych jest to często zachwyt graniczący wręcz z uwielbieniem, podkreślanie, że nie doceniało się Szymona Hołowni, gdy płakał nad Konstytucją, a teraz okazał się wspaniały, strona konserwatywna raczej ubolewa nad jego infantylizmem lub różnego rodzaju błędami, pomyłkami, potknięciami.
Jeżeli chodzi o oznaki sympatii, to z jednej strony jest to sympatia elektoratu, ocena społeczna, ocena takiego przeciętnego obywatela (bo na tym chyba polegał przede wszystkim sukces Trzeciej Drogi w wyborach – była ona utożsamiana bardziej z Hołownią niż Kosiniakiem-Kamyszem), z drugiej – pewna sympatia w połączeniu z delikatną krytyką czy pewnymi przewidywaniami jeśli chodzi o partie opozycyjne.
Mówiąc o przewidywaniach, mam na myśli to, czy na dłuższą metę nie zaszkodzi to i Hołowni, i opozycji, i roli marszałka Sejmu. Mamy więc taką ambiwalencję w ocenie działalności Hołowni: z jednej strony to rola i postać bardzo korzystna, dodający partiom opozycyjnym „waloru” i zapewne była jednym z czynników sprawczych sukcesu opozycji, ale z drugiej strony – obawa, co z tego wyniknie.
Nie mówiąc już o rysujących się konfliktach między Hołownią a kandydatami Platformy w wyborach prezydenckich lub w ogóle konfliktach np. między Trzecią Drogą a KO, między Hołownią a zwłaszcza Donaldem Tuskiem, który nawet najbliższych współpracowników zwykł traktować jako wrogów czy przeciwników. Myślę, że właśnie tego typu odczucia przewijają się wśród liderów opozycji.
Pytam Pana Profesora o Szymona Hołownię także ze względu na okładkowy tekst redaktora Stanisława Janeckiego w nowym numerze Tygodnika „Sieci”. W artykule „Maski Hołowni” redaktor Janecki pyta m.in. o to, kto stoi za liderem Trzeciej Drogi. Stawia również tezę: „Wiele wskazuje na to, że Szymon Hołownia nie wyłonił się sam jako nowy człowiek w polityce, lecz został niejako wyhodowany i wylansowany przez środowiska biznesowe oraz mające wpływy w służbach tajnych i mundurowych. To przede wszystkim one potrzebowały człowieka telewizji, bohatera kultury masowej”.
Myślę, że problem tego, kto stoi za Szymonem Hołownią, jest faktycznym problemem. Do zastanowienia jest, jak to się stało, że Polska 2050 uzyskała tak wysokie poparcie i jak długo ktoś spoza polityki może utrzymywać się na tak wysokiej pozycji, jeśli chodzi np. o wskaźniki zaufania.
Choć zawsze sceptycznie podchodzimy do interpretacji czy podejrzeń, że za kimś stoją służby czy Rosja czy służby bezpieczeństwa, ale tego typu pytania warto zadawać. Trudno bowiem wyobrazić sobie, żeby Hołownia sam z siebie, na podstawie doświadczeń w roli prezentera, mógł awansować tak wysoko. Nie mogę potwierdzić oczywiście tego, co podejrzewam, że przedstawi w swoim tekście redaktor Janecki, ale pewien problem istnieje i pytania stawiane przez dziennikarza są zasadne.
Zresztą trudno też chyba określać Hołownię jako osobę całkowicie spoza polityki, zważywszy na fakt, że nie tylko poszedł do wyborów wspólnie z dawnym koalicjantem PO w rządzie, skupia w swoim ugrupowaniu co najmniej kilku byłych polityków PO, a wreszcie – ma w swoim bliskim otoczeniu ludzi jednoznacznie kojarzonych z Donaldem Tuskiem, takich jak np. Jacek Cichocki?
Jeśli chodzi o Cichockiego, to tutaj dostrzegałbym raczej konsekwencję tych sukcesów Hołowni. Prawdopodobnie lider Polski 2050 jest przez Platformę wciąż postrzegany jako konkurent. W końcu elektorat partii Hołowni to były elektorat PO, więc ktoś z PO musiał wejść do środowiska Hołowni, chociażby po to, aby go w jakiś sposób kontrolować.
Sukcesy obecnego marszałka Sejmu, trzeba by to podkreślić kolejny raz, opierają się jednak w głównej mierze na tym, że jest postrzegany przez społeczeństwo jako ktoś spoza polityki, któremu można z tego powodu zaufać. Ktoś, kto jawi się jako bardziej rzetelny i wiarygodny w porównaniu z politykami, do których ma się na ogół krytyczny stosunek i których raczej się nie lubi.
Szymon Hołownia ma taką zaletę, że właściwie nie miał jeszcze okazji się sprawdzić, jeśli chodzi o podejmowanie pewnych decyzji i o skuteczność tych decyzji. On nie ponosi żadnych zobowiązań i to wszystko łączy się w nim w ciekawy sposób.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/673101-kto-stoi-za-holownia-prof-domanski-to-zasadne-pytanie