„Nie ma tutaj kandydatur, za którymi nie kryłoby się jakieś wytłumaczenie. W przypadku PO zadajemy sobie pytanie, dlaczego Giertych, dlaczego Wołoszański, dlaczego Kołodziejczak. Tak samo nie wiadomo, dlaczego Schetyna i Kidawa-Błońska do Senatu. Nie wiemy, co kierowało Donaldem Tuskiem. Natomiast patrząc na listy PiS, mamy sprawdzonych kandydatów. Tak, jakby PiS-owi zależało na poczuciu stabilności i jego utrzymaniu” – ocenia w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Henryk Domański, socjolog PAN.
wPolityce.pl: Wśród „jedynek” na liście PiS widnieją znane nazwiska, m.in. Elżbieta Witek, Małgorzata Wassermann, Przemysław Czarnek. Jeśli chodzi o Warszawę to tutaj numerem jeden jest prof. Piotr Gliński, a prezes PiS Jarosław Kaczyński startuje w Kielcach. To zaskoczenie?
prof. Henryk Domański, socjolog, PAN: To postaci znane, gwarantujące odniesienie sukcesu, czyli przyciągnięcie wyborców do PiS. To chyba pierwsze kryterium, którym PiS mógł się kierować. Kryterium drugie to bliskość zamieszkania kandydatów do okręgu, z którego startują. To też ważne w odczuciu społecznym, by nie byli to tzw. spadochroniarze. Prof. Gliński jest z Warszawy, mieszka na Saskiej Kępie. W jego przypadku to kryterium się sprawdza. Prawdopodobnie w wielu innych przypadkach to kryterium nie może być jednak spełnione.
Jak w przypadku premiera Mateusza Morawieckiego startującego z Katowic. Premier pochodzi z Wrocławia.
To jest niemożliwe, żeby każdy startował z okręgu, z którego startuje. Kryterium to jest ważne i jest realizowane tam, gdzie jest możliwe. Bo jeżeli na przykład jest jakaś krytyka Glińskiego ze strony opozycji, że źle sprawuje swoją funkcję, to wówczas ma zastosowanie kryterium bliskości zamieszkania do okręgu. Jest z Warszawy, więc wyborcy go stosunkowo lepiej znają, niż wyborcy z Krakowa, czy z Olsztyna.
Ale czy prof. Gliński jest dobrym numerem jeden w Warszawie, w której wybory wygrywa PO? Będzie w stanie to przełamać?
Gliński do niedawna był wicepremierem, jest ministrem kultury. Trudno umieścić go na drugim, czy trzecim miejscu. Być może jest też dla PiS ktoś bardziej zasłużony, a jego przegrana byłaby bardziej dotkliwa. To są czyste spekulacje. Są i takie jedynki, które mogą przegrać, bo tak jest skonstruowana mapa wyborcza. Tak, jak na przykład w Gdańsku.
W Gdańsku na czele listy jest Kacper Płażyński. Ma szanse wygrać z PO?
Potwierdza się tutaj argument, że to postać znana. Wzbudzająca sympatię, także ze względu na działalność swojego ojca. To jest osoba młoda, ale już szanowana, sympatyczna, potrafiąca się zachować, wysłowić. To są rzeczy, które się bardzo liczą, jeśli chodzi o wybory. To punktuje. Kacper Płażyński jest też lojalny wobec PiS. Nigdy nie zawiódł. To także wchodzi w grę.
A Mariusz Błaszczak w warszawskim obwarzanku?
To jest osoba na niemal najważniejszym stanowisku w rządzie. Może tuż za ministrem spraw zagranicznych. Nie ma osoby, która go nie kojarzy. A warszawski obwarzanek i jego właściwości mają to do siebie, że tu szanse jakiegokolwiek kandydata PiS są znacznie większe, niż kandydata PiS w Śródmieściu.
Są na listach filary PiS, jak Antoni Macierewicz, Joanna Lichocka, ale i młodsi, choć równie znani reprezentanci, jak Rafał Bochenek, czy Piotr Muller. Na jedynkach mało nowych nazwisk. Dlaczego?
Młodzi kandydaci to atut dla każdej partii politycznej. Tej zmiany pokoleniowej oczekuje się od każdej partii politycznej, zwłaszcza od PO, a ten atut widzimy w PiS. To są kandydaci młodzi, ale postaci już znane. To kryterium decydujące dla kształtu tych list. Gwarantuje sukces w przekonaniu tych, którzy je tworzyli.
Jest też działacz znany, ale nie z PiS, czyli Paweł Kukiz startujący z Opola. Tak miało być?
To jest może nie zaskakujące, ale o tyle widoczne, że nie ma tutaj kandydatur, za którymi nie kryłoby się jakieś wytłumaczenie. W przypadku PO zadajemy sobie pytanie, dlaczego Giertych, dlaczego Wołoszański, dlaczego Kołodziejczak. Tak samo nie wiadomo, dlaczego Schetyna i Kidawa-Błońska do Senatu. Nie wiemy, co kierowało Donaldem Tuskiem. Natomiast patrząc na listy PiS, mamy sprawdzonych kandydatów. Tak, jakby PiS-owi zależało na poczuciu stabilności i jego utrzymaniu.
A stan kampanii wskazuje na to, że to poczucie stabilności utrzyma się także w poparciu w sondażach dla PiS?
Jest stabilnie wysoko. Były załamania po 4 czerwca, po marszu, który był sukcesem Tuska, o około 3-4 proc. Teraz jest stabilny wzrost. To pewien sukces PiS i może utrzymać się do wyborów. Wszystko przemawia za tym, że to poparcie może być jeszcze wyższe. PiS daje ludziom poczucie stabilności. Chodzi o to, że PiS sprawdził się przez te 8 lat. To jest najpoważniejszy atut.
PO też rządziła, też 8 lat. PiS nie wywołał tego efektu zmęczenia?
Racja, nie ma tego efektu. To jest tzw. efekt trzeciej kadencji. To może być główne zagrożenie, ale wydaje się, że jednak mało realne. Dotyczy tylko elektoratu niezdecydowanego, to ok. 18 proc. Polaków. Polacy nie są co prawda przyzwyczajeni, że jakakolwiek partia rządzi trzy kadencje, demokracja jest u nas stosunkowo młoda. Być może przyzwyczaimy się teraz.
Rozmawiała Edyta Hołdyńska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/660700-wywiad-prof-domanski-o-jedynkach-pis-daje-stabilnosc