W Tygodniku Sieci ukazał się właśnie obszerny tekst Bronisława Wildsteina, w którym pisarz mierzy się z nieprawdami Cezarami Łazarewicza, zawartymi w książce o Stanisławie Pyjasie.
Łazarewicz podtrzymuję eSBecką wersję, w której pijany Pyjas zabija się spadając ze schodów, zaś Wildstein przypomina fakty, które temu przeczą, a wskazują na sprawstwo tajnych służb:
-SB przed śmiercią Pyjasa organizowało prowokacje i kolportowało teksty szkalujące studenta polonistyki
-Po śmierci młodego poety, SB zaaranżowała publikacje w gazetach, w których z dziwną gorliwością podkreślano, że zmarł on „mając 2,6 promila alkoholu we krwi”
-Wildstein jako bodaj jedyny widział w kostnicy ciało przyjaciela. Nosiło ono ewidentne ślady pobicia
-SB kontrolowała pogrzeb Pyjasa
-Nawet zgodna z oczekiwaniami władz ekspertyza zespołu prof. Zdzisława Marka z 1977 roku nie potrafiła wyjaśnić dziwnego ułożenia ciała zabitego
-Ekspertyza profesora Nasiłowskiego i Jakilińskiego z 1991 roku wskazała pobicie jako przyczynę śmierci
-Prokurator Krzysztof Urbaniak doprowadził do skazania dwóch byłych eSBeków za utrudnianie śledztwa
Wildstein przytacza w artykule lawinę konkretów, niuansów i faktów, kwestie odcisków palców, świadków, ran na ciele Staszka, głośna sprawa okularów, chlebaka i wiele innych spraw. Rzecz była opisywana wielokrotnie, a ostatnia książka Łazarewicza, który wcześniej sobie zaskarbił uznanie za książkę o zabójstwie Grzegorza Przemyka, ma sprawić, że wersja eSBeków zatriumfuje nad śmiercią Pyjasa, który przecież stracił życie w innej, niż Grzegorz Przemyk, epoce, w dekadzie Gierka a nie Jaruzelskiego, którego powszechnie nienawidzono i co do którego władzy wyrażano wątpliwości powszechnie, a pałkarskich metod ludzi generała nikt nie może zakwestionować.
Warto jednak zwrócić uwagę na rolę Bronisława Wildsteina w tych wieloletnich śledztwach. On pierwszy, dzięki łapówce, wszedł do kostnicy, by zobaczyć ciało przyjaciela. On pierwszy nagłośnił, że Pyjas został zabity, a nie że „spadł ze schodów”, on pierwszy po 1989 roku poruszał niebo i ziemię, by znowu przeprowadzono śledztwo, a nawet - o fatalna III Rzeczpospolito - jako pierwszy w sprawie Pyjasa został skazany (za wskazanie profesora Zdzisława Marka jako tuszującego prawdę o śmierci Staszka), wreszcie to - wybaczcie dosadność - stary już Wildstein po raz kolejny (który już?) zasiada do klawiatury, by pisać, prostować, wykazywać manipulacje wokół krakowskiej tragedii. To najbardziej samotna krucjata przeciwko SB, bo wszystkie inne instytucje (prokuratura, IPN), ludzie (historycy, dziennikarze), zajmowali się tym epizodycznie i utykali w martwym punkcie. SB zabiła sprawnie, a wykazanie jej sprawstwa oznaczałoby umoczenie zbyt poważnych środowisk - Lesława Maleszki (a więc i Gazety Wyborczej), Jana Widackiego (a więc i Unwiersytetu Jagiellońskiego) i wielu nazwisk, które broniły wersji eSBeków.
Wszyscy, którzy próbowali doprowadzić do końca to śledztwo - czy kryminalne, czy historyczne, czy dziennikarskie - ugrzęźli w pół drogi, nie przebili się przez mur myślenia, cwaniactwa i krakowskich oraz eSBeckich układów. I po tych wszystkich dekadach (46 lat!) wypuszcza się kolejną mgłę niedopowiedzeń i niejasności, która ma przykryć tropy prowadzące do morderców. Zostawiając na chwilę historię Stanisława Pyjasa, Bronisław Wildstein staje się tutaj archetypem najwierniejszego i najbardziej lojalnego przyjaciela. Chyba jednak w Polsce po 1989 roku nie ma na tyle ubitej ziemi, by z kimś stanąć twarzą w twarz i wyjaśnić tę sprawę do końca. Doprawdy przerażające.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/651666-najbardziej-samotna-krucjata-wspolczesnej-polski