Redaktor Aleksandra Fedorska przyjrzała się z pozoru niewinnej sprawie niemieckich kontroli na granicy z Polską. W Radiu Poznań ukazała się jej publikacja, która podkreśla wagę niemieckiego postulatu przesunięcia tej kontroli na polskie terytorium. Niby niewielka różnica czy mundurowi będą sprawdzali w pojazdach obecność nielegalnych imigrantów dwieście metrów dalej czy bliżej - w końcu jesteśmy w Strefie Schengen a nielegalna imigracja jest naszym wspólnym problemem. A jednak dziennikarka zgłębiła sprawę i znalazła nawet konkretne stanowisko premierów landowych z 6 listopada:
O ile państwa sąsiadujące na to pozwolą, kontrole będą przeprowadzane na ich terytorium i zostaną wykorzystane do wydalania. Polska nie wyraziła na to zgody. Gdyby zgoda została udzielona, w przypadku wydalania migrantów Polska byłaby państwem odpowiedzialnym za określenie państwa członkowskiego odpowiedzialnego za przeprowadzenie procedury azylowej.
Niemcy przyznają wprost - zatrzymani na terytorium Polski imigranci (po polskiej stronie granicy z Niemcami) staną się problemem dla naszego kraju - na czas sprawdzenia ich pochodzenia i statusu to Polska będzie zobowiązana zapewnić im zakwaterowanie, wyżywienie i pilnowanie, by nie zbiegli dalej.
Jest to właściwie relokacja imigrantów prowadzona w białych rękawiczkach - bez rozwożenia przybyszy wedle wytycznych urzędników do poszczególnych państw UE, ale zatrzymywanie ich po prostu poza Niemcami (bo o to chodzi w relokacji).
Jeśli potencjalny premier Donald Tusk zgodziłby się na taki scenariusz to na Polskę spadnie jeszcze jedno wyzwanie. Otóż według niemieckich danych ponad 90 tysięcy imigrantów rocznie przedostaje się do Niemiec, właściwie dwoma szlakami - bałkańskim i białoruskim. Wbrew kłamstwom polskich mediów liberalnych większość nie przedostaje się przez zaporę na naszej wschodniej granicy ale przez Litwę, Łotwę, a nawet Ukrainę, osobną drogą jest marszruta: Bułgaria, Serbia, Węgry, Słowacja i Polska.
Jeśli Niemcy przeprowadziłyby swoją operację kontroli na polskim terytorium to nie tylko ustalą precedens wprowadzania niemieckich mundurowych do naszego kraju, ale też postawią rząd w Warszawie przed dylematem - czy analogicznej sprawy wymagać od Litwy i Słowacji? Drobne przesunięcie sprawdzania pojazdów o kilkaset metrów może wywołać efekt domina w zakresie polityki migracyjnej jak i napięć w Europie Środkowowschodniej - tylko dlatego, że Berlin nie chce sam płacić za swoją fatalną politykę „otwartych drzwi” wobec migracji spoza Europy.
ZOBACZ JAKI WPŁYW MA ROSJA NA IMIGRACJĘ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/671345-berlin-przestawia-wajche-ws-imigrantow-ale-jest-haczyk