Argumenty jakoby to dwudniowe spotkanie Reagana i Gorbaczowa w Reykjaviku zakończyło Zimną Wojnę nie są do końca przekonujące, ale w żaden sposób nie umniejsza to sensacyjności książkowej relacji z tamtego szczytu autorstwa Kena Adelmana.
Dwudniowe spotkanie w Reykjaviku dziś uchodzi za kluczowe wydarzenie w relacjach między Waszyngtonem a Moskwą, zaś w rosyjskiej debacie kojarzy się z klęską Gorbaczowa - po 12 października 1986 roku Sowieci na dobre odpuścili wyścig zbrojeń.
Jednak spotkanie przywódców dwóch supermocarstw było specyficzne także ze względu na charakter - Islandia była prowincją świata zachodniego, dom Höfði, w którym odbywały się rozmowy miał być nawiedzony przez duchy, a politycy mieli możliwość porozmawiania na osobności - rzecz podczas Zimnej Wojny niesłychana.
Autorem książki „48 godzin, które zakończyły zimną wojnę” jest Kenneth Adelman, amerykański dyplomata, który wówczas był w świcie amerykańskiego prezydenta. Łączy on w publikacji wspomnienia własne z niedawno odtajnionymi dokumentami. Choć stronę sowiecką traktuje dość powierzchownie (parę oficjalnych pamiętników i tytułów prasowych), to perspektywę amerykańską odsłania w sposób szczególny. Ma to też wiele filmowych scen - na przykład gdy siedmiu urzędników z Waszyngtonów ściśniętych w małej kabinie antypodsłuchowej w Reykjaviku próbuje omówić dalszą strategię wobec Gorbaczowa.
Główną osią opowieści jest tutaj idea zupełnej likwidacji broni atomowej, którą proponował Reagan. Dla Gorbaczowa rakiety były gwarantem równowagi, dla Amerykanina - tendencjami do samozniszczenia ludzkości. Jednak prezydent USA proponował rzecz z technologicznego punktu widzenia wówczas nierealną - Inicjatywa Obrony Strategicznej nie mogła zaistnieć na tamtym etapie badań. Paradoksem jest to, że w jej moc wierzyli obaj rozmówcy - jeden jej pragnął, drugi się jej bał, a ona sobie po prostu nie istniała.
Regan z tej opowieści nie wychodzi spiżowo - nieco niezdarny w negocjacjach, irytujący, może zbyt spontaniczny wcale nie okazuje się ogrywać stonowanego i wytrawnego Rosjanina. A jednak tutaj leży największy paradoks spotkania - nieistniejąca technologia w rękach idealisty Reagana przytłacza samą perspektywą chłodnego realistę Gorbaczowa. Prąc do swoich „gwiezdnych wojen” gospodarz Białego Domu nie zainstalował Inicjatywy Obrony Strategicznej, ale pozałatwiał wszystko inne - otworzył drogę do porozumienia START I, dał fundament idei zakazu posiadania broni nuklearnej, o dwie trzecie zredukowano arsenał nuklearny obu supermocarstw.
Ze znaczną przesadą ale dość obrazowo, miał wspominać to narodowy doradca ds. bezpieczeństwa Thomas Henriksen:
Gdyby Reagan odpuścił [Inicjatywę Obrony Strategicznej w Reykjaviku], to byłby największy błąd negocjacyjny od czasu, gdy Ezaw sprzedał Jakubowi prawo pierworództwa za chleb i owsiankę.
Paradoks stanowisk obu przywódców streszcza inny fragment relacji Adelmana:
„Rosjanie nie chcą zniszczyć Inicjatywy Obrony Stategicznej” - deklarował Gorbaczow prezydentowi, równocześnie usilnie starając się ją zniszczyć. Reagan raz za razem powtarzał, że inicjatywa będzie „dostępna dla strony sowieckiej, jeśli ta sobie tego zażyczy”, chociaż nigdy by to nie było możliwe.
Na trzystu stronach pracy Adelmana unosi się triumf idealizmu - maksymalizm celów nie zawsze prowadzi do ich literalnego osiągnięcia ale pozwala zajść dalej niż samoograniczanie się i kunktatorstwo. To, zdaje się, istota spotkania w Reykjaviku, po którym Gorbaczow nie wierzył, że jest w stanie ograć pewną siebię Amerykę.
Książka jest też pełna anegdot, uszczypliwości czy wręcz żartów, tak jak o Raisie Gorbaczow, pierwszą żoną genseka, „która waży mniej od niego”. Autor pokazuje kontrast między rangą polityczną Waszyngtonu i Moskwy a prowincjonalnością Islandii, które musiała instalować dodatkową infrastrukturę (np. nadajniki, linie telegraficzne), by obsłużyć spotkanie. Osobisty wymiar wspomnieć ma znaczenie szczególnie w kontekście portretów psychologicznych ważnych graczy ówczesnej polityki rosyjskiej: Gieorgija Arbatowa, Jewgienija Wielichowa, Walentina Falina czy marszałka Siergieja Achromiejewa. Mimo wszystko ocena ich intencji przez Autora wydaje się zbyt optymistyczna, skoro dziś z szerszej literatury w świecie wiemy, że nie troska o pokój była ich priorytetem, ale przebudowa i tchnienie nowego życia w Związek Sowiecki.
Wisienką na torcie jest wątek elfów, wspieranych przez Sowietów (sic!), bo miały pomóc w powstrzymaniu rozbudowy bazy NATO w Keflaviku. To właśnie ten abstrakcyjny protest był inspiracją dla ósmego odcinka programu „Trucizny Kremla” - co pozwala lepiej przyjrzeć się zachodnim naiwnym aktywistom, których demonstracje tak często pomagają Rosji.
ZOBACZ PROGRAM:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/670023-triumf-idealizmu-bankructwo-politycznego-realizmu