„To są słowa, które zostały nagrane – jako jedne z wielu – i przekazane liderom Lewicy po to, żeby wyciąć mnie z list wyborczych” - powiedziała w rozmowie z Radiem Gdańsk poseł Beata Maciejewska, zawieszona obecnie w prawach członka Lewicy. Na nagraniach posłanka miała wypowiedzieć m.in. słowa „My nie jesteśmy prounijni, proeuropejscy, my jesteśmy, k…, antypisowscy”. Maciejewskiej zarzuca się również, mobbing wobec byłego już pracownika biura poselskiego.
CZYTAJ TAKŻE: Wypłynęły „taśmy Maciejewskiej”! Nowa Lewica nie tylko zawiesiła posłankę w partii, ale też skierowała sprawę do prokuratury
Taśmy Maciejewskiej
„My nie jesteśmy prounijni, proeuropejscy, my jesteśmy, k***a, antypisowscy”
— to słowa, które miała wypowiedzieć Beata Maciejewska na nagraniach, które - jak wynika z doniesień medialnych - wskazują na to, że polityk źle wypowiadała się na temat swoich pracowników, a nawet dopuszczała się wobec nich mobbingu.
Jak powiedział w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” rzecznik Lewicy Marek Kasprzak, posłanka została zawieszona w prawach członka partii już w maju. To wówczas kierownictwo Lewicy dowiedziało się o nagraniach.
Jak wynika z materiału, posłankę nagrywał były pracownik jej biura, a Maciejewska, oprócz krytyki innych polityków lewicowych ma też dopuszczać się mobbingu wobec swoich współpracowników.
Posłanka próbowała odpierać zarzuty w rozmowie z „GW”, tłumacząc, że pochodzą sprzed ponad dwóch lat, a więc z okresu, kiedy SLD i Wiosna łączyły się w jeden klub.
To był czas niełatwych rozmów, rywalizacji frakcyjnej i na prywatnych spotkaniach mówiło się różne rzeczy. Owszem, wypowiadam się tam krytycznie o różnych osobach z partii czy naszego środowiska, opowiadam, jak mi się z niektórymi ludźmi nie najlepiej współpracuje, także z naszego biura, ale nie ma mowy o mobbingu!
— podkreśliła.
Beata Maciejewska twierdzi również, że nie wyobrażała sobie, że dyrektor biura poselskiego może nagrywać ją „podczas codziennej pracy”.
Z tym pracownikiem rozstałam się już dwa lata temu w zgodzie. Nawet zorganizowaliśmy mu imprezę pożegnalną
— zapewniła.
„Po to, żeby wyciąć mnie z listy wyborczych”
O swojej sytuacji polityk mówi także w rozmowie z Radiem Gdańsk.
To są słowa, które zostały nagrane – jako jedne z wielu – i przekazane liderom Lewicy po to, żeby wyciąć mnie z list wyborczych
— ocenia Maciejewska.
Pytanie: komu zależy na tym, żeby mieć dobre miejsce na gdańskiej liście? Kto dzisiaj także kontaktuje się z Polskim Radiem 24, a być może jest z tego radia, i twierdzi, że miał możliwość odsłuchać nagrania z moim udziałem, jednak dla dobra sprawy chce, by jego imię i nazwisko pozostało wyłącznie do wiadomości redakcji? Twierdzi, że miał dostęp do 36 godzin nagrania i to jest prawda, bo to jest zlecający nagranie
— dodaje.
Posłanka przekonuje również, że padła ofiarą przestępstwa.
Zlecanie nagrania posłanki w jej biurze poselskim pracownikowi tego biura jest przestępstwem. I tak samo przyjmowanie takiego zlecenia, żeby nagrywać posłankę po to, żeby dwa lata później wyciąć ją z list wyborczych, jest przestępstwem
— ocenia.
Maciejewska wskazuje także, że zawieszono ją z innych przyczyn niż te opisywane przez media.
Moi dotychczasowi szefowie stwierdzili, że – mogę zacytować, bo tego jeszcze nie mówiłam – „z nagrań, które trafiły do współprzewodniczących partii, wynika, że Beata Maciejewska mogła dopuścić się czynu zabronionego o charakterze przestępstwa skarbowego lub wykroczenia skarbowego”.
Posłanka twierdzi, że była szantażowana
Rozmówczyni Radia Gdańsk przekonuje również, że domyśla się, kto mógł zlecić nagrania.
Ktokolwiek słyszy o tych taśmach, to mówi „a, to on za tym stoi”. Moim zdaniem to jest sprawa do tego, żeby zajęły się nią prokuratura i media
— mówi Beata Maciejewska, dodając, że przez wiele miesięcy „próbowano wciągnąć” ją w „grę”.
Mariusz K., były dyrektor mojego biura poselskiego, wynajął jedną z najdroższych kancelarii w Polsce, próbowano ze mną jakichś negocjacji, nie wiadomo w jakiej sprawie, bo wiadomo, że gdyby tę sprawę przedstawiono, to byłby to szantaż. Następnie pan Mariusz wydzwaniał do liderów Lewicy. Potem wysłał do liderów partii, do pięciu czy sześciu osób, 20 minut nagrań z tych 36 godzin
— wskazuje.
Polityk podkreśla, że dysponuje zarówno treścią e-maila, jak i nagraniami.
Ja doskonale wiem, co jest na tych nagraniach (…) i dlaczego one stały się powodem do zablokowania mnie. Bo o to chodziło osobie, która zleciła nagrania, żebym ja nie startowała w wyborach
— dodaje.
I dzisiaj liderzy Lewicy realizują ten plan i stoją po stronie osoby, która zleca nagrywanie posłanki w biurze poselskim
— konstatuje.
Liderzy Lewicy „po stronie potencjalnego szantażysty”
W ocenie Maciejewskiej, na taśmach próżno szukać dowodów, że miała dopuszczać się mobbingu.
Liderzy Lewicy, którzy dostali te taśmy, te 20 minut, i na tej podstawie skierowali sprawę do sądu koleżeńskiego, która nigdy nie została rozpoczęta, bo nie chodziło o to, żeby mnie postawić przed sądem, tylko żeby mnie wyciąć z listy, napisali dokładnie że chodzi o kwestie skarbowe. Koniec, kropka. Nie napisali: „istnieje podejrzenie, że pani kogoś mobbingowała, to wynika z tych taśm”. Bo to nie wynika z tych taśm
— podkreśla polityk.
Posłanka nie zgadza się także z zarzutami dotyczącymi tzw. kilometrówek.
Robert Biedroń najwyraźniej dzisiaj, razem z Włodzimierzem Czarzastym, Adrianem Zadbergiem i innymi osobami, które miały dostęp do tych taśm, stoją po stronie potencjalnego szantażysty. Tym bardziej że na taśmach są kompromitujące materiały, gdzie ja mówię, że – rzeczywiście – jedna z osób z klubu parlamentarnego stosuje mobbing wobec pracownika. Dlaczego to na przykład nie zostało przekazane do prokuratury?
— pyta.
Maciejewska zapowiada, że będzie walczyć o swoje dobre imię. Pytana o start w wyborach, zaznacza, że w tym momencie interesuje ją to, aby zarówno organy ścigania, jak i opinia publiczna, poznały prawdę dotyczącą nagrań.
Wszelkie szczegóły dotyczące zlecenia nagrań, podsłuchiwania, nagrywania posłanki w biurze poselskim. I żeby osoby stojące za tym przestępstwem zostały ujawnione
— wylicza.
aja/Radio Gdańsk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/657069-tasmy-maciejewskiej-jak-tlumaczy-sie-poslanka-lewicy