Zaczęło się z różnych stron urabianie Polaków pod zmianę traktatów. Jedni komunikują wprost - jak europoseł Łukasz Kochut - że Polski to im wcale nie szkoda, inni zaperzają się, że są przeciwni zmianom - jak Donald Tusk. Stanowcza większość zwolenników centralizacji Unii Europejskiej przejmuje się zaś efektywnością wspólnoty i różnymi historycznymi koniecznościami. Publicysta Stefan Sękowski twierdzi, że suwerenność nie jest wartością samą w sobie (tysiące Polaków walczących w powstaniach twierdziło inaczej), zaś Leszek Miller dał swoim czytelnikom wykład o jednomyślności.
Tak były premier napisał w mediach społecznościowych:
Pierwsza Rzeczpospolita upadła przez liberum veto. Nie można było uchwalić podatków na wojsko, ani wprowadzić oczekiwanych zmian społecznych i ustrojowych, bo niezbędna była jednomyślność. Od 1669 zrywano Sejm pod byle pretekstem. Agenci cara Rosji podtrzymywali ten stan rzeczy jak tylko mogli. Polska więdła tak jak staje się to z Unią Europejską, która jest szantażowana groźbą veta przez Orbana i jemu podobnych. W Polsce ujawniają się liczni zwolennicy veta pewnie z tej samej jak kiedyś inspiracji. Celem jest maksymalne osłabienie Unii aż do jej upadku.
Argumenty historyczne funta kłaków warte
I w tej wypowiedzi wszystko jest tak bardzo nie tak, jest tak bardzo niegodne, że łatwiej by było powiesić na szubienicy portret Leszka Millera niż wskazać wszystkie niegodziwości tego wpisu. Po pierwsze Unia Europejska to żadna Rzeczpospolita. Polska przed 1795 rokiem była wspólnotą polityczną opartą o tożsamość obrońców chrześcijaństwa, wolności od tyranii i opartą o samorządność, Unia Europejska jest tego wszystkiego zaprzeczeniem. Po drugie gdy z troską o wpływy agentów cara pisze aparatczyk partii komunistycznej jeszcze po upadku PRL spotykający się z oficerami KGB by przekazać im gotówkę jako zwrot pożyczki finansującej jego partię to tak jakby prostytutka obawiała się demoralizacji dziewcząt. Po trzecie ze słów Millera - jak zwykle u tuzów III RP - bije intelektualna płycizna. Oczywiście w kwestii jednomyślności posłów I Rzeczpospolitej licealny poziom wiedzy historycznej nakazuje powtarzać różne slogany, że veto zniszczyło Polskę, szlachta piła alkohol, a średniowiecze jest ciemne, ale akurat Liberum Veto funkcjonowało do 1652 roku (czyli blisko wiek!) bez nadużyć, a i potem wraz z tym prawem dokonywano rzeczy wielkich - jak wyprawa wiedeńska za jednomyślną zgodą. Liberum Veto było pałką na tyranię i szlachta nawet - jak o tym pisał Stanisław Dunin Karwicki - była gotowa na głosowanie większościowe w izbie poselskiej, pod warunkiem rezygnacji przez króla z niektórych swoich prerogatyw. Chodziło na przykład o oddanie sejmowi mianowania na urzędy - jeśli, Najjaśniejszy Panie, oddasz parlamentowi rozdawanie stanowisk, to parlament zgodzi się na zniesienie veta. Inaczej dalej będziesz mógł przekupywać posłów i senatorów apanażami i stanowiskami. Coś za coś. Znieśmy veto, zgoda, ale nie za darmo, nie w imię dobrodziejstwa centrali, ale w drodze uczciwej demokratycznej debaty.
Znieść jednomyślność - w zamian za co?
Idąc tropem republikańskiego myślenia, można znieść jednomyślność, która w niektórych sprawach paraliżuje wspólnotę (choć europejska i staropolska wspólnota to dwie różne rzeczy), ale w zamian za, na przykład zniesienie diet i emerytur europarlamenarnych. Za likwidację biurokracji brukselskiej. Za system odwoływania i karania członków Komisji Europejskiej gdy się źle sprawują, za podleganie ich demokratycznym procedurom i transparentności, za rozliczenie ich interesów i powiązań, na przykład z Rosją.
Jeśli zwolennicy zniesienia jednomyślności mieliby stracić coś ze swojej pozycji na tej zmianie traktatów, jeśli na koncie zmniejszyłaby się liczba zer a liczba asystentów i darmowych lotów po świecie spadła do minimum, zaraz nasi zatroskani krytycy Liberum Veto staliby się jego największymi zwolennikami.
Oczywiście nie rzecz w tym, by zgadzać się na zniesienie jednomyślności, rzecz w ukazaniu tego samego mechanizmu co w I Rzeczpospolitej, mądralo Miller. Zniesienie veta było możliwe gdy zapewniło się neutralizację despotycznych zapędów elit z centrali. My chcemy veta, by demokrację zachować gdy Wy, tam w Brukseli, realizujecie pozademokratyczną politykę osadzania urzędników niebiorących za nic odpowiedzialności przed nami, wyborcami, a chcącymi mieć nad nami wielką władzę.
Tyle wiesz o Polsce, Panie Miller, ile Was nauczyli w szkole partyjnej przy Komitecie Centralnym PZPR. Czyli by bronić interesów swoich i swojej partii, a ideologię się dorobi, dialektyczne argumenty się zawsze znajdzie. I to że logikę moskiewską zamieniacie analogicznie na brukselską jest tak niegodziwe i absurdalne, jak tylko niegodziwa i absurdalna może być polska Targowica.
ZOBACZ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/672020-facet-po-szkole-partyjnej-z-wykladem-o-polskiej-racji-stanu