Były komisarz europejski, a teraz szef koalicji socjalistów, komunistów i zielonych Frans Timmermans wzywa Holendrów do obrony demokracji. Wszystko dlatego, że Holendrzy „źle” głosowali - na nieprawidłową, bo antyunijną, antyimigrancką Partię Wolności (PVV). Nigdzie na świecie lewica i zepsute, oportunistyczne partie głównego nurtu nie są w stanie zaakceptować niekorzystnych dla siebie wyników wyborów i popełnią każdą podłość, by nie dopuścić do władzy prawicy, konserwatystów, czy idących za ludem populistów.
Wynik wyborów w Holandii zaskoczył wszystkich w tym samych mieszkańców tego kraju. Wygrała je bowiem i zdobyła 35 mandatów w liczącej 150 deputowanych izbie niższej Stanów Generalnych, Partia Wolności (PVV), ugrupowanie wyklęte, skazywane jak wiele podobnych w całej Europie na polityczne getto. W poprzedniej kadencji miała tylko 17 mandatów, a więc podwoiła swój wynik.
W ciągu wielu miesięcy wyniki sondaży się zmieniały, ale najczyściej prowadziła prawicowa Nowa Umowa Społeczna (NSC), na której czele stoi najpopularniejszy polityk kraju Pieter Omtzigt. Niektóre badania wskazywały na zwycięstwo Partii Ludowej ustępującego premiera Marka Rutte. Wiosenne wybory samorządowe, ale też do wyższej izby parlamentu wygrał Ruch Rolników Obywateli (BBB), wyrosły na sprzeciwie wobec masowego, przymusowego wywłaszczania farmerów i niszczeniu holenderskiego rolnictwa. Bo krowy bekają, metan tyłem wydalają, więc Unia i mniejszościowy rząd zawodowego premiera i lawiranta Ruttego oznajmił, że to zagładę planecie niesie. Tymczasem najprawdopodobniej chodzi o tereny dla deweloperów.
Żadne sondaże jednak nie dawały pierwszego miejsca PVV Geerta Wildersa. Okazało się, że wśród Holendrów nastroje są bardziej radykalne, niż ktokolwiek przewidywał. Walczące z establishmentem i uznawane za prawicowe BBB i NSC okazały się nie dość wyraziste, nie dość odważne i straciły głosy na rzecz antyunijnej, antyimigranckiej, antypoprawnościowej, sprzeciwiającej się obłędowi klimatyzmu Partii Wolności.
Najczęściej wskazywano, iż to właśnie NSC i BBB, dwie partie protestów społecznych będą jako koalicja miały szansę formowania rządu. To akurat w Holandii wymaga głównie talentów w intrygach, knuciu, zdradzaniu partnerów i odwracania sojuszy, bo od dziesięcioleci żadna partia nie zdobywa tam znaczącej większości. Dość powiedzieć, że od 13 lat na czele różnych gabinetów, często mniejszościowych stał Rutte, a koalicjantem była najczęściej lewica od Partii Pracy Timmermansa i pomniejszych ugrupowań. Wszystko byle nie dopuścić do władzy prawicy, która jak wszędzie cierpi na grzech nieumiejętności dogadywania się z potencjalnymi partnerami.
Do tych wyborów, rasowo czysty eurokrata, były komisarz Unii Frans Timmermans, który swą polityczną karierę zaczynał na placówce w Moskwie, został oddelegowany z Brukseli i stanął na czele koalicji socjalistów i komunistów z GroenLinks (Zielona Lewica). Trzeba przyznać, że z nie najgorszym skutkiem, bo zajęli oni drugie miejsce i będą mieli 26 mandatów. Kolejne liberałowie ludowcy Rutte - 23 mandaty, a dopiero czwarte Nowa Umowa Społeczna - 20 reprezentantów.
Do parlamentarnej większości potrzeba 76 mandatów, więc od razu widać jak Partii Wolności trudno będzie zbudować koalicję, zwłaszcza, że prawicowe NTS już wcześniej zapowiedziało, że nie będzie współpracować z nieprawidłowym, nieprawomyślnym ugrupowaniem Wildersa. Szef prawicowej Umowy Omtzigt stwierdził co prawda już po wyborach, że jest gotowy wspierać powstanie rządu, ale to wcale nie znaczy, że akurat z Wildersem, bo być może z notorycznymi władcami Holandii - Ruttem i Timmermansem. Ten, podejrzewam, w Holandii jest tymczasowo i przebiera nóżkami by za rok znów wylądować w Brukseli.
Układanka nie będzie łatwa i odwiecznie władające krajem partie już przygotowują grunt do zepchnięcia Partii Wolności do getta. Już podniósł się lament, a nawet wrzask, że demokracja jest zagrożona.
Będziemy bronić demokracji. Zajmijmy wspólne stanowisko przeciwko dyskryminacji, wykluczeniu i biedzie
— mówił w swym wystąpieniu do sojuszniczych socjalistów i komunistów Frans Timmermans i wzywał do zjednoczenia się przeciwko Partii Wolności.
Stawką jest przyszłość wszystkiego i wszystkich. Dlatego będziemy nadal podejmować działania
— zagroziła organizacja wariatów i fanatyków Extinction Rebellion. To ci co blokują autostrady, przyklejają się do jezdni, niszczą dzieła sztuki, zabytki, pomniki.
Szefowie muzułmańskiej partii Denke obwieścili, że nastał czarny świt.
Muzułmanie nie dadzą się zastraszyć. Od pierwszego dnia będziemy tworzyć tarczę przed skrajnie prawicową retoryką i walczyć o mniejszości w tym kraju… Walka z wykluczeniem i nienawiścią do muzułmanów jest w naszym DNA
— mówił szef partii Stephan van Baarle.
Jeszcze dalej w bredniach posunął się rzecznik muzułmańskiej partii Abdellah Dami, który porównał wygraną Partii Wolności do terrorystycznych zamachów islamistów w 2001 roku na WTC Nowym Jorku i na Pentagon, w których zginęło kilka tysięcy osób. To jest nasz 11 września. Nigdy nie zapomnę tego wieczoru.
Nie ma takiej nikczemnej bredni, której nie powiedziałyby i nie ma takiej podłości, której nie dopuściłyby się światowe siły postępu tolerancji i czego tam jeszcze, byle powstrzymać prawicę, czy też partie populistyczne, a więc idące za głosem ludu, przed zdobyciem władzy. Tak jest wszędzie na świecie. Ulubieniec nowojorskich elit Donald Trump został okrzyknięty Hitlerem, gdy tylko jako populista, konserwatysta wygrał wybory prezydenckie.
Zjednoczenie Narodowe jest od lat drugą, a może nawet pierwszą siłą we Francji, ale od zawsze skazywane jest przez elity na pobyt w politycznym getcie. Tzw. centrum, umiarkowani, liberałowie zawrą sojusz z najbardziej skrajnymi, głupimi i podłymi lewakami, byle tylko przy władzy trwać, byle się nic nie zmieniło, byle izolować Marine Le Pen.
To dokładnie tak jak w Polsce, gdzie wyciągnie się nawet esbeckich kapusiów, starych komuchów i służalców Moskwy, najgłupsze typy w młodzieżówkach lewackich, wszelkie aktywiszcza i co tam jeszcze, byle tylko rządzić. Będą głosić każde łgarstwo jak choćby to o uchodźcach na granicy z Białorusią. Kanalie będą mówić o kordonie sanitarnym, którym trzeba otaczać nieprawomyślne partie.
Szwedzcy Demokraci, drugie co do siły ugrupowanie w tym kraju już drugą kadencję otoczeni są kordonem sanitarnym. Podobnie jest z hiszpańskim Vox. Nad Tagiem sprawy mają się jeszcze gorzej, bo komuniści i socjaliści nasyłają bandyckie bojówki na prawicę i nie wahają się wyciągać z więzień terrorystów, byle trzymać się władzy.
Nie wiem czy Partii Wolności uda się skonstruować rząd. Nie mam jednak najmniejszej wątpliwości, że będzie zorganizowana na nią nagonka, kampania ohydnych pomówień, że tacy podli politycy jak Timmermans zrobią wszystko by zniszczyć ugrupowanie Wildersa. Podobnie jak do szpiku kości zepsuta, skorumpowana unijna arystokracja. Wilders jest zwolennikiem wyjścia Holandii z Unii i ten pogląd określany jest jako kontrowersyjny. Zbliża się jednak moment, kiedy kontrowersyjnym będzie pozostawanie w tym przegniłym, zatęchłym układzie.
Dla prawicy dwie nauki płyną z ostatnich wyników wyborów na świecie - w Hiszpanii, Polsce, Argentynie, Holandii. Pierwsza, to, że prawica nie może być grzeczna, układna, wyciszona cisia i skromnisia jeśli chce wygrywać z lewicą i jej zamordystami, z tchórzami i oportunistami, którzy mienią się liberałami. Z nimi trzeba walczyć.
Druga, to żeby nie wiadomo ile argumentów miały, jak bardzo rację, żeby nie wiadomo jak się podlizywały, to partie konserwatywne, prawicowe, populistyczne nie zyskają uznania mediów, establishmentu, więc szkoda czasu na przekonywanie tego nędznego towarzystwa. Trzeba mówić wprost do obywateli, wprost do ludu i tam szukać sojuszników, a nie wśród bytów marnych jak choćby media u nas w postaci Onet, GW, TVN, w międzynarodowych organizacjach, wśród ekspertów w tzw. kołach dyplomatycznych etc.
Niech się Zjednoczona Prawica dobrze zastanowi ile czasu energii, ale też ludzkiej cierpliwości zmarnowała na to całe KPO, próby układania się z tym całym nikczemnym i zakłamanym towarzystwem od von der Leyen, Jourovej, czy Timmermansa. Wiecznie zdumieni, wiecznie zaskoczeni, święcie oburzeni, że jakaś skorumpowana do cna wywłoka mogła być wiceszefową Parlamentu Europejskiego, wprost z celi można w nim wylądować, a ministrem spraw zagranicznych może zostać biorący pieniądze od obcego rządu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/672178-wybor-holendrow-czyli-zagrozenie-demokracji