Pierwszy dzień sierpnia. Co za wspaniała data. Jakże piękny dzień. Dla Warszawiaków. Dla Polski. Dla stolicy naszej ojczyzny. Dla Polaków. Dzień chwały polskiego ducha wolności. Nigdy nie pokonanego. Dzień przypominający bohaterską ofiarność milionów naszych rodaków gotowych za wolność swoją, najbliższych, ale też za swobodę tych, z którymi przyszło nam żyć na wspólnej ziemi, czcić te same świętości, mówić tym samym językiem i wchłaniać w siebie tę samą wielką poezję naszych narodowych wieszczów, walczyć do ostatniej kropli krwi. Data, która wpisuje się w sztafetę niezłomności polskiej wspólnoty narodowej i walki o ludzką godność.
Kiedy jednak myślę o naszej powinności wobec tej daty, o pielęgnowaniu, rozwijaniu i pogłębianiu dziedzictwa, do czego wedle naturalnego biegu rzeczy, zobowiązane są kolejne pokolenia Polaków, żyjących dziś w jakże odmiennych warunkach, mający inną, szerszą historycznie perspektywę, widzę w tej dacie dwie odbijające się twarze prezydentów współczesnej Warszawy. Jakże różniące się od siebie – nie mogę się powstrzymać od „słów różniące się w sposób bolesny”. Nie jest wszak rzeczą łatwą i przyjemną mówić o sprawach przykrych. Brzydkich.
Dwa portrety – byłego prezydenta Warszawy śp. Lecha Kaczyńskiego i obecnego Rafała Trzaskowskiego. Pierwszy, który korzystając z mocy swego urzędu w warszawskim Ratuszu, zanim został prezydentem Polski, przywrócił w sposób najpełniejszy jak to było możliwe pamięć o bohaterach Powstania Warszawskiego i o samym Powstaniu. Zainicjował i doprowadził do końca budowę Muzeum Powstania Warszawskiego. Placówki, która dzięki wielu funkcjom jakie jej nadano – edukacyjnej, naukowej, wystawienniczej, artystycznej - pozwoliła pielęgnować i zarazem kształtować setki tysięcy młodzieży z Warszawy. Ale też z wielu regionów całej Polski, którzy niosą w sobie pamięć o Powstaniu. Dziś już jako ludzie dorośli, swoim dzieciom zaszczepiają uczucia patriotyzmu do Polski, jakie nieodłącznie splecione są nierozerwalną nicią z Powstaniem Warszawskim.
Lech Kaczyński vs. Rafał Trzaskowski
Muzeum Powstania Warszawskiego jest tylko częścią wielkie spuścizny - nie możemy zapominać o rzeczy najważniejszej, przywrócenia godności, szacunku i czci samym bohaterom - jaką pozostawił po sobie prezydent Lech Kaczyński.
Z przeciwnej strony mamy prezydenta, który wpisuje się niemal samymi czarnymi kartami w sprawach Powstania Warszawskiego. Prezydent, który robił wiele, aby nie dopuścić do nadania rozmachu Marszowi w dniu 1 sierpnia dla uczczenia Powstania Warszawskiego, organizowanego oddolnie przez środowisko związane z tzw. narodowcami, uznając je za ruch skrajnie prawicowy i nacjonalistyczny. Rafał Trzaskowski wykorzystywał wnioski sądowe, piętrzył przeszkody organizacyjne, związane z innymi imprezami publicznymi lub pracami przebudowy ulic. Do własnych politycznych gier używał nielicznych żyjących powstańców, którzy – jak twierdzi – protestują przeciwko marszowi organizowanemu przez „nacjonalistów”.
W takim dniu jak 1 sierpnia, gdy ocenia się spuściznę śp. Lecha Kaczyńskiego, zdumiewa też niespotykana małostkowość Rafała Trzaskowskiego, który zasłaniając się postawą radnych Warszawy – skupionych wokół Platformy Obywatelskiej i Lewicy – do tej pory nie nadał imienia Lecha Kaczyńskiego żadnej ulicy w stolicy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/656836-dwa-portrety-prezydentow-kaczynskiego-i-trzaskowskiego