Wyznam szczerze: kiedyś myślałem, że doktor Jerzy Targalski (1952-2021) sformułował przejaskrawiony paradygmat postrzegania polityki sowieckiej i rosyjskiej. Podczas wielu godzin rozmów z nim wskazywałem na niemożność ustalenia spójnej strategii tylu rodzajów grup interesu: polityków, partii, służb i oligarchów, by długofalowe plany Kremla mogły być realizowane. Dodatkowo Targalski z uporem twierdził, że Polska przeszła transformację w sposób najgorszy ze wszystkich demoludów, że u nas tajne służby utrzymały najwięcej władzy.
Ale gdy wskazywałem na konflikty interesów i pluralizm form, niemożność utrzymywania scentralizowanej struktury administrującej zmianami na przestrzeni dekad, historyk odpowiadał: wystarczy trzymać się nadrzędnych celów, tu nie musi być szczególnej koordynacji.
Szósty odcinek dobitnie wskazał kilka z tych nadrzędnych celów. Putin podjął plany z lat 80-tych, które Tusk przełknął. Oto one:
Zgoda rządu PO-PSL na rosyjską narrację anty-Katynia. Michaił Gorbaczow zgodził się na ujawnienie części sprawy katyńskiej, jednocześnie - jak twierdzi Inessa Jażborowska - nakazując służbom przygotowanie uzasadnienia do mordów z 1940 roku w oparciu o operację „Anty-Katyń”. W „Resecie” dokładnie widzimy o co chodzi - o znalezienie „zbrodni polskiej”, która miałaby odbyć się wcześniej a jest nią wymyślone zabójstwo jeńców sowieckich z 1920 roku.
Oś Lizbona-Władywostok rodziła się już w formule konwergencji Europy i ZSRS przy wypchnięciu Ameryki ze starego kontynentu. Lepiej tę koncepcję opracowano w gabinetach Jurija Andropowa (1914-1984), z czego później wyrosła Pieriestrojka i Głasnost - przekonanie Zachodu, że Moskwa już nie jest ortodoksyjnie komunistyczna i warto dokonać wielkiej ekonomicznej konwergencji. Do tego planu, po rozpadzie ZSRS, potrzebna była pacyfikacja Polski. Była? Nadal jest!
Putinowskie apelowanie o zniwelowanie „skutków zimnej wojny” to ciąg dalszy koncepcji Andropowa polegającej na odrzuceniu ideologicznego fundamentu ZSRS, by w nowym przebraniu zbliżyć się do Europy, ale przy zachowaniu imperialnych planów. Okres Jelcynowski (1991-1999) był jednak o tyle krokiem wstecz, że porzucenie czerwonej flagi wiązało się także z porzuceniem supermocarstwowych aspiracji. Putin do tego wrócił, a Tusk z Sikorskim się nie zorientowali, że to wciąż ten sam, ludobójczy Kreml.
Satysfakcja z upadku muru berlińskiego i zjednoczenia Niemiec nie była udziałem jedynie Zachodu. Już Ławrientij Beria (1899-1953) był gotów pozwolić na porzucenie NRD w zamian za „neutralność” Berlina (a de facto jego zewnątrzsterowność). Plan znowu powrócił przy Gorbaczowowskiej Pieriestrojce, a patrząc dziś na nadal prorosyjskie postawy Berlina czy rosnącą popularność AfD, można powtórzyć dowcip, że w 1989 roku NRD wchłonęło RFN, a nie odwrotnie. Przy czym tym razezm z tego dowcipu nie ma co się śmiać.
Ta ciągłość rosyjskich planów jest twardym dowodem, że bez znajomości historii nie da się zrozumieć współczesnej polityki rosyjskiej. Ale przy tym wszystkim można by się z doktorem Targalskim nadal sprzeczać - choć nadal istnieje „nadrzędne cele”, których tajne służby i zakulisowi gracze się trzymają, to jednak Putin wiele z tych efektów zepsuł teraz ludobójczą inwazją na Ukrainę. Czy uda się na nowo podjąć Moskwie różne „AntyKatynie”, konwergencje z Europą i zbliżenie z Niemcami - okaże się także, a może przede wszystkim, od postawy i odporności na presję państwa i społeczeństwa polskiego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/655013-putin-podjal-plany-andropowa-a-tusk-z-sikorskim-lykneli