Gdy tylko Donald Tusk wrócił z Brukseli do Polski jasno określił jak będzie wyglądała ta kampania i jakie reguły będą nią rządziły. Oznajmił, że w życiu publicznym mamy dobro i zło. Zło, to wszystko, co jest związane z PiS, a dobro ma być tam, gdzie jest PO. Lider PO stwierdził, że trzeba wychodzić „na pole, żeby się bić z tym złem” i koniec kropka. Choć oczywiście chodzi tylko o zło według narracji Tuska.
Stąd w kolejnych wystąpieniach Donalda Tuska leje się nienawiść do partii rządzącej, pogarda do jej wyborców, a jego wystąpienia są pełne zwykłej mowy nienawiści. I wszystko przekłada się na emocje tak tresowanego elektoratu, żeby na widok zdjęcia lidera PiS toczył pianę z ust i wił się w konwulsjach nienawiści. Aż się wierzyć nie chce, że PO nazywała siebie kiedyś partią miłości.
Kiedy Donald Tusk przyjechał do Polski, to od razu powiedział, że walkę wyborczą wygrywa się emocjami, a nie żadnymi programami, ani wizjami. Powiedział, też, że jak ktoś ma wizję, to powinien się leczyć. I to jest konsekwencja tego stwierdzenia. Ta kampania czy prekampania, która się toczy, toczy się wokół wydarzeń, które są sprowokowane czy też są wydarzeniami, które osłabiają obóz rządzący”
— powiedział mi w „Kwadransie Politycznym” Bogusław Sonik, były polityk PO, komentując wykorzystanie przez lidera PO historii Joanny Parniewskiej.
Rozgrzewaniu publiczności do czerwoności mają służyć kolejne obelgi rzucane pod adresem rządu. Na przykład ta z czerwca:
Ta władza to seryjni zabójcy kobiet
— cedził Tusk w Poznaniu.
I cóż z tego, że na poziomie argumentów tego twierdzenia utrzymać się nie da. Żaden rząd nie zrobił dla kobiet tyle, co ten. Od ukręcenia bata na dłużników alimentacyjnych, przez walkę z przemocą domową, po liczne programy społeczne i niezwykłe docenienie roli matek, uelastycznianie rynku pracy czy wyrównywanie na nim szans.
Wiecie na czym polega problem tak naprawdę problem z tą władzą pisowską? Spójrzcie na nich. Otwórzcie szerzej oczy. Jakoś tak wniknijcie w ich dusze. Tak naprawdę problem pisowskiej władzy polega na tym, że oni nie kochają dzieci. Boją się kobiet i nie kochają dzieci
— grzmiał w Ostródzie ten sam Donald Tusk, co gdy był przy władzy gazety pisały, że bieda ma twarz dziecka. Ten sam Tusk, co dwa lata wcześniej w Nakle o posiadaniu dzieci mówił, że „demograficznie to fajna rzecz, ale dla kobiety to często udręka na najbliższe 20 lat życia”.
I tu znów na poziomie argumentów tego twierdzenia utrzymać się nie da. Bo przecież, to rząd PiS wprowadził szeroką politykę prorodzinną i sprawił, że bieda przestała mieć twarz dziecka, zmniejszając skrajne ubóstwo. Program 500 plus, Rodzinny Kapitał Opiekuńczy, Maluch Plus, Dobry Start i wiele innych działań przeczą słowom lidera PO. Przecież to on wbrew protestom rodziców uparł się by sześciolatki obowiązkowo wysłać do szkół.
Tylko czy z takim hejterem, jakim stał się Donald Tusk można dyskutować na argumenty? Czy, by go pokonać wystarczy najlepszy nawet program? Czy może raczej trzeba wyjść „na pole i bić się ze złem”, gdzie prawdziwym złem jest Donald Tusk. Bo przecież przejęcie władzy przez PO i akolitów oznacza brak sprzeciwu wobec centralizacji UE, a więc oddanie suwerenności, oznacza powrót do rozprzedaży majątku narodowego, ograniczenie inwestycji w rodziny, jakim są programy społeczne. Itd. I na nic zdadzą się zapowiedzi polityków lewicy, że w rządzie będą gwarantami tego, żeby nie wróciła polityka sprzed 2015 roku. Tusk i tak zrobi, co będzie chciał i chyba cała opozycja najlepiej się o tym przekonała w kampanii. Dlatego PiS musi „wyjść na pole i bić się złem”. Innej rady nie ma.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/656925-pis-musi-wyjsc-na-pole-i-bic-sie-ze-zlem-nie-ma-rady