„Przyjmowanie uchodźców w Polsce jest dowodem na to, jaka naprawdę płynie w nas krew. I to jest kontynuowanie tradycji naszych ojców i pradziadów z II wojny światowej. To tak zostaliśmy nauczeni” — mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Jan Żaryn, historyk.
wPolityce.pl: Nawet włączenie do grona błogosławionych całej rodziny Ulmów nie uciszyło komentarzy o tych Polakach, którzy mieli zabijać Żydów. Czy Polacy przyjmują tę narrację?
Polacy nie przyjmują narracji tak mocno osadzonych w kłamstwie. My jesteśmy już bardziej odporni. Choćby ze względu na kwestie historyczne, dotyczące relacji polsko-żydowskich. Wiedza narodu polskiego jest coraz większa. Wczorajsze uroczystości beatyfikacyjne w Markowej, gdzie na ołtarze została wyniesiona rodzina Ulmów, to niezwykle cenna lekcja edukacyjna. Wśród Polaków ta informacja o beatyfikacji stanowi bardzo ważne źródło poznawcze. Ta wiedza, mimo że będzie poddawana różnych relatywizacjom, choćby takim, że rodzina Ulmów była wyjątkiem, a dookoła wszyscy mordowali Żydów, to niemniej jesteśmy bardziej odporni i wiemy, że ten bohaterski fenomen w Polsce miał charakter instytucjonalny.
Choć państwo polskie pod niemiecką okupacją nawet nie istniało…
Mieliśmy jednak państwo podziemne, rząd Polski na uchodźstwie, dyplomację, resorty odpowiedzialne za informowanie świata o tym, co się dzieje w Polsce. Mieliśmy struktury finansowe pozwalające wesprzeć delegaturę rządu na kraj i przesyłać pieniądze do Rady Pomocy Żydom. Ta wiedza także jest już szeroka. Ta indywidualna pomoc także jest już w naszej świadomości. Także na mapie Warszawy mamy kilkadziesiąt miejsc wpisanych w edukację o tym, jak i gdzie pomagaliśmy. Odtworzenie historii i na poziomie lokalnym i centralnym jest na tak dobrym poziomie, że już nie da się nas tak łatwo złamać, jak w czasach, kiedy zostaliśmy zbombardowani książką Jana Tomasza Grossa „Sąsiedzi”, czy innym enuncjacjami prof. Jana Grabowskiego.
A jaka jest wiedza na poziomie światowym? W amerykańskiej, ale i europejskiej prasie nadal pojawiają się stwierdzenia o „polskich obozach zagłady”. Teraz w „The Guardian” mogliśmy także przeczytać recenzję nagrodzonego w Wenecji filmu Agnieszki Holland „Zielona granica”, gdzie sugerowano nawiązanie do szmalcowniczej natury Polaków. Świat uwierzy?
Nie widziałem filmu, ale znam wypowiedzi pani Agnieszki Holland. „The Guardian” pokazał to, co zauważył Zachód i uznał za prawdę objawioną, bo przedstawioną na festiwalu w Wenecji. Film dostał specjalną nagrodę, więc przekaz płynący z filmu będzie docierał do szerokiej opinii publicznej za sprawą mediów. Nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni spotkamy się z tym, że pewien krąg opiniotwórczy, liberalno-lewicowy, jest zdolny do używania kłamstwa. I wiąże to z bieżącymi racjami politycznymi i ideologicznymi. Wydaje się dość oczywiste, że te kłamstwa dotyczące naszych polskich cech, mają dawać wniosek odbiorcy, że byliśmy w stanie kolaborować z Niemcami wydając Żydów. I dziś, kolejne pokolenia mają mieć we krwi donoszenie na tych, którzy potrzebują pomocy. To jest oczywiście przekaz, który będzie obecny w przestrzeni publicznej.
Jak to tłumaczyć?
Z kłamstwem i jego nosicielami trudno jest dyskutować. Nie mają oni przestrzeni komunikacyjnej. Zawsze trzeba jednak robić swoje. Na pewno mamy wewnętrzną zdolność pokazać, także w formie reportażu, to jak trzeba się zachować w reakcji na wojnę, którą wypowiedziała Rosja Ukrainie. Przyjmowanie uchodźców w Polsce jest dowodem na to, jaka naprawdę płynie w nas krew. I to jest kontynuowanie tradycji naszych ojców i pradziadów z II wojny światowej. To tak zostaliśmy nauczeni.
A kryzys na polsko-białoruskiej granicy powinien być opowiedziany inaczej?
W przypadku polsko-białoruskiej granicy, my jako pierwsi na tak dużą skalę i w tak zdecydowany sposób, bo Węgry na mniejszym odcinku postawiły mur, postanowiliśmy bronić nas i naszej polskiej kultury. De facto, bronimy także kultury europejskiej. Pokazaliśmy traktowanie kontynentu europejskiego jako takiego, którego normy moralne powinny być przyjmowane, albo chociaż tolerowane. Społeczność muzułmańska, w swej dominancie, nie była zainteresowana, by przyjąć Europę z dobrodziejstwem osiedlania się tutaj. Temu trzeba postawić granicę, jeśli chcemy jako Europa przetrwać. Jeśli ten kontynent chce przeżyć nawałnicę. Jeśli mamy wygrać tę wojnę kulturową. To przebudzenie jest już dziś widoczne na Zachodzie: we Francji, w Grecji, w południowych Włoszech, Hiszpanii. Wszędzie tam, gdzie ten świat muzułmański przekroczył granicę stabilności kulturowej, naturalny sprzeciw społeczeństwa istnieje. My daliśmy jednoznaczną odpowiedzieć, co robić. W Hiszpanii ludzie też przecinają postawione druty i przedostają się na kontynent. Wydaje mi się, że to dużo mniej ludzkie, jeśli twardo nie postawi się granicy. My jasno powiedzieliśmy stop. Ci ludzie sami podjęli decyzję, że będą instrumentem w rękach wrogim nam państw, czyli Rosji, Białorusi.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Rozmawiała Edyta Hołdyńska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/662099-prof-zaryn-o-filmie-holland-z-klamstwem-trudno-dyskutowac