Przed laty Michnik i spółka mianowali takich jak Chyra elitą, a teraz niewdzięczny naród nie chce tego respektować. Stąd smutek i zgryzota.
Gdyby aktor Andrzej Chyra nie miał prawie sześćdziesiątki, można by powiedzieć: „chłopcze, weź się wreszcie czegoś naucz poza tekstami ról, które grasz”. Ignorancja bije bowiem właściwie z każdego zdania, które Chyra wypowiada w wywiadzie dla „Newsweeka”. A gdy się jest ignorantem, nie ma żadnych oporów przed pouczaniem i wyznaczaniem standardów. Niewiedza nie ogranicza, wiedza – jak najbardziej.
Chyra obawia się „upadku standardów i zgody na ich zaniżanie”. Problemem jest to, że nie ma on bladego pojęcia, jakie są owe standardy. Dlatego opowiada tak śmieszne kawałki jak ten, że „nie nadążamy za modernizującym się światem i znów stajemy się krajem kompleksów. Krajem, z którym nikt nie chce robić interesów, któremu nikt nie ufa”. Ten nikt to na przykład Intel, czyli absolutnie najnowsze technologie i zainwestowanie w Polsce całkiem świeżo 4,6 mld dolarów. Nikim są też zapewne giganty technologiczne takie jak Google, Microsoft czy Facebook (Meta). Albo równie wielkie i nowoczesne firmy z Korei Południowej.
„Odstając modernizacyjnie od Europy, odpadamy z prawie pierwszego szeregu państw rozwiniętych do Trzeciego Świata” – mądrzy się Chyra. Jak już nie jest w stanie samemu opanować jakichś podstawowych informacji, zapewne byłby w stanie przyjąć za wiarygodne to, co mówi Ewa Wanat, była szefowa nad wyraz postępowego i niemającego kompleksów Radia Tok FM (ze stajni równie postępowej i niezakompleksionej „Gazety Wyborczej”). Otóż mówi ona, po latach mieszkania w Berlinie, że „kiedy opowiadam Niemcom, że w Polsce funkcjonuje taki system - digitalizacja, na przykład platforma e-Obywatel, profil zaufany, gdzie w jednym miejscu można załatwić prawie wszystkie urzędowe sprawy paroma kliknięciami, a w Niemczech wiele spraw załatwia się osobiście, listonosze dźwigają tony papierów w tę i we w tę, wielu rzeczy nie da się załatwić nawet mejlem. I e-recepta – reakcja to niedowierzanie. Ale że jak? Kod SMS-em? I we wszystkich aptekach go od razu mają? W systemie? W jakim systemie? WTF system?”.
Może Andrzej Chyra nie potrafi korzystać z nowoczesnych narzędzi, dlatego opowiada dyrdymały o jakimś zapóźnieniu? Może zajrzałby do jakichś poważnych książek, a nie do czytanek dla Borysa Budki czy Arkadiusza Myrchy? To w tych czytankach pewnie znalazł, że „Polska uwzięła się na świat i jest katolickim, zabobonnym, zacofanym krajem”. Pewnie i tak nie zapamięta, ale ten „katolicki, zabobonny i zacofany kraj” jest tygrysem rozwoju i nowoczesności nie tylko w skali Europy. Nie warto już wciskać do głowy aktora Chyry, bo ta może mu się przegrzać, że to katolicki zabobon, i to w tym strasznym średniowieczu, stoi za narodzinami uniwersytetu, nowoczesnej bankowości i podstaw wolnego rynku.
Chyra uważa, że „nie nadążamy za modernizującym się światem i znów stajemy się krajem kompleksów”. Może Chyra nie nadąża, dlatego ma kompleksy, a przeciętny Polak kompleksów nie ma i mieć nie musi. Choćby z tego powodu, że może wziąć jeden z najcenniejszych paszportów na świecie, czyli polski właśnie, i bez wizy pojechać do 186 państw i terytoriów zależnych. I nie musi się tam czuć jak Chyra, czyli pewnie przemykać gdzieś chyłkiem. Bo Polak wszędzie jest dziś traktowany jak ktoś wyjątkowy i cenny.
To, że aktor Chyra nie zrobił światowej kariery jak pochodzący z Hiszpanii Javier Bardem, Antonio Banderas czy Penelope Cruz, jak Niemcy Michael Fassbender, Daniel Bruehl, Diane Kruger czy Franka Potente, jak Austriak Christoph Waltz, jak Szwedzi Ola Rapace, Stellan Skarsgård, Alexander Skarsgård, Dolph Lundgren, Peter Stormare, Mikael Persbrandt czy Alicia Vikander, to problem Chyry, a nie Polaków i Polski. Może ma z tego powodu kompleksy, ale już nic się na to nie poradzi.
Podobno aktor Chyra „długo nie wypowiadał się na temat swoich poglądów”. Faktycznie długo, bo ostatnio w czerwcu 2023 r. dla „Wprost”. I podobno „ryzykuje” z tego powodu. Czym ryzykuje? Chyba tylko ośmieszaniem się, bo władzy bunt Chyry zwisa i powiewa. On zresztą od władzy chciałby po prostu opieki, bo „tylko 4-5 proc. artystów ma etaty. (…) Reszta klepie biedę, czuje się zaniedbana i zapomniana przez państwo, nie jest ubezpieczona, bez prawa do leczenia onkologicznego”. Jasne, bo gdy im się powodzi, to wydają na wszystko, tylko nie zabezpieczenie przyszłości. Ale muszą prowadzić taki styl życia, żeby nie przestać być artystami, więc państwo musi to uszanować i zająć się artystami, jak już mają kłopot z życiem w stylu „wino, kobiety (mężczyźni), śpiew”.
Oczywiście tylko profanom może się wydawać, że aktorzy kogoś nagminnie udają. Ono tworzą kulturę przez ogromniaste „K”. I ta wielka kultura „to prawdziwe antidotum na odczarowanie polskiego społeczeństwa”. A odczarować je trzeba, bo „wygrywać będzie duchowość fałszywie przypisana dziś Kościołowi. A Bóg, czy też idea Boga nie jest jedyną możliwą formą duchowości”. Co aktor Chyra mógł robić przez ostatnie 350 lat, że zatrzymał się w połowie XVII wieku? Ale może to i dobrze, gdyż przez tę lukę może opowiadać takie zabawne kawałki, jak to, że „duchowość” jest związana z „ekologią, z równością, z europejskością, modernizacją, równością”. Na przykład w taki sposób, że siedzi Chyra w puszczy, czuje kosmiczną więź z całą Europą, marzy o modernizowaniu tych okropnych Polaków i duma o równości wszystkich istot podziwiając mrówki.
Czekając na opiekę Donalda Tuska, który „wydaje się najlepiej reagować na działania PiS, wyprzedza je, gra ostro. Czuć, że ma plan i sięga po niekonwencjonalne środki”, buntuje się czując „ból i wściekłość po tym, co zrobił i codziennie robi PiS z Polską i Polakami”. Fatalne musi być śledzenie jak jakieś prole błąkają się w miejscach dostępnych dotychczas tylko dla awangardy dobrobytu i artystów, bo ich już stać. I ich dzieci się tam pałętają, a tacy wybrańcy jak Chyra cierpią. Michnik i spółka przed laty mianowali ich elitą, a teraz niewdzięczny naród nie chce tego respektować. Stąd smutek i zgryzota, że pewnie aż chciałoby się coś golnąć.
Na szczęście istnieje ostateczna pocieszycielka, czyli konstytucja – „podręcznik demokracji. Proste, krótkie zdania. Dla każdego łatwe do zrozumienia. Wystarczy otworzyć i czytać”. Czytać można, tylko ze zrozumieniem może być kłopot, skoro profesorowie prawa co roku dodają kolejne opasłe tomiszcza komentarzy, tak niezrozumiała i pokrętna jest konstytucja pod patronatem Aleksandra Kwaśniewskiego i Włodzimierza Cimoszewicza. Ale Chyra ją rozumie, chyba podobnie jak Lech „OTUA” Wałęsa.
Obok konstytucji nadzieją jest „sztuka”, która może posłużyć do „odzyskania polskich głów”. Czy głowę Chyry też da się odzyskać? Przydałoby się, bo może zamiast bredzić, że „PiS chce zrównać z ziemią wszystko, co nie służy jego chwale: teatry, muzea, niezależne kino, literaturę”, aktor Chyra zajrzałby do danych. Wtedy zobaczyłby, że żadne rządy tak nie dbały o sztukę, przede wszystkim materialnie, jak te z udziałem PiS. I żaden prezydent Warszawy tak nie dbał o sztukę w stolicy, jak Lech Kaczyński.
„Potrzeba nam, także politykom, artystów, którzy powiedzą coś, czego nie wiemy, nie widzimy” – łka aktor Chyra. Faktycznie to, co on sam mówi, nie jest specjalnie odkrywcze, a wręcz można powiedzieć, że jest trywialne. Pewnie dlatego, że tych tekstów nie napisał żaden dramaturg czy scenarzysta, a aktorowi zostawało tylko nauczenie się ich na pamięć. Własnych na pamięć się nie uczą, stąd ani nie wiadomo, co mówić, ani nie ma w tym sensu, ładu i składu. Ale jest zew duszy, a to chyba najważniejsze.
Najważniejsze, że jest nadzieja: „KO nie jest formacją moich marzeń, ale polityka to nie jest kraina cudownie spełniających się snów. KO gwarantuje najwięcej w ramach państwa demokratycznego i ma realną szansę na wygraną”. Mimo że aktor Chyra jest „zmęczony”. Ale ostatkiem sił próbuje „odwołać się do sumień tych, którym brak wyobraźni i ślepota pozwalają wciąż wygodnie żyć”. Niech się ktoś zlituje i napisze mu jakąś rolę. Bo ta amatorka i improwizacja go wykończą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/655912-niech-ktos-sie-zlituje-i-napisze-aktorowi-chyrze-role