Aktor Jan Peszek w rozmowie z „Newsweekiem” opowiadał o tym, jak to straszne miały by rządu PiS dla „myślących w sposób światły obywateli”. Tradycyjnie dla dużej części przedstawicieli swojego środowiska zawodowego w sposób pogardliwy wypowiadał się o Polakach, którzy mają inne poglądy polityczne niż on.
Ośmioletnie rządy PiS marnowały życie każdego myślącego w sposób światły obywatela i to jest absolutnie niewybaczalne. Szczęśliwie mamy polski odruch odrodzenia się jak Feniks z popiołów
— powiedział w rozmowie z „Newsweekiem” Jan Peszek. W innym fragmencie wywiadu Peszek przedstawiał rządy PiS jako koszmar senny, z którego Polacy się przebudzili.
Aktor nie ukrywał, że dziwił się, jak Polacy mogą wybierać do władzy PiS, skoro on i jego znajomi są przeciwni tej partii.
W ostatnich latach dziwiliśmy się w gronie znajomych, że wszyscy inaczej myślimy, mamy inne poglądy niż te, które nakazuje nam wyznawać władza, a jednak wybór ostateczny Polaków okazuje się przeciwny niż nasz
— mówił.
„Dalej nie można się już stoczyć”
Peszek zarysowywał, co jego zdaniem myśleli wyborcy opozycji za rządów PiS-u.
Mieliśmy świadomość, że przepaść jest całkiem realna – groźba wyprowadzenia z Unii czy niszczenie praworządności, a na dodatek ta przepaść jest wypełniona strasznymi postaciami rządzących, na czele z prezydentem. Bo jeśli prezydent odbiera ludziom LGBT człowieczeństwo, a o widzach „Zielonej granicy” Agnieszki Holland mówi, używając sloganu z czasów okupacji „tylko świnie siedzą w kinie”, to jest to dno, w które już nic nie puka. Dalej nie można się już stoczyć
— opowiadał, używając przy tym manipulacji. Prezydent Duda mówił, że LGBT to jest ideologia, a nie oznacza po prostu ludzi. Natomiast gdy mowa o „Zielonej granicy”, to prezydent tylko cytował wypowiedź przedstawicieli Straży Granicznej.
Peszek w brzydki sposób wypowiadał się o wyborcach PiS-u.
Los tych ludzi, tych, którzy przegrali, i mówię tu zarówno o politykach, jak i o wyborcach Jarosława Kaczyńskiego, kompletnie mnie nie interesuje. W tym znaczeniu, że nie jestem w stanie się nim przejąć. Oczywiście chciałbym, aby zrozumieli, że życie w świecie destrukcji niszczy ich samych. I powiększyli grono tych, którzy chcą w Polsce budować, a nie podpalać
— powiedział aktor.
Peszek nie zgodził się z tym, że Polacy „przez dwie kadencje dopuścili PiS i Andrzeja Dudę do władzy”.
Zgłaszam sprzeciw. Nie wpisywałbym się w to towarzystwo i nie mówił „myśmy”, bo nie jestem „myśmy”. Często powtarzałem niepopularną opinię, że Andrzej Duda nie jest moim prezydentem, bo go nie wybierałem, tak jak i nie podzielam poglądów jego elektoratu. W związku z czym nie mam nic wspólnego z niektórymi Polakami, tak jak oni nie mają nic wspólnego ze mną. Tego rodzaju podziały są dość oczywiste, istnieją zawsze, ale rzecz w proporcjach – ilu Polaków dało się zmanipulować, sprzedać, ilu okazało się pozbawionych skrupułów, ilu dało się przywiązać PiS za cenę stanowisk i publicznej kasy szastanej na prawo i lewo.
Peszek uderzał w Kościół.
Relacje państwo-Kościół. Całe to polskie zło ma swój początek w instytucji Kościoła, a niezwykłe związanie się z nim partii tracącej właśnie władzę, skutkowało umocnieniem jej elektoratu, bo ma on korzenie religijne
— mówił.
Jak widać, z wypowiedzi Jana Peszka bije pogarda nie tylko dla PiS-u, ale też dla wyborców tej partii i Kościoła.
tkwl/”Newsweek”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/672338-co-za-pogardajan-peszek-los-wyborcow-pis-mnie-nie-obchodzi