Niemcy wciąż potwierdzają, że są partnerem całkowicie niewiarygodnym. Dostarczyli Ukrainie ledwie drobną cześć tego sprzętu, który tak szumnie, a naprawdę butnie obiecali. Ich zapowiedź przeznaczenia 2 proc. PKB na zbrojenia także okazała się nic nie warta i wobec kłopotów gospodarczych ledwie po pół roku od przyrzeczeń porzucają je.
Zachód jest jakoby „niezadowolony” z postępów kontrofensyw na Ukrainie. Przyczyn ma być wiele, głównie po stronie Kijowa, tymczasem jedną z najważniejszych są znaczne opóźnienia w dostawach sprzętu dla walczącej z moskiewskim najeźdźcą Ukrainy. Błędem rządu i wojskowych było być może planowanie w oparciu obietnice. A nadzieje mogli mieć wielkie zwłaszcza, że w czasie majowej wizyty prezydenta Żełenskiego w Berlinie, rząd Scholza obsypał Kijów obietnicami i zapowiedział wart dodatkowy 2,7 miliarda euro pakiet pomocy wojskowej. To miało sprawić, że Niemcy staną się drugim po Stanach Zjednoczonych dostarczycielem pomocy walczącym Ukraińcom.
Minęły 4 miesiące i rezultaty są wyjątkowo skromne, by nie powiedzieć nędzne. Z obiecanych 110 czołgów Leopard przekazano ledwie 10, a z 20 pancernych wozów piechoty Marder ani jednego. Te zobowiązania poczyniono jeszcze na początku roku, a same czołgi przekazano jeszcze przed „historyczną” wizytą prezydenta Żełenskiego w Berlinie. Nieco lepiej jest z czołgami Gepard - z obiecanych 18 sztuk na Ukrainę dotarło 12. Prawdziwa katastrofa to pociski artyleryjskie kalibru 155 milimetrów. Zamiast obiecanych 26350 sztuk przekazano ledwie 850.
Miało być 478 dronów zwiadowczych, a poszło ledwie 27. Ze 100 karabinów maszynowych MG5 nie dostarczono żadnego. Z 4 obiecanych systemów przeciwlotniczych Iris-T również nie przekazano ani jednego. Z listy sprzętu do przekazania całkowicie zniknęły ręczne wyrzutnie sterowanych pocisków przeciwpancernych - jak Javeliny, z których miano dostarczyć ponad 5 tys. Na front nie dotarła ani jedna. Jedynym zobowiązanie jakie Niemcy w całości wypełnili jest przekazanie 11 tys. racji żywnościowych.
Co gorsza ostanie zapowiedzi Berlina wskazują na to, że praktycznie nie ma szans, by obiecany sprzęt kiedykolwiek został przekazany. W lutym kanclerz Olaf Scholz po latach oszukiwania przez Niemcy sojuszników z NATO obiecał, iż wydatki Berlina na obronę wreszcie sięgną wymaganych 2 proc. PKB. Zobowiązanie to powtórzono na lipcowym szczycie paktu w Wilnie. I znów Niemcy oszukały swych sojuszników. Z projektu ustawy budżetowej przygotowanej przez kierowane przez Christiana Lindnera ministerstwo finansów, rząd tuż przed przekazaniem do Bundestagu wycofał klauzulę o 2 proc. PKB na obronność. Sprzeciwiało się jej m.in. kierowane przez koalicjantkę z Zielonych Annalenę Baerbock ministerstwo spraw zagranicznych.
Chodzi jednak nie tylko o tarcia w gabinecie Scholza i tradycyjnie realizowane interesy ze zbrodniczym reżimem Moskwy. Dodatkowym powodem są kłopoty gospodarcze Niemiec, które wyraźnie zaczynają wchodzić w recesję. Berlin więc jak zwykle zaczyna „wozić się” na koalicjantach z NATO. Jak przez całe rządy Merkel chce być pasażerem na gapę, jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa. Po co się wysilać, płacić jak za darmo zapewnią je sojusznicy. Po co wydawać na obronność jak można te pieniądze przeznaczyć na politykę socjalną i kupować sobie spokój społeczny.
Niemcy nie zwiększą więc produkcji sprzętu wojskowego, ani zakupów, więc tym bardziej nie będą miały co przekazywać Ukrainie. Ta zresztą swego czasu była przez nią rozbrajana. Chodzi o program redukcji broni, który z Berlinem realizował jeszcze senator Barack Hussein Obama. Kiedy już został prezydentem, za namową Niemiec, odmówił dostarczenia broni napadniętej w 2014 roku Ukrainie. Przekazano jedynie koce i apteczki.
Niemcy wracają więc do tchórzliwej, oportunistycznej i skrajnie egoistycznej polityki, która pozwoliła wyrosnąć reżimowi Putina i prowadzić mu zbrodniczą działalność. Sprawy bezpieczeństwa w Europie, pokoju chcą załatwić cudzymi rękoma, a potem za finansowane przez innych unijne kredyty zarabiać na odbudowie Ukrainy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/659225-niemcy-znow-oszukuja-sojusznikow-i-nie-dotrzymuja-slowa