8 sierpnia na portalu wPolityce.pl ukazał się tekst o tym jak opozycja i jej zaprzyjaźnione z nią media umniejszają problem rozbieżności polskich i niemieckich interesów.
CZYTAJ WIĘCEJ: „Szczucie na Niemcy” czyli jak logomachia ma nas uśpić wobec problemu niemieckiego
Właśnie wtedy w Gdańsku miał miejsce incydent, na którym prześledziłem w jaki sposób działa bagatelizowanie problemu niemieckiego w Polsce. Incydent był błahy - rzecz o niemiecką przyśpiewką jaką goście z środkowej Frankonii odśpiewali na Jarmarku Dominikańskim, którą to przyśpiewkę uznawano w czasie II wojny światowej za nieoficjalny hymn Wehrmachtu. Zespół muzyczny występujący gościnnie w Gdańsku przeprosił za niestosowne „Haili, hailo”, ale to co miało miejsce później pokazało jak bardzo III RP dba o wyciszanie niemieckiej buty.
Polsat w swoich materiałach podał, że przecież ta piosenka nie została napisana dla Wehrmachtu. Może wkrótce stwierdzi, że „heilowanie” to ma również starszy rodowód? Zapewne gdyby Niemcom zdarzył się i taki incydent to znaleźliby się jego obrońcy. Media rozkrzyczały się, że to wszystko „pisowskie” robienie afery z niczego, zaś Bartosz T. Wieliński napisał, że „pisowcy” go rozbawili. Autor „Gazety Wyborczej” pisał, że sama piosenka opiewa „anonimową Adelkę” a Polacy się nagle tej pieśni boją. Mainstreamowe media zgodnie wyśmiały sprawę.
I wtedy nastąpiła anonimowa, ale bardziej znacząca manipulacja świadomością społeczną. W polskim haśle dotyczącym tej piosenki w wikipedii drastycznie zmieniono opis utworu „Ein Heller und ein Batzen” (bo tak się oryginalnie nazywa).
Wycięto słowa, które jednoznacznie wskazywały na to, że w polskim kodzie kulturowym „Haili, hailo” to po prostu jeden z hymnów okupanta:
Co konkretnie wymazano?
Żołnierzy Wehrmachtu śpiewających tę piosenkę podczas przemarszu pokazano m.in. w filmie Zakazane piosenki. Wariacje na temat melodii tej pieśni słychać również w muzyce do filmu „Zamach” Jerzego Passendorfera, wykorzystano ją ponadto w telewizyjnym filmie Andrzeja Wajdy pt. „Wyrok na Franciszka Kłosa”
Jednocześnie dopisano słowa, które stały się przekazem dnia mainstreamowych mediów:
Od błędnie rozumianych słów refrenu w Polsce zwana błędnie Heili, Heilo, Heila (hajli, hajlo, hajla). W rzeczywistości słowa refrenu to Heidi, Heido, Heida, co jest zdrobnieniem imienia żeńskiego Adelheid (polska wersja Adelajda).
Niczym w Orwellowskiej „luce pamięci” zniknęła jedna wersja wydarzeń a pojawiła się druga, akurat potrzebna do politycznej bieżączki. Większość internautów od wikipedii zaczyna poznawanie nowych definicji, haseł, wyjaśnień, niektórzy wręcz na tym poprzestają. Na portalu naTemat.pl przeklejono dopisany w wikipedii akapit, na portalu tvn24.pl zmieniono brzmienie, ale pozostawiono sens.
W ten sposób przekaz poszedł w Polskę i choć administratorzy uporządkowali hasło na wikipedii a później także w mediach internetowych zmieniono zapis to sprawa już zdążyła przycichnąć, a u wielu odbiorców mediów wrażenie, że zaśpiewanie „Haili, hailo” przez Niemców w Gdańsku było czymś niewinnym, pozostało.
A wyobraźmy sobie, że Polacy zrobiliby coś podobnego w dowolnym miejscu w kraju?
Jak wynika z numer IP internauty, który najbardziej ingerował w hasło na stronie wikipedii, manipulant edytował tekst z Trójmiasta. Czyżby nadgorliwy zwolennik gdańskiego ratusza? A może konkretny pracownik Orwellowskiego „ministerstwa prawdy” w nowym, nadwiślańskim wydaniu?
ZOBACZ TAKŻE PROGRAM „FAKTY CZY KŁAMSTWA” DEMASKUJĄCY MECHANIZM WYCISZANIA TEMATU NIEMIECKIEGO:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/659220-zwykle-tropia-najmniejszy-slad-faszyzmu-ale-nie-u-niemcow