Wielka inwazja nielegalnych imigrantów na włoską Lampedusę nie tylko pokazuje katastrofę polityki Unii Europejskiej, ale też całkowitą dysfunkcjonalność jej instytucji i procedur. Mieszkańcy włoskiej wyspy padli ofiarą kłótni frakcji w Parlamencie Europejskiego i samej Komisji Europejskiej.
To wszystko działo się równolegle. Kiedy w swym żenującym orędziu o stanie Unii Europejskiej przewodnicząca Komisji Ursula von der Leyen chwaliła się w Strasbourgu rozwiązaniem problemów imigranckich i stworzeniem tzw „paktu imigracyjnego” - jego częścią jest pomysł przymusowych relokacji, na Lampedusę już nadciągała katastrofa - jak monsun, czy tajfun. Żywioł zmierzał w kierunku włoskiej wyspy, a von der Leyen mówiła:
Zawsze byłam głęboko przekonana, że migracja wymaga zarządzania.. długofalowych wysiłków podejmowanych z naszymi partnerami. A przede wszystkim, jedności w Unii. Taki jest duch nowego paktu o migracji i azylu. Kiedy obejmowałam urząd, kompromis wydawał się nieosiągalny. Dzięki paktowi udało nam się jednak znaleźć nową równowagę. …. Przyjrzeliśmy się wszystkim szlakom migracyjnym. I przełożyliśmy ducha paktu na praktyczne rozwiązania. Zareagowaliśmy szybko i w sposób zjednoczony na atak hybrydowy ze strony Białorusi. … Podpisaliśmy z Tunezją partnerstwo, które przynosi wzajemne korzyści wykraczające poza migrację – od edukacji i umiejętności zawodowych po energię i bezpieczeństwo.
Co za stek bzdur i zwykłych kłamstw, jak choćby o reakcji Unii na hybrydowy atak Białorusi. Gdy wygłaszała to swoje nędzne przemówienie z tunezyjskiego wybrzeża wypływało już, bądź szykowanych do tego było, tysiące łodzi, na których imigranci z Afryki wyprawiali się do Unii Europejskiej. Tyle warte było owo porozumienie z Tunezją, którym się chwaliła.
W połowie lipca do Tunisu poleciała Ursula von der Leyen, premier Włoch Giorgia Meloni i Holandii Mark Rutte. Tam, w imieniu Unii Europejskiej, w stolicy Tunezji podpisano z prezydentem Kaisem Saidem umowę o przyznaniu miliarda euro na pomoc gospodarczą i walkę z przemytem ludzi. To dodatkowy pakiet oprócz 900 milionów euro pożyczki. Tygodnie jednak mijają, a kochane pieniążki - transza 225 milionów euro, do kasy tunezyjskiego rządu nie wpływają. Okazało się, że przelew zablokowano gdzieś w strukturach samej Komisji.
Być może stało się tak na polecenie wiceprzewodniczącego Komisji, Wysokiego Przedstawiciela Unii ds. Zagranicznych i Bezpieczeństwa Silniejsza Pozycja Europy na Świecie Josepha Borrella (proszę nie regulować ekranu, eurokrata nosi taki patetyczno-żałosny tytuł). Teraz, po dwóch miesiącach od podpisania umowy z Tunezją ów Wysoki Przedstawiciel napisał do komisarza Sąsiedztwo i Rozszerzenie Olivera Varhelyi list, w którym zakwestionował umowę z Tunezją.
W lipcu kilka państw członkowskich wyraziło swój brak zrozumienia dla jednostronnych działań Komisji w sprawie zawarcia tego [protokołu ustaleń] oraz obawy dotyczące niektórych jego treści.
Borrell podważył nie tylko prawo von der Leyen do podpisania porozumienia, ale też samą jego treść, czyli to na co się umówiono. Von der Leyen chwali się w swym orędziu porozumieniem, czyli umową, tymczasem cześć Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego twierdzi, że to był tylko protokół ustaleń, co do którego w Brukseli nie ma zgody.
O co chodzi? Otóż von der Leyen na wprost reprezentuje Niemców i dowodzoną przez Manfreda Webera Europejską Partię Ludową. Borrell to przedstawiciel socjalistów. Ci zaś podobnie jak frakcja Zielonych są całkowicie przeciwni podpisaniu takiej umowy z Tunezją. Można by pomyśleć, że mają rację. Nie należy płacić bowiem innym państwom za pilnowanie swych granic, bo będą miały możliwość szantażowania. Assita Kanko, która sama wyjechała z Burkina Faso a teraz jest europosłanką belgijską z Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do których należy PiS skomentowała:
Unia zaczęła tańczyć z diabłem i jeszcze musi za to płacić
Mechanizm jest prosty: nie dajecie kochanych milionów euro, to my wam wysyłamy miliony imigrantów. Tak zrobiła Turcja i jak pieniążki na czas nie płynęły, to na wyspy greckie płynęły eskortowane przez marynarkę łodzie z imigrantami. Tak teraz zrobił prezydent Tunezji Said. Wyobraźmy sobie, że zamiast chronić naszą granicę opłacamy się Łukaszence, by nie przerzucał nam imigrantów.
Ale nie o to chodzi Borrellowi, socjalistom i Zielonym. Szantaże, zrobienie z siebie głupków i ofiary wcale im nie przeszkadza. Poszło o coś zupełnie innego. O to, że Tunezja to nieprawidłowy, taki nieeuropejski kraj, w którym nie dość się przestrzega praw człowieka. Więc jak się zapłaci Tunezji, żeby tych nielegalnych imigrantów od siebie do Unii nie wysyłała, to ci pod tym tunezyjskim nie szanującym praw człowieka reżimem cierpieć będą. Szef EPP, do której należy PO, Niemiec Manfred Weber robi co może, by płacić, ale szefowa socjalistów w Parlamencie Europejskim Hiszpanka Iratze Garcia Perez mówi że tak się nie godzi i z Borrellem przelew blokuje.
Pieniądze unijnych podatników nie powinny być przekazywane rządom, które zagrażają prawom człowieka
— powiedziała na konferencji w dwa miesiące po niby podpisaniu umowy i dzień po tym jak w Strasburgu w orędziu von der Leyen się tym pochwaliła. Zieloni zaś wezwali Komisję Europejską do zerwania porozumienia, bo europejskie wartości nie są na sprzedaż. Szef wchodzącej w skład socjalistów delegacji Włoskiej Partii Demokratycznej Brando Benifei oznajmił, że porozumienie jest nie do przyjęcia, bo prezydent Tunezji Kais Saieda ma niewłaściwy stosunek do imigrantów.
Zanurzmy się głębiej w odmęty tej groteski, absurdów, unijnego szaleństwa. 14 września - dzień po tym jak von der Leyen wygłaszała swoje orędzie, do Tunezji miała przybyć delegacja Parlamentu Europejskiego pod komendą Niemca Michaela Gahlera, by na miejscu niby sprawdzić jak Tunezja radzi sobie z gangami przemytników. A tu bęc - niespodzianka, dwa dni przed przylotem dostojnej unijnej delegacji, tunezyjski MSZ poinformował, że nie zostanie ona przyjęta. Pewnie mogłaby zobaczyć jak z pięknych plaż dawnej Kartaginy wypływają łodzie na podbój Europy.
Wycieczka więc się nie odbyła, ale za to Von der Leyen poleciała na Lampdeusę i tam oznajmiła, że nielegalni imigranci, którzy właśnie z Tunezji przypłynęli, będą lokowani w różnych krajach Europy. To nic innego tylko te przymusowe przesiedlenia zwane u nas nie wiadomo dlaczego relokacją (Nidy nie słyszałem o tym by ktoś się relokował, tylko co najwyżej przeniósł przesiedlił, przeprowadził etc.).
Zgodnie z porozumieniem z Tunisem, za jedyne miliard euro ci nielegalni imigranci powinni zostać odesłani do Tunezji, a reżim Saieda ma obowiązek ich przyjąć. Ale się ich nie odsyła, ba nawet nie można, bo tam są łamane prawa człowieka. Na razie więc przerzucani są na Sycylię, potem będą próby przymusowego rozesłania ich po innych krajach. A może nie ich, tylko tych co przypłynęli rok, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem lat temu i już się tym włoskim dolce vita dość narozkoszowali.
Jedna sprawa więc, to katastrofalna polityka imigracyjna, społeczna i kulturowa Unii i jej wielu państw, która wprost prowadzi do zniszczenia naszej cywilizacji, a druga to całkowita nieporadność unijnych struktur, tabunów brukselskich urzędników. Dysfunkcjonalność Unii jest porażająca. Doskonale było ją widać choćby w czasie pandemii. Teraz przybrała wymiar apokaliptyczny, taki że zagraża ona wprost egzystencji europejskich państw. Dla mieszkańców Lampedusy to już kwestia przetrwania. Na północ od niej - w połowie drogi pomiędzy tunezyjskim półwyspem Bon a leżącą 140 km dalej Sycylią leży kolejna włoska wyspa - Pantelleria. Trudno nawet sobie wyobrazić w jakim strachu juz żyją jej mieszkańcy
Po wyborach 15 października jednym z pilniejszych zadań Polski będzie obalenie ustroju Unii. Naprawić się go nie da, a obciążeni, sparaliżowani nim będziemy staczać się jak za komuny. O tym jak ustrój Unii obalić, jak sprawić, by skrajnie nieudolni, zepsuci, skorumpowani i zwyczajnie głupi eurokraci nie urządzali nam życia, będziemy opowiadać po wyborach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/663392-mieszkancy-lampedusy-ofiara-walk-unijnych-frakcji