Dziennikarze tygodnika „Sieci” i portalu wPolityce.pl Marek Pyza i Marcin Wikło po pięciu latach prawomocnie wygrali procesy karne wytoczone im przez Bartosza Kramka, Lyudmiłę Kozłowską i Fundację Otwarty Dialog za artykuł „Brudna kasa na polski Majdan”, jaki ukazał się w 2018. Sąd Apelacyjny podtrzymał wyroki z I instancji i uniewinnił Pyzę oraz Wikłę od wszystkich zarzucanych im czynów, jednocześnie przyznając, że publikacja była rzetelna, podawała fakty, a do wszystkich zawartych w niej tez i opinii dziennikarze mieli pełne prawo. Po raz pierwszy w całości publikujemy cały sporny artykuł w wersji elektronicznej. Zachęcamy do jego przeczytania i przesłania znajomym. Zobacz, jakie były ustalenia dziennikarskiego śledztwa, które obnażyło kulisy działalności fundacji, upublicznienia jakich informacji obawiali się Kramek z Kozłowską i dlaczego próbowali doprowadzić dziennikarzy do bankructwa, domagając się od nich po 300 tys. zł.
Artykuł o agenturze wpływu w rękach postsowieckich oligarchów ukazał się 27 sierpnia 2018 r.
BRUDNA KASA NA POLSKI MAJDAN
Z wierzchu to organizacja pomagająca osobom ciemiężonym przez reżimy w krajach byłego ZSRS. Przyglądając się Fundacji Otwarty Dialog wnikliwiej, widać więcej: finansowanie przez podejrzane spółki z rajów podatkowych i niejasne kontakty z oligarchami z postsowieckich republik. Kluczową rolę odgrywa tu firma Bartosza Kramka, który od roku nawołuje do rebelii i obalenia rządu. Ustaliliśmy, dlaczego nasze służby uznały, że jego żona Ludmiła Kozłowska stanowi zagrożenie dla Polski
Manifestacja „obrońców demokracji” przed siedzibą Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Warszawie odbyła się w ubiegły czwartek w piknikowej atmosferze. Papieroski, pogaduchy, trochę zdjęć. Rozdawanie wlepek: „Stop deportation. Ludmiła Kozłowska” i domowo wydrukowanych plakatów, którymi aktywiści starali się zasłonić patriotyczną wystawę na ogrodzeniu gmachu ABW. Było też trochę okrzyków. „Hańba! Skandal!” – to w kontekście Ukrainki, którą pisowski „reżim” wypchnął poza Polskę, a nawet Unię Europejską.
„Są jakieś nieokreślone wątpliwości i to wystarczy, by Ludmiłę deportować” – grzmiał do mikrofonu mężczyzna w koszulce z napisem „Konstytucja”. W odzewie skromne brawa i pozdrowienia dla Ludy, „która ogląda nas teraz w Kijowie za pośrednictwem mediów KOD”. Co ciekawe, nawet znakomitości, które podpisały się pod internetowym protestem w sprawie prezes Fundacji Otwarty Dialog i które nawoływały do stawiennictwa na manifestacji… same się nie pojawiły. Lecha Wałęsę można zrozumieć, bo były prezydent zazwyczaj więcej mówi, niż robi, ale ani Tomasz Lis, ani Seweryn Blumsztajn, ani Róża Thun, ani Marcin Święcicki, ani Elżbieta Bieńkowska nie zaszczycili zgromadzonych swoją obecnością. Bardzo aktywny przed manifestacją w mediach społecznościowych płk Adam Mazguła wraz z kilkunastoma osobami protestował w Nysie, gdzie m.in. brawurowo odśpiewał „Odę do radości”.
Mimo letniego ciepła, temperatury zabrakło. Po godzinie było po wszystkim. Przez ten czas można było posłuchać trochę inwektyw pod adresem PiS i szefostwa służb specjalnych. Że to opresyjna władza, której wystarczy, iż ktoś wystąpi przeciwko niej, a już nasyła ABW i szykuje retorsje. I to pewnie bez powodu. Czy rzeczywiście? Ludmiła Kozłowska przyleciała 13 sierpnia do Brukseli, gdzie Fundacja Otwarty Dialog ma swoje biuro. Na lotnisku po sprawdzeniu paszportu okazało się, że nie może przekroczyć granicy – została wpisana na listę osób do wydalenia ze strefy Schengen. Dotarliśmy do informacji, które powinny otworzyć oczy wszystkim tym, którzy być może nie mają nawet świadomości, kogo bronią. Przyjrzeliśmy się finansom, szerokim strumieniem płynącym ze Wschodu do Fundacji Otwarty Dialog, a także do firmy Bartosza Kramka, męża Ludmiły Kozłowskiej.
TRUDNE POCZĄTKI
O fundacji zrobiło się w Polsce głośno w 2014 r., gdy mało znana organizacja wykreowała się na lidera pomocy ukraińskiej opozycji podczas Euromajdanu w Kijowie. Z perspektywy czasu widać, że małżeństwo Ludmiła Kozłowska i Bartosz Kramek doskonale zadbało o własny PR, eksponując np. logo FOD w każdym dostępnym miejscu i lgnąc do dziennikarzy oraz polityków wszystkich opcji. Po czasie stało się jasne, że był to moment uwiarygodniania się fundacji w oczach polskiej opinii publicznej. Fajni, młodzi, energiczni ludzie niekończący swojej działalności na wykrzykiwanych hasłach, ale niosący realną pomoc ukraińskim bojownikom o demokrację. To mogło imponować, a na skalę pomocy (transport kamizelek kuloodpornych wysłany dzięki posiadanej koncesji na handel bronią został zatrzymany na granicy) mało kto zwracał uwagę.
Warto tu przytoczyć opinię Agnieszki Romaszewskiej, szefowej TV Biełsat, dobrze zorientowanej w sprawach wschodnich, która jeszcze przed deportacją Kozłowskiej napisała na Facebooku: „Fundacja odznaczała się dość specyficznym modus operandi na tle innych i specyficznym personelem. Nie dlatego, że na pierwszy rzut oka ludzie ci robili coś podejrzanego, tylko dlatego, że w swojej promocji byli niesłychanie wręcz nachalni i w tej nachalności sprawni. […] Mnie w fundacji cały czas niepokoiły dwie sprawy: specyficzny chłód w funkcjonowaniu, które bardziej wyglądało jak zapewnianie profesjonalnego »pozarządowego« serwisu (wierzcie mi, widziałam wielu ludzi zajmujących się pomaganiem i są to ludzie różni, ale pasję trudno pomylić z czymkolwiek innym) i zdumiewająca (to eufemizm) lista jej sponsorów. Tak czy inaczej, cichutka fundacja w czasie wydarzeń na Ukrainie urosła i stała się ważna, ale jej czołowi działacze, z panem Kramkiem na czele, utrzymywali, by tak rzec »low profile«. Aż tu nagle wyszli przed szereg i ruszyli z radami, jak zrobić polski Majdan. Historia po prostu jak uszyta na miarę prawicowych miłośników teorii spiskowych. Jednym ruchem potwierdzała wszystko: i to, że wszelkie te »majdany« to robota wyspecjalizowanych służb Zachodu, które mają na nie precyzyjny przepis, jak na ciasto z jabłkami; i to, że w Polsce do antyrządowego przewrotu podszczuwają Ukraińcy; i to, że za tym stoi jakaś międzynarodówka lewicowo-liberalna z Sorosem na czele, z którym pani Kozłowska miała tyle wspólnego, że do niego dotarła i się sfotografowała”.
Romaszewska zwraca uwagę, że dzięki manifestowi Bartosza Kramka z lipca 2017 r. (w 16-punktowym planie „wyłączenia rządu” postulował m.in. „opór środowisk”, który „może sparaliżować funkcjonowanie państwa”, strajk generalny nauczycieli, strajk sędziów, niepłacenie podatków, ciągłe protesty na ulicach, ostracyzm wobec polityków PiS, a nawet nękanie Jarosława Kaczyńskiego przed jego domem) postać ta z dnia na dzień z nikomu nieznanej stała się uczestnikiem życia publicznego. Było to możliwe dzięki rzadko wcześniej spotykanej kampanii w mediach społecznościowych – tzw. astroturfingowi – powielania nośnych haseł poprzez fikcyjne konta. W efekcie z osoby „indyferentnej ideowo”, jak mówi Romaszewska, Kramek stał się głęboko zaangażowanym obywatelem (uczestniczy we wszystkich antyrządowych manifestacjach), a fundacja jego żony okazała się istotnym ogniwem frontu „obrońców demokracji” w Polsce.
– Ten plan Kramka należy czytać w jeden sposób: ktoś wtedy poczuł, że to jest świetny moment na bunt społeczny. Cel był jasny: doprowadzić do krwawych demonstracji i obalić władzę. Nie udało się, ale to nie znaczy, że to środowisko z tej drogi zeszło – słyszymy od doświadczonego pracownika służb.
Do 2016 r. fundacja zgromadziła ponad 6,5 mln zł, ale z jej finansami bywało różnie. Zacznijmy od początku, gdy 9 grudnia 2009 r. w pewnej kancelarii notarialnej w Kraśniku pojawiają się Paweł Świderski (rocznik 1981) oraz obywatel Ukrainy Iwan Szerstiuk (rocznik 1980) i rejestrują Fundację Otwarty Dialog z siedzibą w Lublinie. Panowie, co wynika z dokumentów, wnoszą „wkład pieniężny fundatorów” po 5 tys. zł. Dwa miesiące później 10 lutego 2010 r. ustanawiają Radę Fundacji, której członkiem zostaje m.in. Ludmiła Kozłowska (rocznik 1985). Dwa lata później to ona zostaje prezesem zarządu, nominację 19 listopada 2012 r. podpisuje Bartosz Kramek, który w międzyczasie zostaje przewodniczącym Rady Fundacji.
Bardzo ciekawą postacią jest jeden z założycieli organizacji Iwan Szerstiuk, który z Ludmiłą Kozłowską spotkał się kilka lat wcześniej przy okazji tworzenia innej fundacji – Dialog na Rzecz Rozwoju. Jak opisuje w swoim raporcie Marcin Rey, bloger, autor nieistniejącego już dziś profilu „Rosyjska V Kolumna w Polsce” – Szerstiuk prowadził firmę doradczą New Horizons Consulting z adresami w Kijowie, Charkowie i Sewastopolu, skąd pochodzi rodzina Kozłowskiej. W 2006 r. uczestniczył w obserwowaniu wyborów w Kazachstanie, został stamtąd deportowany pod zarzutem stronniczego wspierania partii Muchtara Abliazowa, opozycjonisty, który odegra jeszcze ważną rolę w naszej historii. Szerstiuk podobne kłopoty miał w Gruzji, tam także jako bezstronny obserwator próbował wpływać na wynik wyborczy w 2008 r. Teraz założyciel Fundacji Otwarty Dialog nie ma już z Kozłowską kontaktu, zatrzymano go we Lwowie pod zarzutem zlecenia zabójstwa dłużnika.
Po tzw. okresie lubelskim następuje w życiu FOD okres warszawski, instytucja przenosi się do stolicy, do biura przy ul. Chałubińskiego 8, gdzie mieści się wiele firm, w tym jedna, której wiceprezesem jest Bartosz Kramek (Estero – jeszcze do niej wrócimy). Przez Radę Fundacji przewija się wiele znakomitych postaci, m.in. prof. Marek Chmaj, mec. Jacek Świeca (współpracownik gen. Marka Dukaczewskiego), Andrzej Wielowieyski (były senator, ojciec dziennikarki „Gazety Wyborczej” Dominiki Wielowieyskiej), Bogusław Stanisławski z Amnesty International oraz Wojciech Mądrzycki, przewodniczący Instytutu Lecha Wałęsy.
FRONT OBRONY BOGATYCH
Po prześledzeniu aktywności FOD w początkach jej istnienia można się pokusić o stwierdzenie, że była to wtedy instytucja lobbingowa do wynajęcia. Nawet jako regułę można przyjąć, że broniła zazwyczaj bardzo bogatych ludzi z dawnych republik sowieckich, którzy w swoich krajach byli oskarżani o malwersacje finansowe. Tutaj wracamy do wspomnianego już Muchtara Abliazowa, który w Kazachstanie ścigany jest za wielomiliardowe defraudacje z banku BTA. Fundacja zaangażowała się w obronę biznesmena, który zdążył zbiec do Francji, ale groziła mu deportacja. Kozłowska i Kramek nagłaśniali wtedy kwestię ewentualnych tortur, a może nawet pozbawienia życia, co miało grozić Abliazowowi ze strony reżimu Nursułtana Nazarbajewa. Do ekstradycji ostatecznie nie doszło.
FOD broniła również przed ekstradycją z Austrii do Rosji Naila Maliutina, rosyjskiego biznesmena zamieszanego w wyprowadzenie setek milionów dolarów z państwowej spółki leasingowej FLC. W aferze, która miała swój przebieg w Rosji, Niemczech, Austrii i Hiszpanii, mieli mieć swój udział najwyżsi rangą rosyjscy politycy, z Dmitrijem Miedwiediewem, Sergiejem Iwanowem, a nawet Władimirem Putinem. W tym przypadku w końcu do ekstradycji Maliutina jednak doszło.
Według polskich służb, w pewnym momencie głównym finansującym działanie FOD był Muchtar Abliazow – osobiście lub przez inne osoby. Kramek i Kozłowska stanowczo temu zaprzeczają, wskazując jednocześnie, że prowadzą właściwie firmę rodzinną, najwięcej pieniędzy wpłacają sami, dostają od swoich bliskich lub ze zbiórek.
Przyjrzyjmy się więc tym wpłatom. Ciekawie wygląda pozycja opiewająca na 20 tys. dol. od Leili Krapunowej, to matka Ilii Krapunowa, który wziął ślub z Madiną Abliazową, córką Muchtara. Z opinii, którą słyszymy, wynika także, że „Abliazow finansował fundację poprzez Iwana Szerstiuka, a potem przez Petra Kozłowskiego”. Ten drugi to brat Ludmiły, który na konto fundacji wpłacał najwięcej pieniędzy, nawet milion dolarów rocznie. Siostra hojnego darczyńcy twierdzi, że pieniądze pochodzą ze zbiórek albo należą do Petra, który miał się dorobić na interesach w rodzimym Sewastopolu na Krymie. Jak podsumował Marcin Rey, brat Ludmiły przejął gigantyczny zakład Majak, kiedyś produkujący oświetlenie dla branży okrętowej, równocześnie skupiając się na wynajmie powierzchni i budowie mieszkań. To osobna historia obfitująca w dramatyczne zajścia, wywłaszczenia, zastraszania lokatorów przez gang taekwondzistów i ochroniarzy. Sprawy trafiają do sądu, który początkowo przyznaje rację lokatorom, ale ta decyzja jest zmieniona po aneksji Krymu przez nowego gubernatora. Petro Kozłowski wychodzi na swoje. Również na produkcji oświetlenia dla objętego sankcjami przemysłu okrętowego (stocznia marynarki wojennej w Kaliningradzie, stocznia okrętów atomowych w Siewierodwińsku, także zakłady w Komsomolsku i Sankt Petersburgu). Mówimy tutaj o kontraktach wartych miliony rubli. To z tych pieniędzy wspierana była obficie Fundacja Otwarty Dialog.
JEDWABNY SZLAK KRAMKA
Po deportacji Kozłowskiej rzecznik ministra koordynatora specsłużb Stanisław Żaryn poinformował: „Szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, realizując swoje ustawowe obowiązki, wydał negatywną opinię dotyczącą wniosku Pani Ludmiły Kozłowskiej o udzielenie zezwolenia na pobyt rezydenta długoterminowego w Unii Europejskiej. W rezultacie Pani Ludmiła Kozłowska została objęta zakazem wjazdu na terytorium Polski oraz UE. Negatywna opinia przygotowana przez Departament Kontrwywiadu ABW związana jest m.in. z poważnymi wątpliwościami dotyczącymi finansowania kierowanej przez Ludmiłę Kozłowską Fundacji Otwarty Dialog, które mogą mieć skutki prawne”.
Poszliśmy tropem pieniędzy. Najciekawsze informacje wyłaniają się z powiązań biznesowych firmy Silk Road Biuro Analiz i Informacji. Silk Road, czyli „jedwabny szlak”, to spółka z o.o. mieszcząca się pod tym samym adresem, co Fundacja Otwarty Dialog. W czytelni akt KRS przeglądamy jej dokumenty. To dwa tomy akt.
Jak idzie biznes Bartoszowi Kramkowi? Patrząc na podsumowanie rocznych sprawozdań finansowych (do 2016 r., za ubiegły rok jeszcze nie zostało złożone lub nie zostało dołączone do akt – prawo nakazuje zrobić to do połowy lipca), nie najlepiej.
Silk Road wcześniej nazywała się Andalus. Wówczas należała do innej spółki (Nobel sp. z o.o.), a zarządzał nią Piotr Szczepanik, wyjątkowo aktywny przedsiębiorca, którego archiwa KRS wymieniają w 1 023 podmiotach. W 2011 r. zarządzał on też spółką Estero, która również należała do Nobla. Estero jesienią 2011 r. kupił Jakub Fijewski, który został prezesem zarządu, a jego zastępcą – Bartosz Kramek (zrezygnował z zasiadania we władzach tej firmy w ubiegłym roku). Estero miała siedzibę w tym samym biurowcu, co Andalus – przy Chałubińskiego 8 w Warszawie.
15 czerwca 2012 r. Szczepanik sprzedaje Andalusa Bartoszowi Kramkowi. Ten płaci gotówką 11 tys. zł. Trzy tygodnie później podwyższa kapitał zakładowy, dorzucając 45 tys. zł. W listopadzie zmienia nazwę na Silk Road. Na koniec roku spółka wykazuje stratę w wysokości prawie 5 tys. zł (ok. 340 tys. zł przychodów).
W 2013 r. Silk Road przenosi się w al. Szucha 11a (wynajem lokalu kosztuje ją 5 250 zł netto), gdzie część powierzchni podnajmuje Fundacji Otwarty Dialog (za 1 zł – słownie: jeden złoty). Zatrudnia dwóch pracowników. Na koniec roku znów wykazuje stratę – w wysokości niemal 130 tys. zł. (Przychody: ok. 1,6 mln, z czego 1,3 mln za usługi doradcze, a 236 tys. – usługi telekomunikacyjne).
W marcu 2014 r. Kramek ponownie podnosi kapitał zakładowy – o 130 tys. zł, wpłaca je w gotówce. W październiku do zarządu dołącza Mateusz Kramek (brat Bartosza). W sprawozdaniu finansowym za ten rok wreszcie pojawia się zysk (ok. 25 tys. zł, przy przychodach w wysokości 3,6 mln).
W 2015 r. w zarządzie następują zmiany – zamiast brata Bartosza Kramka pojawia się jego żona Ludmiła. Strata za ten rok wyniesie 326 tys. (1,8 mln przychodów), za ostatni rozliczony (2016) – 857 tys. (przy 783 tys. przychodu).
Bartosz Kramek to jeden z hojniejszych darczyńców Fundacji Otwarty Dialog. W latach 2012–2013 przekazał jej 500 tys. zł ( jako osoba fizyczna) i 710 tys. zł jako wiecznie notujący straty Silk Road (z czego tylko w 2017 r. – aż 390 tys.). Na marginesie dodajmy, że sama Ludmiła Kozłowska przekazała swojej organizacji 370 tys. zł. Skąd je miała? Tu trop znów prowadzi do Silk Road. Firma ta zatrudnia dwie osoby, a na wynagrodzenia w 2016 r. wydała 360 tys. zł (dwa razy więcej niż rok wcześniej).
MOŁDAWSKA PRALNIA PIENIĘDZY
Sprawdźmy, skąd środki ma Silk Road. Nie udało nam się dotrzeć do danych o wszystkich przelewach spółki Bartosza Kramka. Spora część pieniędzy trafia do jego firmy poprzez przekazy Western Union, a te trudniej śledzić. Uzyskaliśmy jednak informacje o kilku transakcjach, które budzą poważne podejrzenia.
Jako jeden z ważniejszych kontrahentów jawi się podmiot Kariastra Project LP, zarejestrowana w Glasgow (wcześniej w Edynburgu) spółka, która przelała na konto Silk Road 3,2 mln zł (po przeliczeniu na złotówki wpłat w dolarach i euro). Ta firma nie ma nawet strony internetowej, numeru telefonu, nie wiadomo, czym się zajmuje. Znamy tylko jej adres (są pod nim zarejestrowane setki innych firm).
Więcej wiemy o innej spółce z siedzibą w Szkocji. Stoppard Consulting LLP (istniała w latach 2010–2017), zasiliła konto Silk Road kwotą co najmniej 1,5 mln zł. Udziałowcami tego podmiotu były rejestrowane w rajach podatkowych: Erin Group Corp. (Belize), Carberry Investments Ltd (Seszele), Wintor Associates Ltd (Seszele), Maytree Overseas S.A. (Panama). Ta ostatnia pojawia się w aferze Panama Papers. Jej nazwę odnajdujemy w powiązaniach z całą siecią innych podejrzanych firm.
Wspomniane firmy z Seszeli wchodziły w skład spółek partnerskich Harwood United LLP, Harrogate Consulting LP i Rosslyn Trade LP. Podmioty te mogły być elementami sieci przedsiębiorstw, za pomocą których z sektora bankowego Mołdawii wyprowadzono co najmniej 1 mld dol. – to ustalenia amerykańskiej agencji śledczej Kroll. Wynajął ją rząd w Kiszyniowie, aby rozpracować aferę, która zachwiała gospodarką państwa i postawiła je na krawędzi bankructwa.
Mózgiem tej operacji miał być Ilan Shor, wówczas kierujący mołdawskim bankiem Banca de Economii (w wieku 27 lat), jeden z najbogatszych Mołdawian, prezes klubu piłkarskiego Milsami Orhei (w 2015 r. zdobył on mistrzostwo kraju – jako pierwszy zespół spoza Kiszyniowa i Tyraspolu), prywatnie mąż rosyjskiej piosenkarki Jasmin. Shor został nawet osadzony w maju 2015 r. w areszcie domowym w związku z tymi podejrzeniami. Szybko go został jednak zwolniony, by… wziąć udział w wyborach na burmistrza miasta Orhei. Wygrał je, zdobywając 62 proc. głosów. Sprawuje funkcję do dziś – mimo wyroku (nieprawomocnego) z 2017 r. skazującego go na siedem i pół roku więzienia.
Zdaniem Rumuńskiej Służby Wywiadowczej (SRI) Shor powiązany jest z Rosją i reprezentuje jej interesy w Kiszyniowie. Miał on też pomóc „wyprać” ok. 20 mld dol. w latach 2012–2014, które z Rosji – poprzez Mołdawię – trafiły do spółek zarejestrowanych w rajach podatkowych i do Unii Europejskiej (przez państwa bałtyckie). Jak wykazało prowadzone przez 61 dziennikarzy międzynarodowe śledztwo, część z tych pieniędzy trafiła do Polski (ok. 9 mln dol.), głośno było o dotacji (skromnej przy tej skali przekrętu) w wysokości 21 tys. zł dla Europejskiego Centrum Analiz Geopolitycznych Mateusza Piskorskiego (byłego polityka Samoobrony, aktualnie w areszcie za szpiegostwo na rzecz Rosji).
Jak się okazuje, część podmiotów wykorzystywanych do nielegalnego transferowania pieniędzy z Rosji była zarejestrowana pod tym samym adresem w Szkocji, co wspomniany kontrahent Kramka – Stoppard Consulting Ltd.
Rachunki służące do wyprowadzania środków obsługiwał mołdawski Moldindconbank. Do 2016 r. jego większościowym udziałowcem był powiązany z rosyjskim establishmentem oligarcha Wiaczesław Platon (vel Kobaliew). W ubiegłym roku sąd w Kiszyniowie skazał go na 18 lat więzienia za udział w procederze prania brudnych rosyjskich pieniędzy, w którym do własnej kieszeni miał wziąć 50 mln dol.
W październiku 2016 r. w Kijowie Ludmiła Kozłowska przekonywała, że ekstradycja Platona z Ukrainy do Mołdawii była nielegalna. Pod informacją o tym wydarzeniu na stronach fundacji podpisał się Bartosz Kramek. Adwokatem Platona jest Ana Ursachi, mołdawska prawniczka, która blisko współpracuje z Fundacją Otwarty Dialog. Kilkakrotnie była w Polsce, z członkami FOD odwiedzała Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy, Parlament Europejski, uczestniczyła w konferencjach OBWE w Berlinie (2016) i Warszawie (2017). FOD staje również w jej obronie, jako rzekomo prześladowanej w Mołdawii.
Nasze informacje postanowiliśmy oficjalnie potwierdzić w służbach. Stanisław Żaryn nie odniósł się do szczegółowych danych. W krótkiej odpowiedzi na nasze pytania przekazał jedynie: „Jeden z wątków branych pod uwagę przez Szefa ABW w czasie przygotowywania opinii ws. Pani Ludmiły Kozłowskiej dotyczy finansowania Fundacji Otwarty Dialog m.in. przez spółki zarejestrowane w rajach podatkowych, w tym podmioty zamieszane w wyprowadzanie pieniędzy z mołdawskiego systemu bankowego oraz opisane w tzw. sprawie Panama Papers. Te i inne wątpliwości dotyczące Pani Ludmiły Kozłowskiej oraz kierowanej przez nią Fundacji OD zostały ocenione przez ABW jako przesłanki do wydania negatywnej opinii ws. jej wniosku o zezwolenie na pobyt rezydenta długoterminowego w Unii Europejskiej”.
Według naszych informatorów ze służb wnioski ABW są bardzo daleko idące. – Agencja oceniła, że Ludmiła Kozłowska stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. I ma na to sporo dowodów – słyszymy. Polski kontrwywiad nie tylko przeprowadził własne postępowanie. Nawiązano też w tej sprawie współpracę ze służbami specjalnymi innych państw – USA, Ukrainy i Rumunii.
Chcieliśmy porozmawiać z Bartoszem Kramkiem o transakcjach jego firmy z dziwnymi podmiotami ze Szkocji, zamieszanymi w operację prania brudnych pieniędzy. Poprosił o przesłanie pytań mailem. Do zamknięcia numeru „Sieci” nie odpowiedział.
PODATEK DO ZWROTU
Fundacja Otwarty Dialog może mięć także kłopoty z polskim fiskusem. Składając formularze CIT-8, zadeklarowała kwoty wolne od podatku: za rok 2014 – 883 626,80 zł; 2015 – 1 002 779,97 zł; 2016 – 347 698,34 zł. Jeśli w trakcie kontroli okaże się, że fundacja nie miała prawa do odpisów podatkowych, urząd może nałożyć domiar – będzie to co najmniej 19 proc. od zadeklarowanej kwoty, w tym przypadku – ponad 400 tys. zł.
Od sierpnia 2017 r. łódzki urząd celno-skarbowy prowadzi kontrolę finansów Fundacji Otwarty Dialog i firm z nią powiązanych w latach 2014–2016. Została ona właśnie przedłużona do listopada 2018, bo prowadząca w tej sprawie postępowanie Prokuratura Okręgowa w Warszawie podejrzewa popełnienie przestępstwa przez Bartosza Kramka (prokurenta fundacji i właściciela firmy Silk Road). Badane są przepływy finansowe między podmiotami i kwestia zwolnień podatkowych na rzecz fundacji. Przesłuchano już w tych sprawach cztery osoby: Ludmiłę Kozłowską, Bartosza Kramka i dwie kobiety prowadzące w kontrolowanym okresie księgi rachunkowe firm. Ich zeznania nie rozwiały wątpliwości śledczych.
Czy Fundacja Otwarty Dialog oraz kierujące nim polsko-ukraińskie małżeństwo to tylko agentura wpływu w rękach oligarchów z byłego ZSRS, czy coś więcej? W ukraińskich mediach (m.in. na portalu Antikor tropiącym korupcję za naszą wschodnią granicą) możemy przeczytać, że cały życiorys Kozłowskiej (obejmujący m.in. utworzenie pierwszej ukraińskiej biblioteki na Krymie w wieku 13 lat czy zaangażowanie w czasie pomarańczowej rewolucji w działania organizacji „Czarna pora”) to mająca niewiele wspólnego z prawdą legenda wytworzona na potrzeby uwiarygodnienia „śpiocha” – tym terminem określa się agentów obcych służb, niekiedy nawet latami czekających na uruchomienie przez mocodawców.
Jakie naprawdę są związki pomiędzy Ludmiłą Kozłowską a Muchtarem Abliazowem? W internecie bez trudu można odnaleźć kilkunastominutowe nagranie, które ma dowodzić, że łączyły ich relacje intymne. Czy szefowa FOD rzeczywiście posiada rosyjski paszport? Bartosz Kramek zaprzecza tym rewelacjom.
Jak wynika z naszych informacji, polskie służby we wszystkich tych kwestiach nie mają pewności, ale wnikliwie sprawdzają wszelkie pojawiające się doniesienia. Nie formułują na razie podejrzeń o szpiegostwo, choć – zważywszy na działalność i powiązania naszych bohaterów – nie wykluczają tego. Wątpliwości nie mają co do jednego: były pełne podstawy do deportowania Ludmiły Kozłowskiej ze strefy Schengen.
Pozostają pytania: dlaczego takim kosztem tworzone narzędzie wpływu, które można określić też mianem agentury wpływu potężnych oligarchów, zostało użyte na polskim terenie? Dlaczego tak ostro i brutalnie ci ludzie weszli do gry, w której szło o siłowe wywrócenie werdyktu demokratycznego z 2015 r.?
Odpowiedzi są dwie. Pierwsza – bo tego chcieli mocodawcy, płatnicy. Zmiany w Polsce naruszyły wiele potężnych interesów, często niewidocznych, i być może któryś z nich stał się przyczyną opisywanych wydarzeń. Tego nie można wykluczyć. Ale jest też druga opcja: Kozłowska i Kramek uważali, że blok opozycyjny, z mediami, biznesem w tle, powiązaniami w całej Europie, jest tak silny, że bez trudu zmiecie obecnie rządzących za pomocą fali protestów. Widzieli to jako kolejną, niegroźną zabawę, dającą potem duże wpływy. Ale wyszło inaczej – państwo polskie umiało się obronić, zareagować, część mediów nie przyłączyła się do gry o pucz czy majdan i zaczęła ich sprawdzać.
Marek Pyza, Marcin Wikło
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/672649-brudna-kasa-na-polski-majdan-przeczytaj-caly-artykul