Czy Prawo i Sprawiedliwość rzeczywiście położyło kampanię? Czy błędem było postawienie na ostre starcie z Donaldem Tuskiem? Jeżeli odpowiedź na te dwa pytania będzie twierdząca, to jednocześnie trzeba dodać, że wynik osiągnięty w tych wyborach przez obóz Jarosława Kaczyńskiego jest rewelacyjny. Przekonać do siebie po ośmiu latach rządów 7,6 mln Polaków, i to w „położonej kampanii”, to niemal polityczny cud. A jednak się udało…
Tak, Prawo i Sprawiedliwość walczyło o zwycięstwo, a dokładnie o przedłużenie władzy. Zwycięstwo udało się wywalczyć, ale utrzymać władzy najpewniej już nie. Tak, Prawo i Sprawiedliwość nie osiągnęło swojego głównego celu. Tak, w kampanii popełniono błędy, ale sprowadzenie dyskusji do tego, czy powinno się prowadzić pozytywną kampanię czy taką z jaką mieliśmy do czynienia, jest zbytnim uproszczeniem. Wydaje się, że kampanii, którą widzieliśmy na pewnych jej odcinkach zabrakło nieco niuansów. Uśmiechnięcia się do centrum, podkreślenia tego, co się udało zrobić, więcej pozytywów i mniej łopatologii. Ale mylą się ci, którzy twierdzą, że czysta pozytywna kampania przyniosłaby lepszy rezultat.
Mam wrażenie, że artykuły pojawiające się w mediach, w których możemy przeczytać o wzajemnych oskarżeniach polityków PiS, są w dużej mierze częścią wewnętrznych sporów i gier różnych koterii. Są próbą narzucenia własnej narracji, która pozwoli rozgrywać innych. Proszę zwrócić uwagę, że traktują one głównie o tym, że jedno środowisko oskarża drugie, trudno więc doszukiwać się w nich rzeczywistych dążeń do znalezienia prawdziwych przyczyn „zwycięskiej porażki” obozu Jarosława Kaczyńskiego. A myślę, że warto to zrobić na poważnie i szczerze, a na Nowogrodzkiej, to tę pracę muszą wykonać obowiązkowo. Przede wszystkim zaś pozwoli to Prawu i Sprawiedliwości pójść dalej i nie popełnić błędów Platformy Obywatelskiej, która przez osiem lat bycia w opozycji nie zrozumiała, dlaczego musiała oddać władzę. Co więcej, zdaje się nawet nie rozumieć, dlaczego do niej wraca…
Nieoczywiste zarówno dla (jeszcze) rządzących i (jeszcze) opozycji dane przynosi Ogólnopolska Grupa Badawcza (OGB), która obok firmy Ipsos Polska przeprowadziła w dniu wyborów parlamentarnych badania exit poll.
Z badań przeprowadzonych przez OGB dowiadujemy się m.in. tego, jakie kwestie były brane przez wyborców pod uwagę przy podejmowaniu decyzji ws. głosowania. I tu można się zaskoczyć. Okazuje się, że to wcale nie były tematy, którymi „grzały” w kampanii obie strony sporu. Nie „afera wizowa”, nie „rola Kościoła w państwie” i nie „imigranci i relokacja uchodźców”, a „sytuacja gospodarcza”, „aborcja i prawa kobiet”, „stan bezpieczeństwa państwa” oraz „stan sądownictwa i praworządności”.
Proszę zwrócić uwagę na różnicę procentową między „aborcją i prawami kobiet” a „rolą Kościoła w państwie”. W kwestii aborcji nie chodzi o naukę głoszoną przez Kościół, ale o prawo obowiązuje w kraju.
Jeżeli zaś sięgniemy po dane, które pokazują nam wyborców poszczególnych partii, to dowiemy się, że dla wyborców Koalicji Obywatelskiej kwestia „aborcji i praw kobiet” była tak samo ważna jak „stan sądownictwa i praworządności”. Aborcja była również bardzo ważną sprawą dla wyborców Trzeciej Drogi. Ustąpiła ona tylko „sytuacji gospodarczej”. Co ciekawe, zarówno dla wyborców KO i TD, rzekome afery władzy znalazły się dopiero na 4. miejscu jeżeli chodzi o ważność tematów, które miały wpłw na ich decyzję wyborczą.
Na marginesie warto zaznaczyć, że najważniejszą kwestią dla wyborców Prawa i Sprawiedliwości było „bezpieczeństwo państwa”. Aż 44 proc. wyborców kierowało się właśnie tym tematem przy podejmowaniu decyzji w głosowaniu. To pokazuje, że sztab PiS trafił w „10” wybierając główne hasło kampanii, które brzmiało: „Bezpieczna Przyszłość Polaków”.
Dane OGB prowadzą nas do zrozumienia tego, co jest powodem (oczywiście nie jedynym, ale moim zdaniem jednym z głównych) rekordowej w dziejach III RP frekwencji. Wiele słyszmy o „święcie demokracji” i zadowolenia z tego, że tyle osób poszło zagłosować, ale mało o tym, co rzeczywiście ludzi zmotywowało do wyjścia z domów i pójścia do lokali wyborczych. Politycy opozycji będą przekonywać, że to po prostu niechęć do Prawa i Sprawiedliwości. Ale to banał niemający za wiele wspólnego z rzeczywistością.
Po 15 października po raz pierwszy pojawiły się głosy osób sympatyzujących ze Zjednoczoną Prawicą, według których praprzyczyną tego, że dziś PiS najpewniej pożegna się z władzą, był wyrok TK ws. aborcji. I jeżeli przyjrzymy się tamtym protestom, to zobaczymy, że były to pierwsze protesty przeciwko władzy, w których wzięły udział osoby młode i nie związane z partiami opozycyjnymi. Nie ma żadnego znaczenia to, że protesty zostały skompromitowane przez Strajk Kobiet. Nie ma znaczenia to, czy te osoby zostały w jakiś sposób zmanipulowane czy nie. Ważne jest to, że były to największe po 1989 r. protesty w Polsce. I co warto podkreślić, nie organizowała ich żadna partia. Tu w pełni zgadzam się z prezydenckim fotografem Jakubem Szymczukiem, który trafnie zauważył, że wulgarne hasło „je…ć PiS” stało się symbolem buntu. Czy nam się to podoba, czy nie, ale tak właśnie się stało.
Ruszenie kompromisu to główna przyczyna przegrania PiS-u, wtedy „je…ać PiS” z hasła platformowych radykałów weszło do mainstreamu i stało się symbolem buntu. Na ulice wyszły tłumy nie za aborcją tylko przeciwko szarpaniu konsensusów społecznych. Uważam, że każdy kto przesunie wajchę w druga stronę skończy jak PiS. A tym bardziej że przyszła koalicja nie będzie na tyle stabilna, żeby to przetrwać. Gdyby było inaczej to po czarnych protestach urosła by lewica a nie centrum
— napisał Szymczuk.
Ale ten bunt przeciwko PiS może bardzo szybko obrócić się przeciwko opozycji, która dziś przymierza się do objęcia władzy w Polsce. Jeżeli mają Państwo Instagram, to proszę wejść na konto Władysława Kosiniak-Kamysza i poczytać komentarze pod jego ostatnim postem. Strajk Kobiet już przypomniał liderowi PSL, że 78 proc. „wyborczyń i wyborców” jest za legalną aborcją. Ale takich komentarzy są setki! Ba, w kwestii aborcji Polki piszą nawet pod postami żony Kosiniaka-Kamysza. Proszę również zauważyć, że po wyroku TK (swoją drogą słusznym i jedynym możliwym) Prawu i Sprawiedliwości na stałe spadło poparcie poniżej 40 proc. I już nigdy obóz Jarosława Kaczyńskiego tych strat nie zdołał odrobić.
Nie chcę jednak przez to powiedzieć, że wyrok TK to jedyna przyczyna takiego, a nie innego wyniku wyborów. To być może jedynie odpowiedź na pytanie o rekordową frekwencję. Ale to również pytanie o to, co teraz z kwestią aborcji zrobi opozycja? Wydaje się, że do większości jej przedstawicieli jeszcze nie dotarło, że jakaś część (wydaje się, że duża) ich wyborców głosowała na nich właśnie w nadziei na to, że coś w tej sprawie zrobią. A nie dlatego, że ich do siebie czymś szczególnym przekonali. Jeżeli tak, to nie dziwi, że nerwowo reagują na to, że (jeszcze) opozycja już się kłóci o tę kwestię.
Czy zatem 15 października mieliśmy do czynienia z kulminacją buntu, który odkładał się przez ostatnie lata? Wiele na to wskazuje. Ciekawe, że chyba nikt tego nie przewidział. Jeżeli się nie mylę, to żaden sondaż nie przewidział takiej frekwencji. Ale to by oznaczało, że właśnie w niedzielę, napięcie z osób niezadowolonych z wyroku TK, zeszło.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/667419-pis-postawilo-na-zla-strategie-to-tylko-polowa-prawdy