Do wyborów zaledwie miesiąc a ubrani jak jakaś bojówka czy sekta w jednolite koszule liderzy opozycji, Donald Tusk i Michał Kołodziejczak, są już na etapie „rzygania” tam, gdzie powinna odbywać się normalna demokratyczna polemika.
CZYTAJ WIĘCEJ: Czy to nowy slogan KO? Kołodziejczak w Strasburgu atakuje PiS i powtarza za Tuskiem: „Rzygać się chce”. Celna riposta Beaty Szydło!
Co będzie dalej? Poprzeczka jest ustawiona wysoko, bo przecież już wcześniej lider PO mówił o „gaciach pełnych referendum” i oskarżył przeciwników, że są „seryjnymi zabójcami”.
Cały kraj zalany jest też plakatami z napisem „ja jestem zagrożeniem” i prymitywnie podkręconym zdjęciem Jarosława Kaczyńskiego.
Swoją drogą, to jest niesamowite: trzy dekady hejtu prowadzonego wobec tego polityka przez szeroko pojęty obóz Michnika, pełna moc związanych z Tuskiem mediów na przemysł pogardy wobec lidera PiS, zaangażowanie popkultury, a na końcu trzeba prezesowi Kaczyńskiemu oko powiększać. Bo uznano, że ze swoim własnym okiem nie przeraża.
Ta uwaga nie zmienia faktu, że podobno najbardziej postępowa i najmocniej europejska partia polityczna stosuje wulgarne zabiegi graficzne by zohydzić przeciwnika politycznego. W tysiącach kopii powiela tak zafałszowany obraz, zapewne w przerwach między konferencjami o konieczności walki z hejtem.
Nie ma większych hejterów niż oni. Nie ma w Polsce i nie ma w Europie.
Zwrócił też na to uwagę w czasie prowadzonego przeze mnie spotkania na Forum Ekonomicznym w Karpaczu prof. Zdzisław Krasnodębski.
Często pytam niemieckich dziennikarzy, czy poinformują swoich czytelników i widzów jaką kampanią prowadzi ich ulubiona partia? Przecież zarówno dobór kandydatów, bez żadnego klucza merytorycznego, jak i język jakim się Platforma Obywatelska posługuje, byłaby w polityce niemieckiej uznana za kompromitującą
— mówił autor wydanej niedawno książki „Kurtyna podniesiona”.
To oczywiste dla każdego, kto śledzi zachodnią politykę. Dlatego niemieckie media te wątki pomijają. Nie widzą też tematu niemieckie media wydawane dla Polaków, które są w tej kampanii bezwstydnie używane do zainstalowania berlińskiego rządu w Warszawie. Słowem nie piśnie cały obóz III RP.
Wyjaśnienie jest proste: te wybory są o sprawach najważniejszych dla Polaków. O ochronie majątku narodowego, o wieku emerytalnym, ochronie granicy wschodniej i masowej migracji z krajów dalekich kulturowo. W każdym z tych wątków interes niemiecki nakazuje powiedzenie w referendum „tak”. Dlatego Tusk przed prostymi pytaniami referendalnymi ucieka - w zwykłe kłamstwa, zarzuty niepotwierdzone, próbę obalenia wyniku wyborów i czysty hejt, na który otrzymał pozwolenie „oświeconych” władców Europy.
W końcu mowa o Polakach, im można zaoferować politykę tak wulgarną, jak czyni to Tusk. Co innego wyborcy niemieccy, oni zasługują na merytoryczną rozmowę. Podwójne standardy to przecież coraz bezczelniej oferowany standard europejski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/662397-dlaczego-niemieckie-media-milcza-o-bluzgach-tuska