„Jest to konsekwentne działanie polityków Prawa i Sprawiedliwości i całej grupy EKR. Można powiedzieć, że te poprawki są takimi małymi pozytywnymi „kropelkami” w akcie, który w całości niestety nie jest korzystny, natomiast będzie musiał być uzgodniony z Komisją Europejską i Radą UE, więc nie jest to jeszcze finalny dokument” - mówił w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Karol Karski, europoseł PiS, komentując przyjęcie przez Parlament Europejski stanowiska w sprawie „odbudowy zasobów przyrodniczych UE”.
wPolityce.pl: Za rezolucją w sprawie praworządności w Polsce głosowali Eva Kaili i Marc Tarabella, będący głównymi oskarżonymi w aferze Katargate. Co ta sytuacja mówi o kondycji Parlamentu Europejskiego?
Prof. Karol Karski: Parlament Europejski nie może być dumny z tego, że takie osoby nadal mają możliwość wpływania na kształt podejmowanych decyzji, w tym biorą udział w głosowaniach. Sprawa została już jednak w sumie zamieciona pod dywan, gdyż belgijski sędzia śledczy, który ją prowadził, na etapie, gdy stawiał zarzuty i przeprowadzał aresztowania - był w porządku, zaś na etapie, kiedy ktoś zdecydował, że trzeba te osoby wypuścić, dowiedział się, że występuje u niego konflikt interesów i ktoś inny go zastąpi. Spekuluje się, że korupcja mogła sięgać do innych instytucji unijnych. Z wielu środowisk docierają też informacje, że działania przeciw Polsce można było tak samo zakontraktować.
Grupa EKR, do której pan profesor należy, wprowadziła poprawkę wyłączającą rolnictwo z programu odbudowy zasobów przyrodniczych Unii. Co to oznacza dla dalszych kroków w tej sprawie?
Oznacza to, że te szkodliwe przepisy nie będą miały zastosowania do rolnictwa. My konsekwentnie zgłaszamy takie poprawki. Jeszcze w poprzedniej kadencji Parlamentu Europejskiego poprawka wyłączająca rolnictwo, zgłoszona przez poseł Jadwigę Wiśniewską i przeze mnie do jednej z regulacji dotyczących emisji metanu, również została przyjęta. Potem obecny europejski mainstream próbował - z różnym skutkiem - włączać rolnictwo w te „zielone” regulacje, ale nam i w tej chwili udało się doprowadzić do pozytywnego w tym zakresie rozwiązania. Jest to konsekwentne działanie polityków Prawa i Sprawiedliwości i całej grupy EKR. Można powiedzieć, że te poprawki są takimi małymi pozytywnymi „kropelkami” w akcie, który w całości niestety nie jest korzystny, natomiast będzie musiał być uzgodniony z Komisją Europejską i Radą UE, więc nie jest to jeszcze finalny dokument.
Czy spór kompetencyjny w Unii Europejskiej może nabrać tempa po tej sprawie?
To stara metoda unijnych instytucji, z którą się nawet nie kryją. Jest wręcz podniesiona do rangi jednej z głównych zasad funkcjonowania Unii Europejskiej – możemy o tym czytać w podręcznikach prawa UE. Instytucje unijne się rozpychają, wykraczając niekiedy wręcz poza swoje traktatowe uprawnienia, przejmując suwerenność państw członkowskich i mamy do czynienia z pełzającym rozszerzaniem kompetencji UE. Dzieje się to przy sprzeciwie niektórych państw członkowskich, ale też przy aprobacie innych. Nie ma to wiele wspólnego ze stosowaniem prawa, a więcej z siłą.
W jakiej mierze główni gracze w Unii Europejskiej odpowiadają za przechwytywanie elementów suwerenności państw członkowskich?
Jest to polityka wspierana przez Niemcy i Francję, które w Unii dominują. Rozszerzanie kompetencji unijnych na kolejne sfery polityki to umożliwienie państwu niemieckiemu i francuskiemu decydowania o tym, co dzieje się w innych państwach europejskich. Paryż i Berlin mają największą liczbę głosów w instytucjach unijnych. Praktycznie nie można ich przegłosować. Także największa liczba obywateli z tych państw jest zatrudniona w instytucjach Unii Europejskiej. Lojalność tych ludzi względem swoich państw narodowych jest dość mocno ugruntowana.
Unia to przede wszystkim arena gry interesów narodowych?
Stan wpływów i relacji między państwami europejskimi zawsze były jakoś ukształtowane. Trzeba sobie zdawać sprawę, że w Unii Europejskiej nie ma altruizmu, natomiast występują twarde interesy poszczególnych państw. Dobrze, gdy interesy te są zbieżne, jeśli jednak tak nie jest, to trzeba po prostu walczyć o swoje, a nie wszyscy nasi przedstawiciele w instytucjach unijnych to rozumieją. Czasem próbują się zasłużyć tym, że działają na rzecz rozwoju i dobrobytu innych państw. Nie byłoby to oczywiście niczym złym, gdyby nie fakt, iż niekiedy odbywa się to kosztem i szkodzi interesom ich własnego kraju.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/654509-wywiad-karski-te-poprawki-sa-malymi-pozytywnymi-kropelkami