Dziennikarka stacji TVN Monika Olejnik w swoim piątkowym felietonie w „Gazecie Wyborczej” podjęła się analizy powyborczej sytuacji w Polsce. Oczywiście zrobiła to w stosownej dla siebie stylistyce. Nie zabrakło więc tromtadrackich treści i triumfalistycznego tonu.
Dziennikarka „wolnych mediów”, jak sama lubi zapowiadać swoje programy w stacji TVN, wzięła na tapet sytuację naszego kraju po wyborach parlamentarnych, które odbyły się 15 października.
Pierwsze uderzenie Olejnik skierowała w stronę Marcina Wolskiego, który w Klubie Ronina dał wyraz - co tu dużo mówić - frustracji z powodu problemów, jakie Prawo i Sprawiedliwość napotkało na drodze ku zbudowaniu większości sejmowej. Powiedzmy w tym miejscu, że Marcin Wolski rozważał, jakie błędy umowna strona „rządowa” popełniła w kampanii wyborczej, skoro PiS nie uzyskał samodzielnej większości w parlamencie.
Podwójne standardy
Wolski zasugerował też, że za wszelką cenę środowisko Zjednoczonej Prawicy powinno zabiegać o przeciągnięcie Trzeciej Drogi na swoją stronę, gdyż w innym przypadku wszystko, co przez osiem lat zostało zbudowane - będzie zaprzepaszczone.
Monika Olejnik wyzłośliwia się na łamach „Gazety Wyborczej” pisząc o samokrytyce Wolskiego i kierowaniu przekazu tylko do „betonowego elektoratu PiS”. Pomijając, czy te zarzuty są fałszywe czy nie, zarzuca ona w tym kontekście Wolskiemu dawniejszą przynależność do PZPR i stąd, według niej, tak łatwo przyszło mu złożyć „samokrytykę” w Klubie Ronina. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyż Monika Olejnik należy do osób, które w sprawach komentowania PiS tną raczej na odlew, jednak w tym przypadku chodzi o coś więcej.
Olejnik dwuznacznie daje do zrozumienia, że Marcin Wolski jest nieszczery i obłudny, wypominając mu kilkuletnią przeszłość w partii komunistycznej. Oczywiście podobne sytuacje nie budzą w Olejnik zgorszenia, jeśli chodzi o umowną „stronę opozycyjną”, gdyż najwyraźniej lubi się ona otaczać środowiskiem postkomunistów - dość spojrzeć na listę gości jej programów i wywiadów, by dojść do przekonania, że nie jest ona antykomunistyczną inkwizytorką. Dziennikarka wyjątkowo często występowała też przeciwko postulatom dezubekizacji i dekomunizacji przestrzeni publicznej. Skąd więc ten potępieńczy ton?
Pan Wolski potrafi składać samokrytykę, przychodzi mu to z łatwością, bo przecież był sekretarzem PZPR w trzecim programie Polskiego Radia i musi mieć praktykę
– pisze dziennikarka w „Wyborczej”.
Dziwne pretensje
Na ostrzu krytyki Moniki Olejnik znalazł się także minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Felietonistka „Wyborczej” zarzuca mu, że nagle poczuł on sympatię do PSL, zachęca polityków tej formacji do koalicji z PiS wskazując nawet, że Władysław Kosiniak-Kamysz byłby wcale nienajgorszym premierem. Rzeczywiście, bardzo to niespotykane we współczesnej demokracji, że politycy w przypadku braku samodzielnej większości parlamentarnej szukają stronnictw, z którymi mogliby tę większość uzyskać.
Dalej padają zwyczajowe formułki w formie zaklęć - że PiS zrobił ludziom pranie mózgów, że przegrał, że nie szanował kobiet. Stara płyta.
Monika Olejnik zwraca się w „Gazecie Wyborczej” do partii opozycji, by „szybko doszły do porozumienia” bo…? No właśnie nie wiadomo co. Przepisy polskiego państwa przewidują prostą ścieżkę do powołania rządu i wszelkie od tego wyjątki - jeśli KO, Trzecia Droga i Lewica się dogadają, to rząd powstanie tak czy owak, a jeśli nie - to nie.
A prezes Jarosław Kaczyński chyba do tej pory nie może ochłonąć i nie wie, co się wydarzyło, nie może uwierzyć w to, że miał w ręku wszystko, wszystkie instytucje, telewizje, radio, gazety regionalne
– czytamy.
Na końcu pada kuriozalne wezwanie Olejnik do prezydenta, by pamiętał w jak trudnych okolicznościach przyszło nam żyć (wojna na Ukrainie i na Bliskim Wschodzie) i sztucznie nie wydłużał procesu powołania nowego rządu.
Ważne jest teraz, żeby dotychczasowa opozycja demokratyczna (według propagandystów PiS nie ma takiej partii i dlatego wygrał PiS) szybko doszła do porozumienia, a prezydent pamiętał o tym, że mamy wojnę w Ukrainie i konflikt na Bliskim Wschodzie
– pisze Olejnik.
Doprawdy, prezydent Duda i bez napomnień Moniki Olejnik dobrze zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji w jakiej znajduje się Polska. Wszak od dawna angażuje się on w międzynarodowe wysiłki na rzecz wsparcia walczącej Ukrainy. A prawo konstytucyjne daje mu takie terminy desygnowania premiera, jakie mu daje i albo z nich skorzysta, albo nie. Dla tak wytrawnej orędowniczki praworządności i obrony konstytucji jak Monika Olejnik podobne sprawy nie powinny stanowić wielkiej zagwozdki.
CZYTAJ TEŻ:
pn/”Gazeta Wyborcza”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/667615-tak-sie-zachowuja-zwyciezcy-atak-olejnik-w-wyborczej