Kiedy prezydent Andrzej Duda (odpowiadając prezydentowi Wołodymirowi Zełenskiemu sugerującemu iż Polska stanęła po stronie Rosji) użył porównania do tonącego, co brzytwy się chwyta i może ratującego pociągnąć na dno, pomyślałem, że to sformułowanie o ton za mocne. Ale dziś widać, że było niestety w punkt.
Oficjalny Kijów dokonał właśnie radykalnego zwrotu w polityce zagranicznej, w pełni stawiając na Berlin, nie tylko w swoich planach dotyczących przyszłości, ale też w niemieckiej grze na obalenie rządu w Warszawie. Taki jest sens rozpętywania tuż przed wyborami wojny zbożowej, tej próby wymuszenia na rządzie Prawa i Sprawiedliwości zrujnowania własnego rolnictwa i akceptacji idącej za tym klęski politycznej. Tego właśnie dokładnie domaga się od nas prezydent Zełenski, a za odmowę chce nas ciągać po międzynarodowych trybunałach i żąda odszkodowania. I to w sytuacji gdy ma pełne możliwości transportu zboża przez terytorium Polski, ten eksport rośnie, funkcjonują też drogi morskie.
Czy chodzi zatem o te kilka euro więcej na tonie, które można zarobić zrzucając ładunek w Polsce? Raczej o wybory w Polsce.
Aż tak mocno się Kijów poczuł, że chce ustawiać nam scenę polityczną? Czy może uległ złudzeniom, że jest w gronie mocarstw światowych? Jeśli tak, to błąd. Nie jest. Naprawdę nie jest. Nie z tego powodu wszyscy z nim rozmawiają.
Bez obaw - w odpowiedzi nie poślemy faktur za czołgi dostarczone w krytycznym momencie i za wszystko, co poszło na pomoc sąsiadowi walczącemu z barbarzyńskim najazdem. Polacy są inni. Mamy zasady i wartości, myślimy trzeźwo. Dlatego Polska jest tu, gdzie jest, a Ukraina kierowana przez takie elity była przed wojną w stanie znanym.
Wszystko, co uczyniliśmy dla Ukrainy, słusznie uczyniliśmy. Odwieczny wróg wolności, rosyjski imperializm pobrzękujący kajdanami, na tym odcinku został zatrzymany daleko od granic Polski. To wielkie osiągnięcie obu narodów.
Jeśli zatem dziś nad czymś bolejemy, to nad ceną, którą Ukraińcy zapłacą za obecne złudzenia Zełenskiego.
Z Niemcami chce zabezpieczać suwerenność swojej ojczyzny? Znowu?
To Niemcy są za tę wojnę współodpowiedzialne, to one rozbestwiły i utuczyły Putina, to one budując Nord Stream 1 i 2 wystawiły geopolitycznie Ukrainę Moskwie. Gdy ruskie tanki szły na Kijów, a premier Kaczyński, prezydent Duda i premier Morawiecki decydowali o przekazaniu Ukrainie polskich czołgów i czego tylko mogliśmy, w Berlinie oczekiwano szybkiego zwycięstwa Rosji. Ujawnił to brytyjski premier Boris Johnson, jest wiele innych potwierdzeń.
Każde dziecko w Polsce wie, że gdyby rządził Tusk, politycznie i kulturowo uzależniony od Niemiec, posłałby wtedy tyle, co Berlin - trochę starych hełmów i namiotów. I na tego Tuska teraz Zełenski gra. Brawo wy!
Niemcy za rosyjski tani gaz i wspólne z Moskwą dzielenie Europy gotowe są na wszystko. Żaden zwód nie wydaje się im niemoralny, żadne zagranie zbyt obrzydliwe.
Omamić prezydenta Zełenskiego wizją szybkiego wejścia do Europy, jeśli tylko pomoże Niemcom zmienić rząd w Warszawie, bo za tym pójdą „reformy” Unii czyli przejęcie przez Berlin pełnego panowania? Dlaczego nie. Tania bajeczka, kosztuje może kilka hrywien.
Nic takiego się nie zdarzy, to wielkie złudzenie. Prawda jest taka, że Ukraina nie wejdzie do Unii Europejskiej przez długie, długie lata. Nie jest na to gotowa - jest bardzo daleko od nawet poluzowanych standardów. Unia tego państwa bez solidnych reform nie wpuści, a na nie się nie zanosi. Także Polska nie da się szantażować tezami, że musi zrezygnować z prawa weta w zamian za poszerzenie UE o Ukrainę.
Za ten miraż, ułudę rozpoznawalną dla każdego średnio zorientowanego w polityce człowieka, Zełenski odpycha jedynego sojusznika na którym naprawdę mógł polegać. Duży błąd, szkody nieodwracalne. My sobie damy radę, szkoda jednak Ukrainy. Będzie po tym „genialnym manewrze” słabsza, uzależniona od cynicznego „moralnego mocarstwa”, a nie silniejsza.
Co jednak najbardziej zasmuca, to wyłaniająca się z tego ukraińska koncepcja jakiejś drogi na skróty. Któryś to już raz wierzy się w Kijowie w jakieś cudowne rozwiązania w drodze na Zachód, jakąś siłę dyplomatycznych rozmów ignorujących rzeczywistość.
Ukraińskie elity najwyraźniej nie rozumieją, że Polska nie osiągnęła obecnego poziomu rozwoju gospodarczego, siły państwa i znaczenia dzięki obecności w Unii. Ta obecność i zdolność do konkurowania są wynikiem ciężkiej samodzielnej pracy, wdrażania dobrych wzorców i odrzucania złych, walki z korupcją. Unia i sukces są tu skutkiem, a nie przyczyną.
Nawet gdy rządzili w Polsce postkomuniści, także wtedy gdy trzymał władzę pogardzający obroną interesu narodowego Tusk, byli w Polsce ludzie i środowiska skutecznie uniemożliwiające przejęcie kraju przez oligarchiczne mafie. Tylko pójście taką ścieżka, ciężka samodzielna praca, odrzucenie patologii, pozwoliłoby Ukrainie wydźwignąć się na tyle, by w pełni dołączyć do struktur zachodnich.
I tu solidna, partnerska współpraca z Warszawą byłaby najlepszym wyborem. Ujmując to jeszcze inaczej: droga przez Niemcy to trasa złudzeń, uprzedmiotowienia i bezwładnego oczekiwania, droga przez Polskę to samodzielność i ciężka, trudna praca, realnie jednak podnosząca Ukrainę.
Ale Zełenski wybrał złudzenia, niemieckie paciorki i podstępną grę z Warszawą według podszeptów z Berlina.
Widzimy to w Polsce i nad tym właśnie najbardziej bolejemy. Tyle krwi, tyle cierpień, tak odważna walka, zakończona zresztą dużym sukcesem, bo państwo ukraińskie przetrwało, naród się wzmocnił. A teraz, gdy powinna przyjść naprawa państwa z takim trudem obronionego, następuje powrót do polityki, która będzie reprodukcją starych błędów, trwaniem patologii oligarchicznej i która wszystko to może zaprzepaścić.
Wielka szkoda.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/663804-szkoda-ukrainy-zaplaci-duza-cene-za-obecne-zludzenia