Znane nazwiska w kraju dość często pozwalają sobie nazywać obóz niepodległościowy - faszystowskim. Mówią o tym wprost albo kontekstowo budują obraz Polski pod rządami Zjednoczonej Prawicy jako kraju o totalitarnym, konkretnie faszystowskim podłożu.
Faszystowskie państwo PiS zaktywizowało rzeszę przeciętnych ludzi, którzy oprócz gorliwej nienawiści nie mają wiele do zaoferowania
-pisał w „Gazecie Wyborczej” profesor Marcin Matczak. Prawicę w Polsce charakteryzował też profesor Andrzej Leder, na łamach „Liberte”:
Faszyzm działa w ten sposób, że sfrustrowanej i wściekłej grupie społecznej wskazuje jakąś mniejszość, grupę słabych, jako obiekt zastępczy dla wyrażenia tej wściekłości.
Te rozważania w sposób łopatologiczny formatuje Tomasz Lis, pisząc:
Kaczyński stoi na czele ekipy - nazwijmy rzecz po imieniu - faszystowskiej. Ta władza ma wszystkie cechy pasujące do oficjalnej, naukowej typologii reżimów zwanych faszystowskimi.
Ale jakie to cechy? I jaka naukowa typologia? Antypisowscy komentatorzy z przekonaniem głoszą o faszyzmie nad Wisłą gdy krytykuje się lokalne elity, gdy odwołuje się do tradycji narodowej albo mówi o zagrożeniach dla wspólnoty. Cytowany wyżej prof. Leder mówił o napuszczaniu „wściekłej grupy” na „jakąś mniejszość”. Jednak to wszystko są slogany niepodparte żadnymi precyzyjnymi przykładami. Owe napuszczanie istniało, owszem, w nazizmie, w faszyzmie (ale taki Ramiro Ledesma Ramos kierował swój gniew na Kościół katolicki), przede wszystkim, immanentnie, w komunizmie (walka klas jako wojna wszystkich ze wszystkimi), w monarchii (mało znamy wojen religijnych i dynastycznych?), a nawet w liberalnej demokracji (Marcuse nienawidzący prawicy, Michnik nienawidzący PiS). W każdym ustroju i w każdej wspólnocie jest podział na „swoich” i „obcych” i nagle oto intelektualiści przez wielkie, przez gigantyczne, gargantuiczne „i” widzą ten podział jedynie w działaniach PiS i przypisują mu jedynie faszyzm. Co za kuriozum.
Faszyzm tymczasem, choć Lis pewnie tego nie wie, faktycznie ma swoje definicje i założenia. Jest woluntarystycznym wyzwaniem rzuconym konsumpcjonizmowi, łączeniem społeczeństwa w syndykaty-korporacje wedle grup zawodowych i interesów finansowych, jest - jak to nazwał brytyjski historyk Hugh Seton-Watson, łączeniem „reakcyjnej ideologii ze współczesną organizacją masową”. Jest apoteozą państwa ale też w kontekście eschatologicznym, aż nie warto cytować patetycznych autorów sprzed 80 lat piszących o rozpalaniu bytu narodowego na wieki i tysiąclecia - i to miały oznaczać faszystowskie symbole i znaki. Nie obywa się też bez kultu wodza, ale - uwaga - nie samego faktu istnienia przywódcy ale właśnie jego kultu. Nic tu się z PiSem nie klei - z PiSem pobudzającym właśnie konsumpcjonizm, PiSem prędzej rozbijającym korporacje zawodowe (sędziowskie, medialne, artystyczne) niż je budującym, nie ma też żadnej masowej organizacji, a na koniec lider obozu jest co najwyżej wicepremierem i nie zaleca choćby śladu instytucjonalnego eksponowania swojej osoby.
Równie dobrze - ale tak samo bezzasadnie - można by o faszyzm posądzić Tuska.
Tuskowi też by się dało przypiąć tę etykietę
Marsz miliona, własny znak noszony na piersiach, podział kraju na korporacje sędziów, samorządowców, prokuratorów, syndykaty jednomyślnych mediów. Ba, nawet liberalizm łatwo da się do tego podpiąć, skoro Giovanni Gentile sam wyznawał Mussoliniemu:
prawdziwy liberał gardzący dwuznacznością i pragnący stać na swoim właściwym stanowisku - musi się włączyć w zastępy Pańskich zwolenników.
Faszyzm da się więc przyczepić do każdego.
Pałka wymyślona przez komunistów
Wszystkie te oskarżenia nie są też niczym nowym i sam Seton-Watson najlepiej wyraził w jakim celu szafuje się i nadużywa tego hasła:
Komuniści często używają określenia „faszystowski” jako terminu obraźliwego; nie oznacza to „faszystowski” w ścisłym znaczeniu tego słowa, lecz ma zdyskredytować osoby lub grupy, które z jakichkolwiek powodów przeszkadzają komunistom w ich zamiarach.
Zatem wyzywanie od „faszystów” jest i pewną socjotechniką i prostą obelgą. Ale w polskich realiach ma jeszcze dodatkowy akcent.
W czasach pierwszych rządów PiS Jan Olszewski powiedział, że III RP reaguje narracjami związanymi z nazwiskiem swoich przeciwników. I tak w 1992 roku w mediach oskarżano się o „olszewizm” (od bolszewizmu) a później o „kaczyzm” (od faszyzmu). Ta obelga ma paraliżować, onieśmielać, terroryzować psychicznie bo faktycznie uchodzić w XXI wieku za faszystę czy bolszewika, zwłaszcza w naszym kraju, byłoby przynajmniej niezręcznie.
O ile jednak od 2015 roku te oskarżenia były jedynie głupie i szkodliwe, o tyle po 24 lutego 2022 roku są już autodestrukcyjne. Bo nieopodal nas mamy już najprawdziwszy reżim łączący elementy faszyzmu i nazizmu - wszak wydające się wcześniej beztroskimi gesty uznania Putina dla filozofii politycznej Iwana Ilina przeszły w czyn inwazji na Ukrainę i aktów ludobójstwa na okupowanych ziemiach.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Gdy świat się dookoła zmienia i weryfikuje dotychczas stosowane metody polityczne, ci którzy nie aktualizują swoich planów i swojej retoryki tworzą niebezpieczną ignorancję. Wskazują na pożar nie tam gdzie trzeba, wprowadzają w błąd, nie potrafią wygrzebać się z kolein prymitywnego myślenia. Ta ich umysłowa bieda pozwala się tylko dziwić - jak to możliwe, że oni rządzili i pozostawali autorytetami przez tyle lat?
ZOBACZ TAKŻE NOWY PROGRAM O ROSYJSKICH WPŁYWACH. TRUCIZNY KREMLA:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/663750-tomasz-lis-marcin-matczak-donald-tusk-i-problem-faszyzmu