Propaganda Platformy Obywatelskiej nie prowadzi do zwycięstwa w wyborach, ona to zwycięstwo już ogłosiła. „Pogonienie Kaczyńskiego” jest dla nich już faktem, więzienia pełne „pisowców” logistycznie zaplanowane, triumfalny rechot jest już przećwiczony. Im jednak bardziej pewna jest jakaś wizja przyszłości tym bardziej paranoiczna jest reakcja na jej fiasko. Jak będzie tym razem?
Sekta Tuska
Badania naukowe wskazują, że po demaskacji oszustwa fanatyzm wzrasta. Badania nad „dysonansem poznawczym” rozpoczęły się od obserwacji sekty, której mechanizm przypomina grupę „Silni razem” betonu elektoratu PO czy „Sieci na wybory” - nieformalnej grupy internautów Romana Giertycha, kolportującej agresywne trendy w mediach społecznościowych. Dorothy Martin jest bowiem uznawana za założycielkę pierwszej sekty UFO w latach 1953-1955. Jej wyznawcy (nazywano ją siostrą Tedrą) wierzyli, że Ziemię czeka rychła zagłada od wielkiej powodzi, ale po wybraną grupę kosmici przylecą dzień wcześniej, by ją zabrać i ocalić. Martin (nazwana w badaniach naukowych „panią Keech”) miała otrzymywać wiadomości z kosmosu, konkretnie z planety Clarion. Szybko zebrała wokół siebie wierzących w to „proroctwo” ludzi, którzy wyprzedali majątki, czasem pospierali się z najbliższymi, zerwali wszystkie więzi i przygotowywali się na wieczór 20 grudnia 1954 roku, by zebrać się w jednym miejscu, wsiąść do latającego spodka i odlecieć w bezpieczne miejsce.
Do grupy przeniknął badacz Leon Festinger wraz z dwoma pomocnikami, którzy obserwowali sektę od środka i towarzyszyli im także owej nocy oczekiwania na UFO. Wszyscy siedzieli w napięciu i wykazywali się cierpliwością, aż minęła wyznaczona wcześniej godzina apokalipsy. Dorothy Martin nagle doznała widzenia i oświadczyła, że kosmici w uznaniu ich zaangażowania ocalili także resztę Ziemi. Świat ocalał.
Ale z punktu widzenia naukowców zaistniał tutaj dysonans poznawczy, któremu badacze chcieli się przyjrzeć. Cicha i dyskretna sekta nagle zaczęła jawną i agitacyjną działalność na rzecz UFO, organizując rozdawanie ulotek, wykłady i publiczne obrzędy. Festinger zbadał dokładnie co się dzieje, gdy oczekiwania rozjeżdżają się z rzeczywistością. Im silniejsze było wcześniejsze zaangażowanie i im większa pewność oczekiwanej wizji, tym bardzie radykalne są reakcje po rozczarowaniu. Anthony Pratkanis i Elliot Aronson tak streścili napięcie psychiczne narastające wśród członków sekty:
Redukując dysonans, osoba broni swojego ja i zachowuje pozytywny obraz samej siebie. Bywa jednak, że samousprawiedliwianie osiąga absurdalną postasć. Chcąc uniknąć dysonansu, ludzie lekceważą niebezpieczeństwo nawet wówczas, gdy ignorancja może spowodować śmierć ich samych oraz ich najbliższych. Nie ma w tym żadnej przesady.
Festinger opisał całe zjawisko w książce „Kiedy proroctwo zawodzi”, w której - zgodnie z zasadami - pozmieniał, dziś już znane, nazwiska bohaterów tamtych wydarzeń.
Gdy prysną złudzenia
Sekta pani Keech była co prawda bardzo zaangażowana w przygotowania do ewakuacji latającym spodkiem, ale nie robili tego publicznie. Sekta Tuska od lat swoimi imionami i nazwiskami podpisuje się pod coraz bardziej absurdalnymi teoriami: że w Polsce panuje autorytaryzm, że ten najbardziej w historii wspierający Ukrainę rząd jest tak naprawdę prorosyjski, że gospodarka upada itd. Twardy elektorat Platformy Obywatelskiej wierzy, że walczy z reżimem, że się naraża, niektórzy wierzą, że są podsłuchiwani, ale na pewno wszyscy czują się aktywistami postępi i demokracji. Już teraz lider opozycji sugeruje, że PiS może sfałszować wybory, zatem śladami Dorothy Martin może ogłosić w dniu możliwej klęski wyboczej jakieś szalone objawienie, które jego wyznawców - i tak spiętych i nakręconych nienawiścią - może doprowadzić do kolejnej fazy paranoi. Pielęgnując w myślach cele dla „pisowców” na razie wyrabiają sobie receptę na silne leki uspokajające podczas złotej polskiej jesieni.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/658783-kiedy-proroctwo-zawodzi-sekta-tuska-pogodzi-sie-z-kleska