Od chwili, gdy posłanka PiS, Dominika Chorosińska, zdecydowała się wejść do „dwutygodniowego” rządu Mateusza Morawieckiego i zostać ministrem (czy też ministrą, jak wolą niektórzy) kultury na jej głowę wylały się wiadra pomyj.
Media kręcą bekę z filmowych ról, które odegrała, przypominają programy, w których wystąpiła, nuta po nucie analizują piosenki, które wykonała. I to jeszcze jest akceptowalny poziom złośliwości. Jednak trudno przejść obojętnie obok ataku na rodzinę pani minister, a media brutalnie i z nienawiścią rzuciły się właśnie na życie rodzinne posłanki, drobiazgowo opisując kryzysy z przeszłości. Kryzysy, z których, co trzeba podkreślić, rodzina wyszła cało, które, pewnie nie bez trudu pokonała. Ale tak to już w życiu jest, że składają się na nie upadki i wzloty, a powstać trzeba umieć.
Najmocniej atakują i najcelniej biją ci, którzy publicznie zamiast „została ministrem” wolą pisać „została ministrą”, bo feminatywy wyrażają ponoć szacunek do kobiet. Najbardziej bezwzględna jest ta strona, która krzyczy: „niech Kościół nie zagląda mi do łóżka”, strona która uważa się za tolerancyjną, postępową, oświeconą, mówi o równości kobiet i mężczyzn, a jednocześnie tej równości zaprzecza, bo okazuje się, że jednak mężczyznom wolno więcej niż kobietom. Byli obrońcy posłanki Filiks tym razem wolą mieć oczy szeroko zamknięte na fakt, że dzieci Dominiki Chorosińskiej, to nastolatki, że hejt najmocniej trafi w nie właśnie, że to może boleć, rujnować emocjonalnie, a nawet skończyć się katastrofą. Tego jednak nikt nie weźmie pod uwagę, bowiem Dominika Chorosińska jest przedstawicielką obozu, który medialny mainstream chce zniszczyć. Jego reprezentantom odmawia się prawa do uczuć, emocji, a może i nawet do życia. W oczach opinii publicznej ludzie związani z prawicą muszą być zobrzydzeni, wyśmiani, odczłowieczeni, sprowadzeni do poziomu robala, którego każdy chętnie zdepcze. Doktryna Palikota wiecznie żywa. W styczniu 2010 roku, jeszcze przed katastrofą smoleńską, Janusz Palikot przyznał w jednym z wywiadów:
Trwale uszkodziliśmy liderów PiS-u i całą formację, która jest już niezdolna do zwycięstwa. Nikogo już nie uwiodą, bo są fundamentalnie ośmieszeni.
Wyobraźmy sobie przez chwilę, że Dominika Chorosińska jest polityczką PO i właśnie weszła do rządu Donalda Tuska. Co wówczas pisałyby o niej media? Pewnie coś w stylu: „błądzić jest rzeczą ludzką”, „kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień”, „nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni”, „wara od naszych sypialni”, itd., itp.
W tym kontekście bardzo na czasie jest raport o hejcie w Internecie Agencji Praw Podstawowych Unii Europejskiej (FRA), o którym informuje m.in. Forsal.pl. Z badania wynika, że to kobiety są głównym celem nienawiści w Internecie, w tym wulgarnego języka, molestowania i przemocy seksualnej. Twórcy raportu zaznaczają, że wyniki badania FRA powinny zachęcić UE i platformy mediów społecznościowych do ochrony ze względu na cechy takie, jak płeć i pochodzenie etniczne podczas moderowania treści.
Badanie przeprowadzono na platformach YouTube, Telegram, Reddit i X (wcześniej Twitter) w czterech państwach UE - Bułgarii, Niemczech, Włoszech i Szwecji w okresie od stycznia do czerwca 2022 r. Wykazało, że głównymi celami ataków były kobiety. Dotyczyło to wszystkich platform i krajów objętych badaniem. Inne grupy dotknięte atakami to osoby pochodzenia afrykańskiego, Romowie i Żydzi. FRA podała, że liczba postów nacechowanych językiem nienawiści skierowanych do kobiet była prawie trzykrotnie większa niż liczba takich postów skierowanych do osób pochodzenia afrykańskiego.
Z ust polityków sejmowej większości często słyszymy o mitycznym powrocie Polski na łono Unii Europejskiej. Ale czy hejt w Internecie wobec kobiet, to jest na pewno ta dziedzina, w której chcemy przodować?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/672756-polityk-pis-trzeba-rozdeptac-jak-robaka